Rozdział III

664 16 13
                                    

W samochodzie Piotra unosiła się dosyć przyjemna woń. Nie potrafiłam jej zdefiniować. Nigdy, mój zmysł węchu nie był jakiś super. Nie miałam za dużej pamięci do zapachów. Auto mężczyzny było schludne. Siedzenia były białe, szyby przyciemniane. Panował tutaj nienaganny porządek. Albo sam potrafi utrzymać czystość, albo sprząta mu tutaj mamusia hehe. Ewentualnie w tym może pomagać mu dziewczyna, ale po jego zachowaniu nie sądzę, żeby miał partnerkę. Zieliński włączył radio. Właśnie puszczano piosenkę "Abbracciame" w wykonaniu Andrea Sannino. Uwielbiałam ją. Dla większości moich znajomych, była ona po prostu słaba, ale mi się cholernie podobała.

-Nie przeszkadza ci ta piosenka? - zapytał Piotrek

-Nie, no skądże, uwielbiam ją - lekko się uśmiechnęłam

-Też ją bardzo lubię. Heh myślę, że jakbym nie umiał języka włoskiego, to byłaby ona mi obojętna, bo rytm, nie jest dla mnie najważniejszy, dla mnie bardzo ważne są słowa.

-Mówisz po włosku? - spytałam unosząc brwi

-Tak. Niedługo powinienem podpisać kontrakt z włoskim klubem, Udinese. Byłem tam nawet na testach i bardzo im się spodobałem, a sam pomysł przenosin do Włoch, mega mi odpowiada.

-Czyli opuszczasz nasze miasto?

-Tak, ale to jest moja pierwsza przeprowadzka poza granicę kraju. Mieszkałem, kiedyś w Ząbkowicach Śląskich. Gdy miałem 5 lat, przeprowadziliśmy się tutaj, bo moja mama szukała pracy. Pomyślała, że warto otworzyć dom dziecka, mój tata na to przytaknął, jednak tam nie bardzo było gdzie, więc tak znalazłem się tutaj. Mojemu tacie było trochę ciężko zrezygnować, bo miał tam w gimnazjum pracę- uczył wychowania fizycznego i języka niemieckiego. Jednak i tutaj ją znalazł. Uczy w szkole podstawowej, nr. 7.

Dojechaliśmy do miejsca docelowego. Piotr wysiadł z auta, jako pierwszy, ale zaraz przebiegł na moją stronę i otworzył drzwi. Cicho zachichotałam, ale pomimo tego mężczyzna mnie usłyszał, bo zapytał się:

-A tobie co tak wesoło?

-Rzadko, ktoś otwiera mi drzwi, abym mogła wysiąść z auta, czy do niego wsiąść.

-Takie rzeczy to sama przyjemność, jeśli robić je dla ciebie- puścił mi oczko, a ja czułam, że zaczynam się rumienić.

Weszliśmy do kawiarni. Rety, jak tu ładnie pachnie kawą. Wyczułam również zapach sernika, który po prostu uwielbiałam, aż poczułam, że robię się głodna. No tak, od śniadania nic nie jadłam. Razem z Piotrem usiedliśmy przy stoliku blisko okna. Wybór mieliśmy ogromny, bo było tutaj mało osób, ale ta opcja chyba nam najbardziej odpowiadała. Po zajęciu miejsc, momentalnie podeszła do nas kelnerka. Widziałam jak patrzy się na Zielińskiego, jakie rzuca mu zalotne spojrzenia i jak mimiką ciała, go podrywa. Aż poczułam, że się nieco czerwienie, ze złości. Chwila, co? Ej, Olszewska cholera ty jesteś zazdrosna. Przecież to jest tak bardzo, nie w moim stylu. Jakim cudem można być zazdrosnym o kogoś, kogo się zna raptem kilka godzin? Najchętniej uderzyłabym się w czoło, ale nie przy ludziach.

-Co państwo zamawiają? - zapytała tym swoim, niestety bardzo przyjemnym głosem, blond małpa lustrując brązowowłosego. Cholera, stop. Nie zapędzaj się tak młoda. Zielu chyba zauważył moje niemałe zdenerwowanie i puścił mi oczko

-Co bierzemy, kochanie? - spytał mnie, ujmując moją dłoń. Spojrzałam szybko na kelnerkę, której twarz na spokojnie mogła konkurować swoją, czerwoną barwą z burakiem

-Mhmm, chyba cappuccino będzie najlepszą opcją. I może do tego sernik?- zaproponowałam unosząc jedną brew

-Tak, oczywiście. To wszystko - rzucił w stronę kobiety, która z niemałym wkurwem, odeszła w stronę, z której przyszła.

-Co to miałoby być? - zapytałam mężczyznę

-Nie byłem tutaj pierwszy raz, a tamta laska, już od dłuższego czasu chce się ewidetnie ze mną umówić. Chodziła kiedyś z moim kumplem i ponoć związek z nią to istna masakra i tortura, a ona nie dopuszcza do siebie myśli, że ja mogę nie chcieć z nią pójść na randkę, więc to zrobiłem. Poza tym, ty też nie byłaś zadowolona z jej zachowania, ciekawe dlaczego, zaczęłaś się robić w pewnym momencie czerwona - zabawanie poruszył brwiami

-Wydawało ci się - przewróciłam oczami

Ta sama kelnerka, przyniosła nasze zamówienie, tym razem wcale nie spoglądając nawet na Piotra. Przez cały czas, spędzony w kawiarni, rozmawialiśmy o jakiś nieistotnych rzeczach. Wypiliśmy do końca cappuccino. Zieliński dał mi klucze do auta i kazał się do niego udać, a on sam poszedł zapłacić za zamówienie. Udałam się do pojazdu, zapiełam pasy i nie pozostało mi nic innego do roboty, jak tylko na niego czekać. Mimo wszystko i tak zaraz zauważyłam jak opuszcza kawiarnię i pospiesznym krokiem zmierza do samochodu. Również wsiadł i zapiął pasy, a po chwili odebrał ode mnie klucze, które wsadziwszy do stacyjki, zaraz przekręcił, a my odjechaliśmy z piskiem opon.

-Mieszkasz na, ulicy Kopernika, racja? - upewnił się

-Tak, ale możesz mnie zostawić na ulicy Wojska polskiego, stamtąd mam blisko do domu.

-Nie ma mowy, odwiozę cię pod sam dom. Tak, właściwie to, pod którym numerem mieszkasz?

-36 - odpowiedziałam i zaczęłam patrzeć  w okno.

Po niecałych 20 minutach byliśmy na miejscu. Wzięłam do ręki aparat i torebkę, które położyłam prędzej na tylnich siedzeniach i się odezwałam:

-Dzięki za kawę, Piotr do kiedyś!

-Ej chwila! - złapał mnie za rękę i dodał - a buziak? - i pokazał swój policzek

-Nie zapędzaj się tak- uśmiechnęłam się i z daleka posłałam mu całusa.

Przekroczyłam bramę, prowadząca na podwórze mojego domu i zaraz zniknęłam w drzwiach. Zaczęłam ściągać ze swoich obolałych stóp buty, ale zaraz przybiegła do mnie mama, która zaczęła pytać:

-Kto to był? Ten chłopak, który cię przywiózł.

-Piotrek.

-Zieliński? Syn pani Beaty i pana Bogdana? Tych co mają dom dziecka, a on jest nauczycielem, w jednej z podstawówek?

-No tak, racja. Wspominał mi o tym.

-Nie wiem, czy wiesz, ale za tydzień w piątek idziemy tam na kolację. I Paweł i Piotrek prawdopodobnie przejdą do tego klubu, z Włoch. Ahh, jak zwykle zapomniałam nazwy... Udi..udi..udi...

-Udinese - podpowiedziałam

-O tak, właśnie Udinese! No i oni chcą, to przypieczętować, ale w gronie rodziny. Na twoim miejscu, w jakiś dzień poszła do galerii i kupiła jakąś porządną sukienkę, na takie wypady.

-Ojj mamo, proszę cię...

Udałam się do pokoju, ale jeszcze słyszałam, że mama coś mówiła, jednak ja już jej nie słuchałam. Jak weszłam do swojego pokoju, położyłam się na łóżku i wybrałam numer, do swojej najlepszej przyjaciółki- Martyny, z myślą opowiedzenia jej całego dnia.

Rozmawiałyśmy ponad godzinę, a gdy skończyłyśmy do mojego pokoju momentalnie wszedł Paweł, znowu pomijając pukanie. Rzucił mi się na łóżko i zaczął pukać mnie w ramię, mówiąc przy tym:

-I jak tam, randeczka z Zielińskim?

-Co? Jaka randka? Zwykłe spotkanie... i nie pukaj mnie w ramię debilu, bo jak ja ci puknę to w kosmos wylecisz i będziesz swoje zęby po całej orbicie zbierał.

-Dobra, dobra ja tam wiem swoje. Mhmm, fajnie byłoby mieć Zielińskiego w rodzinie - powiedział to pokazując mi język - Marianna Zielińska, spoko to brzmi! - krzyknął, a ja rzuciłam w niego poduszką

-Wyjdź stąd, głupku. Nawet Martyna się tym, tak nie ekscytowała

-Masz moje błogosławieństwo - rzekł na wychodne

Gdy Paweł i opuścił mój pokój, to podłączyłam telefon do ładowarki. Wzięłam koszulę nocną i udałam się do łazienki.

Vero amore, tesoro ||| Piotr Zieliński Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz