6. Koszmar o północy cz.1

170 25 25
                                    


Dzień minął niczym mrugnięcie oka. Zanim się obejrzałyśmy, nastał ciemny i chłodny wieczór. Stwierdziłyśmy, że nie mamy ochoty na poznawanie kolejnych arkan magii, czy nawet odrabiania lekcji, których, nie ukrywając, miałyśmy po dziurki w nosie. Czekałyśmy więc, aż będziemy w komplecie i razem wymyślimy sposób na przetrwanie tej nocy.

Kiedy zarumieniona Octavia weszła w końcu do kuchni po długim pożegnaniu ze swoim chłopakiem, wszystkie byłyśmy już przebrane w piżamy i leniwie siedziałyśmy na sofie, bezsensownie wpatrując się w ekran telewizora.

– Co dzisiaj robimy? – spytała Celene opierająca swoją głowę na moim ramieniu, pozwalając, by zapach jej włosów wypełnił moje nozdrza. Czułam jej świdrujący wzrok na mojej dłoni. Docisnęłam ołówek do kartki, żeby zaznaczyć łodygę rysowanej przeze mnie rośliny, po czym wróciłam do szkicowania ukrytej w cieniu liści driady. Lubiłam bazgrolić sobie tak wieczorami. Od zawsze było to moją pasją i hobby, któremu poświęcałam mało czasu przez obowiązki związane ze szkołą.

– Może tak... – zaczęła znaczącym głosem Val, nagle zrywając się z sofy.

– Tak! – zgodziłyśmy się natychmiast, doskonale wiedząc, co czarnowłosa ma na myśli.

Babska noc, wspólny wieczór, którego nie organizowałyśmy już od dłuższego czasu.

Razem z Celeną zajęłyśmy się przygotowaniem czegoś do jedzenia, natomiast Valerie zaczęła grzebać w naszej kolekcji filmów w poszukiwaniu czegoś ciekawego, a Octavia poleciała do łazienki po lakiery, farby do włosów i lokówkę.

Kiedy w tle rozbrzmiały pierwsze dialogi bohaterów z jakiegoś filmu fantasy, wszystkie siedziałyśmy już wygodnie na sofie nastawione na mile spędzony czas. Mimo że byłyśmy  stworzeniami nadnaturalnymi (powiedzmy, że też się zaliczam) lubiłyśmy oglądać ludzkie filmy, w których przedstawiano sposób, w jaki człowiek wyobrażał sobie światy nadnaturalne i nas, istoty, które ludzie postrzegali jako utkane z sennych marzeń i niecodziennych pobudek ulotne formy życia zależne od ich wiary w nie, co rzecz jasna nie było prawdą.

Zgasiłyśmy światła, by lepiej wczuć się w pełnometrażówkę, zostawiając jedynie małe lampki w kuchni, które cicho jarzyły się nad szarą ladą. Po niecałych piętnastu minutach Octavia nie potrafiąc usiedzieć bezczynnie, postanowiła zająć się swoimi paznokciami. Gdy specyficzny zapach lakieru do paznokci i amoniakowa nuta zmywacza wypełniły powietrze, blondynka postanowiła pomalować paznokcie także nam.

Po kilku chwilach na paznokciach każdej z moich koleżanek pojawiły się najrozmaitsze kolory i zmyślne wzory, wykonane z dbałością co najmniej doświadczonej kosmetyczki. Gdy lakier zaczął schnąć, a specyficzny zapach drażniący nasze wrażliwe nosy sprawił, iż duże okna zostały otwarte w celu wpuszczeniu do środka świeżego powietrza, nalałyśmy sobie po lampce jednego z lepszych win, które zdobyłyśmy na jarmarku.

– To o czym chcecie gadać? – spytała Octavia, lekko poruszając swoim kieliszkiem w zamyśleniu studiując kołyszącą się w nim, szkarłatną substancję.

– O chłopakach! – zaproponowała z pasją Celena, dając przy tym upust swojej naturze romantyczki.

Inferno przeniosła na nią prowokacyjne spojrzenie i zniżając głos do tajemniczego, zmysłowego szeptu, szturchnęła ją lekko.

– A co, masz jakiegoś na oku?

– Chciałabym – westchnęła Cel, przygryzając przy tym wargę. – Na razie, w szkole nie zauważyłam żadnego fajnego trytona.

– Trytona? – powtórzyłam jak echo. – Nie chcesz nikogo poza przedstawicielami twojego gatunku? Co z mrocznymi demonami, zabójczo przystojnymi aniołami i tajemniczymi elfami!?

WIECZNI: Drzewo piorunówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz