Lot w chmurach

29 2 0
                                    

   Następnego dnia obudziła się koło ósmej z uśmiechem na twarzy i z motylkami w brzuchu.Wspominała randkę,na której była,pocałunek Jaspera i piękną gwiaździstą noc.Nie chciało jej się wyjeźdżać,ale co powiedziało się a,trzeba powiedzieć b.
   Zbiegła schodami do kuchni i zabrała się za zrobienie śniadania.Zjadła płatki zbożowe z mlekiem.Potem weszła do pokoju.Przejrzała walizkę,którą wczoraj spakowała jej mama.Było w niej wszystko,czyli mnóstwo ubrań,bielizna,kosmetyki i wiele innych rzeczy.Anna poczuła ulgę i smutek.Zadawała sobie pytania:Jak sobie poradzi w Japonii? Jak wytrzyma bez rodziców,Jaspera i Asi? Czy ją polubią? Jednak była dobrej myśli.Aby zabić nudę,która zaczęła jej doskwierać,zajęła się obmyślaniem planu oczarowania rodziny Samaków i recepty na zaklimatyzowanie się w nowym środowisku.W między czasie przebrała się i uczesała.
   Minęło dużo czasu,gdy tak mocno obciążała swój mózg.Zaczęło burczeć jej w brzuchu,a była to pora obiadowa.Porzuciła te myśli i w pośpiechu poszła do jadalni.Trafiła idealnie.Mama miała ją już wołać,a ona sama przyszła.Była pyszna pieczarkowa zupa krem.Wszyscy jedli.Zapanowała cisza,którą przerwała Anna pytając o wyjazd.
   -Tak,Aniu samolot masz o 16.00.-odpowiedziała Arleta.
   -Więc słonko wyjedziemy jakoś za godzinę.-wtrącił się Maksym.
   -Dobrze tato.-odparła Ania.
   Po zjedzonym obirdzie,jeszcze rozmawiała z rodzicami chwilę.
   Dochodziła już godzina 14.00,więc Anka przyniosła swoją kolorową walizkę z swoimi danymi,tak na wszelki wypadek.Była bardzo podekscytowana tym,że pierwszy raz poleci samolotem gdzieś.Chociaż trochę się bała,myślała,że to przejściowe.Zajęła się przynoszeniem i sprawdzaniem czy wszystko zabrała,że aż zapomniała się przebrać.Wróciła do pokoju i założyła granatowe dżinsy i czerwoną bluzę z nadrukiem smoka ziejącego ogniem.Schodząc,tata i mama czekali na nią z niecierpliwością.Wyszli z domu,zamykając drzwi na klucz.Wsiedli do samochodu i zapieli pasy,bezpieczeństwo na pierwszym miejscu.Zaczęła się nudna jazda samochodem po zatłoczonym i zakorkowanym mieście.Ani podczas jazdy nudziło się,więc włożyła słuchawki i słuchała muzyki.Jechali chyba tak z godzinę.
   Do jechali na lotnisko.Było widać tam mnóstwo samolotów startujących i odlatujących.Wielkie białe maszyny zapierały dech patrzącemu na nie.Wysiedli i udali się do punktu na odlotów.Obsługiwała ich bardzo miła i sympatyczna pani.Skierowała rodzinę do miejsca kontroli.Sprawdzili dokładnie jej bagaż i ją samą.Przeszła też przez specjalną bramkę sprawdzająca czy nie ma przy sobie metalowych przedmiotów.Nie miała nic niebezpiecznego.Mogła się udać na pokład samolotu.Pożegnała się czułe ściskając i całując rodziców.Mama uroniła jedną łzę.
   Ania weszła do latającego giganta.Gdy zajęła swoje miejsce,a bagaż leżał nad nią na półce,pomachała swoim rodzicom,którzy stawali się coraz mniejsi.Samolot odrywał się od podłoża i powoli unosił się w górę.Po chwili leciał wśród chmur.Nie mogła napatrzeć się na widok za okna.Na te białe miękkie jak puch chmury i błękitne niebo,po którym hulał porywisty niegroźny wiatr.Patrząc na ten piękny widok już przesypiała.Lecz nie chciała usnąć,bo wiedziała,że lot potrwa bardzo długo i będzie miała na to czas.Zamiast spać,wczytała się w ulubioną książkę:"Dolinę młodości".

Nowa część trochę dłuższa.Myślę,że przypadnie wam do gustu 😊.

   
  

Diabolik lovers AlternativOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz