|8|

1.4K 103 17
                                    

Przed przeczytanie tego rozdziału upewnij się że czytałeś poprzedni.

POV Andy

Obudziłem się w swoim pokoju będąc kompletnie sam..
Podniosłem się do siadu i rozejrzałem się po pokoju
-Zajebiście.. czyli to tylko głupi sen..- powiedziałem sam do siebie, przecierając twarz rękoma

-O już nie śpisz- usłyszałem głos oraz dźwięk otwieranych się drzwi, w których stał Ryan.
Miał na sobie same sportowe spodenki oraz ręcznik którym wycierał mokre włosy

-Która godzina?- zapytałem nie mogąc znaleźć swojego telefonu

-Gdzieś koło trzynastej, sam byłem w szoku bo spałem do jedenastej jak nigdy

-Czemu nikt mnie nie obudził?- zapytałem podnosząc się z łóżka, zakładając na siebie pierwszy lepszy t-shirt

-Byłeś zmęczony więc nie chciałem cie budzić, a chłopaków nie było już jak wstałem- usiadł na rogu łóżka przypatrując się mi

-Byłeś biegać prawda?

-Nie czytałeś kartki? Przecież ci ją zostawiłem- odparł wskazując karteczkę na biurku

- Nie zauważyłem, przepraszam - mruknąłem opierając się tyłkiem o parapet

-Nic nie szkodzi- uśmiechnął się i dodał- chodź zrobię nam śniadanie, na pewno jesteś głodny- po czym oboje ruszyliśmy do kuchni

Podczas gdy Ryan robił mi śniadanie, zastanawiałem się czy wczorajsza sytuacja A raczej już dzisiejsza w ogóle miała miejsce. Przecież się go nie zapytam o to..

-Mały, głowa do góry- powiedział kładąc przede mną talerz ze śniadaniem, zahaczając dwoma palcami mój podbródek i sam zasiadł na miejscu obok

Uśmiechnąłem się pod nosem na to przezwisko, życząc chłopakowi smacznego.


-Dziękuję było pyszne, zdecydowanie wolę twoje śniadania od tych Mikey'ego

- Właśnie Andy.. Nie sądzisz że powinniśmy pogadać? - zapytał przez co się spiąłem

-O czym? - zapytałem wstając i wyjmując z lodówki sok

-O dzisiejszej nocy- szepnął przez co aż się zakrztusiłem nie mogąc złapać oddechu
Czyli to nie był sen..

-Ryan ja przepraszam.. to nie miało- znaczenia tak? - przerwał mi patrząc na mnie pustym wzrokiem

- Nie nie nie nie nie..miało.. znaczy.. ughhh- nie mogłem znaleźć odpowiednich słów, przez co mój język coraz bardziej się plątał- Ryan posłuchaj mnie, proszę- krzyknąłem za wychodzącym chłopakiem z pomieszczenia

- Ryan przepraszam! Nie chciałem!-krzyczałem próbując go zatrzymać lecz na marne. Do ręki wziął bluze I buty po czym wyszedł z domu

-Ray-szepnąłem stając na klatce schodowej, patrząc jak chłopak schodzi po schodach

Dłużej się nie zastanawiając wziąłem buty które najprawdopodobniej należały do Jacka i już miałem za nim biec, gdy nagle zatrzymał się na pół pietrze

-Dla mnie to miało pierdolone znaczenie- powiedział wpatrując mi się w oczy..
Słysząc słowa chłopaka po prostu mnie zamurowało.. mój mózg nie pracował tak szybko jakbym tego chciał

Ryan założył na goły tors białą bluzę, która swoją drogą należała do mnie po czym wybiegł z budynku..
-Kocham Cię Ryan- szepnąłem i zamiast za nim pobiec nadal stałem w tym samym miejscu, nie mogąc uwierzyć że nie tylko dla mnie miało to znaczenie..

POV Rye

Ze łzami w oczach biegałem ile sił w nogach.. było mi naprawdę przykro, nie dość że po tylu latach już było dobrze ale nie, jeden wieczór potrafi wszystko zjebać

Nie miałem ochoty tam wracać.. Ale nie znałem tu praktycznie nikogo by się zatrzymać..
Nie mailem nawet przy sobie telefonu..
Sięgnąłem do kieszeni bluzy, która nawet nie należała do mnie I znalazłem w niej trochę drobnych.
Nie myśląc długo pobiegłem szukać najbliższej budki telefonicznej I wykonałem telefon

-Cześć tu ja- Ryan..
Tak tak wszystko u mnie dobrze..
Jesteś w pracy?
Przyjedziesz po mnie?
Dziękuję..

Po zakończonym połączeniu udałem się w miejsce w którym miałem czekać..
Muszę sobie to wszystko poukładać.. Ale na pewno nie tutaj..

Długo nie musiałem czekać by przyjechało po mnie srebrne auto które bardzo dobrze znałem.

-A ty co stęskniłeś się?- zapytała osoba która kierowała

-Nawet nie wiesz jak bardzo- odpowiedziałem siadając na miejscu pasażera po czym odjechaliśmy 

Next?

Never Enough | RANDY | Short StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz