Rozdział XXX

283 12 2
                                    

Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczyma. Nie mogłam w to uwierzyć. Osoba, która była kiedyś dla mnie przyjacielem, zrobiła mi takie świństwo? Potraktowała, jak śmiecia i kogoś bez żadnych uczuć? Każdej nocy myślałam o tym, kto mi to robi i do czego jest w stanie się posunąć, czy za tym stoi ktoś z mojego najbliższego otoczenia, czy ktoś robi sobie ze mnie żarty, a sprawę należy olać.

Miałam ochotę podejść do niego i uderzyć go w twarz. To jednak zdecydowałam się zrobić później. Teraz musiałam wyciągnąć od niego kilka informacji.

- Dlaczego mi to zrobiłeś? - warknęłam przez zaciśnięte zęby

- Odrzucone uczucia - odpowiedział krótko.

- Skąd miałeś tamto zdjęcie?

- Fakt, nie ja w ciebie wtedy wjechałem, bo był to Tomek. Zaraz gdy cię walnął kazał mi wziąć motor i spadać, a sam zadzwonił na pogotowie. W międzyczasie jednak zdążył zrobić zdjęcie.

- Jakim cudem te listy znajdowały się u mnie, gdy ty grałeś mecz?

- Mój wujaszek mi pomógł - ręce założył za szyję. A więc czujesz się tak pewnie?

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że powinnam w tej chwili zadzwonić na policję?

- Zdaję.

- I że grozi ci więzienie?

- Mhm.

- Co ty tu jeszcze robisz? - zapytałam z wymalowaną żenadą i obrzydzeniem na twarzy

- Sama mnie wyproś.

- Wyjdź stąd! - krzyknęłam, a chłopak opuścił mój dom.

Zaraz po jego wyjściu przekluczyłam drzwi i zsunęłam się po ścianie na ziemię. Zaczęłam płakać. Czułam się tak okropnie, tak jakby ktoś mi wbił nóż w plecy. Uczucie, które mnie rozsadzało w środku było nie do opisania. Nikomu tego nie życzyłam. Podeszła do mnie Mia i położyła się koło mojej nogi. Pogłaskałam ją po plecach i cieszyłam się, że nie jestem sama. Otarłam łzy i zdecydowałam się poczekać na Piotrka, choć wiedziałam, że wróci dopiero jutro późnym wieczorem.

Do tego czasu nie wychodziłam z domu. Ciągle siedziałam, gdzieś po kątach i płakałam. Sama już nie wiedziałam dlaczego płaczę i co czuję, ale jakoś się tym nie przejmowałam. Chciałam, chyba wypłakać po prostu coś, co nie istniało, czyli pustkę.

W końcu w domu zjawił Piotr. Rzuciłam mu się na szyję i mocno go przytuliłam.

- Też tęskniłem - powiedział, obejmując mnie silnym ramieniem i odpychając nogą, skaczącą po nim Mię.

- Mam ci coś do powiedzenia - spojrzałam mu głęboko w oczy.

- W końcu - położył w kącie sportową torbę, złapał mnie za rękę i prowadził w stronę salonu - od dłuższego czasu widziałem, że coś cię męczy. Sugestywnie dawałem ci do zrozumienia, że możesz zawsze mi się wygadać. Chodziłaś przygaszona, zmartwiona, a ja się o ciebie martwiłem, bo nie wiedziałem co siedzi ci w głowie. Dziękuję ci, że mi ufasz i zaraz powiesz pewnie to, co cię tak dołuje - wstałam na chwilę i poszłam po listy, zaraz wróciłam i podałam je Zielińskiemu.

- Od dłuższego czasu dostaje takie listy - głęboko westchnełam - i nie chciałam ci o tym mówić, bo masz wystarczająco zmartwień na głowie. Byłam nimi przerażona, nie miałam pojęcia od kogo one są. Do Neapolu przyjechał wczoraj Adrian, nie wiem czy dalej jest w tym mieście, no nieistotne. Zabrałam go do domu, pozwoliłam mu nawet przenocować, ale on mi przyznał, że te listy, są jego sprawką. Powiedział, że wtedy, gdy wjechał we mnie motor... Że kierował nim Tomek, a razem z nim jechał właśnie Adrian, a listy podrzucał jego wujek kryminalista.

- Kochanie... jesteśmy w końcu razem, tak? Już nie ma zmartwień moje i twoje, a są nasze - dał nacisk na ostatnie słowo - i przecież nie zostawiłbym cię z tym samej. Zaraz zbiorę ekipę, trochę podzwonię i obiecuję, że obiję Adrianowi mordę - mówił to niezwykle spokojnym tonem - bo przecież na to tylko zasługuje. Jutro razem pójdziemy na policję, zgłosimy całą sprawę i wytoczymy mu proces. Bardzo cię podziwiam za twoją siłę i mam nadzieję, że będziesz mi zawsze o wszystkim mówić - cmoknął mnie w czoło.

- Nie bij go, narobisz sobie problemów - rzekłam stanowczo - po prostu załatwmy to, jak dorośli ludzie. I tak, jutro na pewno pójdziemy na komendę. Aż mi się głupio zrobiło, że nie powiedziałam ci o tym, na początku...

- Czasu nie cofniesz, ale za to już wiesz, że zawsze ci ze wszystkim pomogę i z niczym nie zostawię samej, bo cię kocham.

- Ja ciebie też - powiedziałam i wdrapałam się chłopakowi na kolana, aby go pocałować.

Ułożyło mi. Wiedziałam, że zawsze mogę liczyć na Piotrka, ale dzisiaj cholernie mi tym zaimponował. Mam silną świadomość, że kogoś na tym świecie obchodzę, że ktoś mnie kocha. Że mam po co żyć i dla kogo, bo to nie jest prawda, że żyje się tylko dla siebie. Żyje się po coś. Dla jakiejś sprawy, czy dla ważnych w życiu osób.

Vero amore, tesoro ||| Piotr Zieliński Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz