5

69 7 0
                                    

Na czole Anastazji pojawiła się zmarszczka, gdy intensywnie zastanawiała się nad kolejnym ruchem. Choć zasady nie wydawały się jakoś specjalnie skomplikowane, nie mogła pojąć, dlaczego pionki poruszały się po szachownicy w tak dziwny sposób. Jednak bez tej wiedzy żyło jej się całkiem dobrze i nie rozumiała, czemu jej kuzynka postanowiła zburzyć jej spokój.

— Ta piekielna gra powinna być zakazana na tym dworze – powiedziała oburzona Anastazja, kiedy znów przegrała. – Czy teraz możemy chwycić za szpady?

— Och, Ano, damom nie wypada – odparła Grace, zbierając pionki i znów ustawiając je na planszy.

— Ja nie jestem damą – mruknęła Anastazja pod nosem, rozkładając się na ławie w bibliotece, w której się znajdowały, w bardzo nieelegancki sposób.

— Jesteś, ale nazywasz się Defiance. Chociaż niedługo ma to ulec zmianie. Ciekawi mnie, jak będziesz się zachowywać jako Anastazja Carington.

Anastazja aż się wyprostowała gotowa odpyskować kuzynce, jednak przeszkodził jej w tym męski głos.

— Czy rozmawiają panienki o mnie?

— Witam, książę – odezwała się Grace, wstając z miejsca, by dygnąć, jak na damę przystało. – Jestem Grace z rodu Dignity.

— Oczywiście, można to zauważyć – powiedział, uprzednio całując jej drobną rączkę. Zerknął kątem oka na Anastazję, która obserwowała tę scenę z grymasem na twarzy. Ku rozczarowaniu Alberta, wyraz jej twarzy wcale nie był spowodowany zazdrością. – Można się dołączyć? – zapytał, wskazując na rozłożoną planszę. – Uwielbiam tę grę!

— W końcu to jedyna rozrywka starszych ludźmi – docięła złośliwa królewna, gdy zasiedli do gry.

— Dla młodych jest w sam raz, zmusza do myślenia, Anastazjo. Polubisz to, będę ci pomagał.

Anastazja obojętnie kiwnęła głową w ogóle niezainteresowana tematem. Głównie przyglądała się pojedynkowi na drewniane figurki, który rozgrywał się między księciem a jej kuzynką. W końcu jednak ona też się zaangażowała i wykonywała lepsze czy gorsze ruchy. Cały czas miała obojętną minę, nawet gdy ich dłonie zetknęły się, kiedy sięgnęli do tego samego pionka. Królewna ignorowała miłe słowa i uśmiechy mężczyzny, pamiętając o swoim żelaznym postanowieniu i mimo że miło spędziła czas, nie przyznała tego głośno.

— Zaraz, co się właśnie wydarzyło? Czemu nic nie robicie? – spytała zdezorientowana królewna.

— Wygraliście. Koniec gry – wyjaśniła Grace, patrząc rozbawiona na kuzynkę.

— Naprawdę? Kiedy to się stało, jestem w to taka dobra – mówiła pod nosem, uśmiechając się szeroko, nawet nie wiedząc czemu. A Albertowi ten uśmiech bardzo się spodobał. Wymienił spojrzenia z Grace, która wzruszyła nieznacznie ramionami. Anastazja, czując na sobie wzrok niebieskich oczu, obrzuciła mężczyznę długim spojrzeniem.

— Ano, chciałaś urządzić pojedynek, prawda? – odezwała się Grace po chwili ciszy. – Może książę zechciałby z tobą walczyć? Z chęcią bym was poobserwowała.

— Bez obaw, Anastazjo – zwrócił się do niej Albert, spostrzegłszy jej nieprzekonaną minę. – Tym razem postaram się być delikatny.

Zdawało mu się, że był w stanie dostrzec iskierkę, która zaskoczyła w głowie królewny na jego słowa. Wyprostowała się od razu i uniosła wysoko brodę, jak to miała w zwyczaju.

— Nie ma takiej potrzeby, książę, nie ograniczaj się.

Anastazja poderwała się z miejsca i szła do wyjścia dynamicznym krokiem, słychać było tylko jej złote trzewiki stukające o posadzkę. Poczuła się urażona słowami księcia i w środku niej zbierała się paląca potrzeba pokonania go w pojedynku. Niestety, jej cięty język przeważnie wygrywał walkę z rozumem, co wielokrotnie okazało się być dla niej zgubne. Również w tym przypadku.

PrzekoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz