Rozdział XIV

376 16 16
                                    

W jadalni nastał, istny chaos. Pani Beata zemdlała, na co moja mama i pan Bogdan, zaczęli ją wybudzać. Dzieciaki, których przy stole nie brakowało, zaczęły krzyczeć: "Buu" i obrzucać Laurę jedzeniem, więc mój tata zaczął je uspokajać. Piotr i Laura, gdzieś wyszli, natomiast mnie za rękę trzymał Paweł, próbując mnie pocieszyć. Dam sobie rękę uciąć, że w tamtym momencie, byłam blada jak ściana. Ba, byłam wręcz trupio blada. Czułam jak robi mi się gorąco i zaraz chyba zemdleję, co nie uszło uwadze Pawła, gdyż ten położył mnie zaraz, na kanapie i wyszedł na zewnątrz, zlecając tacie, opiekę nade mną.
☆☆☆☆☆
Byłem wkurwiony, jak nigdy wcześniej. Ten dupek, na początku rozkochał w sobie, moją siostrę, a teraz, co? Zrobił dzieciaka, swojej byłej? Jak go zaraz dorwę to, swoich zębów po całej orbicie, będzie szukał.

Znalazłem go przed domem. Siedział na ławeczce, a twarz miał schowaną w dłoniach. Laury nie było, czyli pewnie już poszła.

-Ty chuju. I pomyśleć, że ja cię serio lubiłem - powiedziałem, pociągając go za ramiona do góry i uderzając, pięścią w twarz

-Paweł, do cholery, ja z nią nie spałem! Może i byłem schlany w trzy dupy, wtedy jak się z nią spotkałem w klubie, ale w życiu nie uprawiałbym z nią seksu.

-Ah, tak? Spotkałeś ją w klubie? Co ty tam, do jasnej Anielki robiłeś?! Przecież ty nie lubisz chodzić, do takich miejsc!

-To było wtedy, gdy Marianka zapadła w śpiączkę. Przyjechałem do Polski i widząc w jakim jest stanie, poszedłem do klubu, aby się jakoś, od tego oderwać... - powiedział nad wyraz spokojnie, tamując ręką, krwawienie z nosa

-Więc, nie będzie problemu, jeśli zrobisz testy DNA, na ojcostwo, tak?

-Czekaj, co? Testy na ojcostwo? Tak, w ogóle można?

-Ja pierdole, ty jesteś serio taki głupi, czy takiego tylko udajesz? Bo jeśli udajesz, to można ci na spokojnie, wręczyć Nobla, za aktorstwo! - czułem, jak irytacja, we mnie wzrasta

-Nie słyszałem nigdy, o takim czymś, okej? Ale żebyś wiedział, że te testy zrobię, bo to nie jest moje dziecko.

Powoli czułem, jak się uspokajam. Miałem dziwne wrażenie, że Zieliński mówi prawdę. No, bo z jednej strony, po co miałby kłamać, tym bardziej, że zrobi te testy DNA, na ojcostwo?

-Jutro po nią zadzwonisz i spotkamy się w czwórkę. Ja, ty, Marianna i Laura. Wyjaśnimy tą całą, pieprzoną szopkę - powiedziałem.
☆☆☆☆☆
Leżałam, na łóżku, ciągle będąc, w niemałym szoku. Paweł opowiedział, mi o późniejszej konfrontacji z Zielińskim. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć... Ogarnął mnie stres, kiedy pomyślałam o jutrzejszym spotkaniu z Laurą... Wszystko się jutro wyjaśni, ale ja chcę znać prawdę, już dzisiaj, już teraz... Nawet tą najgorszą. Chcę wiedzieć na czym stoję. Wtedy, gdy zobaczyłam Laurę, a tym bardziej usłyszałam jej słowa, poczułam ukłucie, w sercu. Czyżby zależało mi na Zielińskim? Nie, to jest niemożliwe... Ja nie mogę się zakochać. Po prostu boję się tego uczucia...

Moje myśli przerwała mama, która weszła do pokoju, przynosząc mi herbatę.
-I jak się czujesz? Wtedy u Zielińskich, byłaś bardzo blada... - spytała

-Dobrze, jest już lepiej.

-Zależy ci na nim... Gdybyś miała go, po dziurki w nosie, zareagowałabyś na tą sytuację inaczej.

-Ponieważ mam go po dziurki w nosie, ale tamta informacja zszokowała, chyba wszystkich - prychnęłam, biorąc łyk herbaty

-A ciebie, w szczególności. Dobra, ja idę do kuchni. Razem z ojcem, robimy śledzie, na wigilię.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siedzieliśmy z Pawłem, u Piotra w domu. Jego rodzice, wyszli gdzieś z dziećmi, więc mogliśmy na spokojnie, wyjaśnić tą całą sytuację. Czekaliśmy na Laurę. Każdy z nas, wydawał się być, obecny ciałem, ale nie duchem. Nasze myśli, zapewne krążyły gdzieś, wokół tego, co powinno zaraz nastąpić.

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Przyszła. Zieliński po nią poszedł, a ja wzięłam głęboki oddech. To nie będzie, łatwa rozmowa... Za chwilę obydwoje, znaleźli się w salonie, gdzie my na nich czekaliśmy.

-A co oni tu robią? - zapytała, oburzona dziewczyna

-Siedzimy, nie widać? - fuknął Paweł

-Chcę, żeby uczestniczyli w naszej rozmowie. Poważnej rozmowie - odezwał się Piotrek

-Ale my sami powinniśmy planować ślub! - krzyknęła

-Oh, ślub? - zapytałam zirytowana

-No, tak ślub. W końcu jak będzie dziecko, wypadałoby stworzyć mu pełną rodzinę - rzekła ze złośliwym uśmiechem

-Problem, że żadnego dziecka, nie ma - wtrącił Paweł, na co wszyscy się zdziwiliśmy. O czym on gada? - No co? Nie patrzcie, tak na mnie. Skoro Piotrek z nią nie spał, to są dwa rozwiązania. Albo spała z kimś innym i chce Ziela wrobić, w ojcostwo, ponieważ uważa go za lepszego kandydata na ojca, albo dziecka wcale nie ma, a ona nas wkręca.

-Piotr, ty mu chyba nie wierzysz!

-Właśnie, tak się składa, że mu wierzę. Tak, poza tym to zrobię testy DNA, na ojcostwo - rzekł pewny siebie, na co Laura się rozpłakała

-Nigdy, cię nie przestałam kochać, rozumiesz? Nigdy! A gdy zacząłeś się z nią prowadzać - wskazała palcem na mnie - to myślałam, że umrę z rozpaczy. Ciągle wierzyłam, że będziemy znowu razem i dalej wierzę. Racja, żadnej ciąży nie ma. Po tym, jakbyśmy wzięli ślub powiedziałabym, że poroniłam, czy coś, a wtedy zaszałabym z tobą, w prawdziwą ciążę - mówiła, głośno szlochając

-Jesteś chora... wyjdź stąd - powiedział Zieliński, kręcąc głową

-Ale...

-Wyjdź! - podniósł głos, a Słowiak opuściła dom.

Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Był rozwścieczony. Na pewno, wszystko co stanęłoby, mu obecnie na drodze, po prostu zniszczył. Paweł siedział i się głupkowato uśmiechał. Miał satysfakcję, że udało mu się wygrać. Podeszłam do Piotrka i go przytuliłam. Czułam, że on potrzebuje bliskości.

Vero amore, tesoro ||| Piotr Zieliński Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz