I. Monachium, 11.11.18r, 8:25

3.8K 167 46
                                    

8:25

— Andi, widziałeś gdzieś mojego drugiego trampka? — krzyczę rozglądając się po salonie.

— Chyba leży przy wieszaku z kurtkami. — odpowiada przełączając kanały w telewizorze.

Znajduje długo poszukiwany but i uśmiecham się pod nosem będąc z siebie dumna. Szybko biegnę na narożnik i siadając na jego krańcu zaczynam zakładać na nogi swoje znaleziska. Kiedy kończe patrzę zirytowana na Wellingera, który wciąż leży wygodnie będąc bardzo zadowolonym z życia.

— Rusz tą swoją piękna dupe. — rzucam w niego poduszką — Nie mam zamiaru patrzeć jak za tydzień będziesz klepał bule w Wiśle, bo nie chciało Ci się ruszyć na treningi.

— Buli już się dość naklepalem w zeszłym sezonie. — Andreas wywraca oczami — Teraz czas, żebym odebrał w przyszłym roku w Planicy kryształową kule. — odrzuca do mnie poduszkę, ale odchylam się przez co nie trafia.

— Za marzenia nie karają. — śmieje się — Kamil jeszcze nie skończył kariery więc najlepsze na co cię stać to miejsce po jego prawej stronie.

Chwytam sportową torbę Andreasa, którą prędzej sobie przygotował i podaje mu czym w końcu zmuszam go do wstania. Chłopak robi to błyskawicznie, ale ja i tak spoglądam zdenerwowana na zegarek.

— Już wystarczy, że w Letnim Grand Prix zdobywał co się dało — burzy się zakładając swoje adidasy — Polacy nie mogą wiecznie wszystkiego wygrywać.

— Też tak myślę. — wzdycham teatralnie biorąc swoją torebkę — Dlatego istnieją jeszcze Norwegowie. — dodaje śmiejąc się cicho i wychodząc z mieszkania.

— Kobieto, powiedz mi jakim cudem ja mieszkam z tobą pod jednym dachem od ponad trzech miesięcy i jeszcze nie zwariowałem? — pyta zamykając drzwi kluczem.

*
9:13

Docieramy do domu jego mamy trochę później niż powinnam, bo na mieście jak na złość są korki jeszcze większe niż zwykle. Claudia chyba jednak nie ma mi tego za złe, bo wita mnie w drzwiach z uśmiechem do którego zdążyłam się już przyzwyczaić. Miałam okazję ostatnio spędzić z nią dużo czasu i to zdecydowanie jest jedna z najwspanialszych i najmądrzejszych kobiet, które kiedykolwiek poznałam. Nie miała łatwego dzieciństwa, teraz jej córka jest chora, a ona wciąż potrafi się tak bardzo cieszyć z życia. Podziwiam ją za to, chciałabym móc tak potrafić. Będzie mi jej brakowało, gdy już nie będę zajmować się Evą tak często. 

  —  Przepraszam za spóźnienie. — mówię mając wrażenie, że i tak powinnam się wytłumaczyć — Na mieście straszne korki, a Andreas nie chciał się ruszyć żeby wyjechać szybciej.

Oraz miałam problem ze znalezieniem swoich butów, ale to już mogę zostawić dla siebie. 

  —  Cały Andi. —  kobieta wpuszcza mnie do środka —  Do dzisiaj nie mam pojęcia jakim cudem on jest sportowcem. I w dodatku odnosi sukcesy. 

Śmieje się, bo doskonale wiem co ma na myśli Claudia. Mieszkam z Wellingerem od paru miesięcy i śmiało mogę stwierdzić, że jest bardziej leniwym człowiekiem niż ja, a nie wiedziałam że jest to możliwe. Nie jest mi dane odpowiedzieć, bo do przedpokoju wbiega najbardziej uroczy człowiek na tej planecie. Dziewczynka wita mnie za każdym razem w ten sam sposób - przytula się do mojego brzucha krzycząc głośno moje imię.

  — Malia, Malia! Moja mama dzisiaj wraca do domu. —  Eva podskakuje radośnie.

Uśmiecham się mimowolnie widząc jej radość. Pięciolatka jak na swój wiek przeszła już wystarczająco dużo, a ja widziałam już za dużo jej łez, więc cieszy mnie że w końcu będzie miała mamę przy sobie. Widok jej rozjaśniającej się twarzy, gdy trzy tygodnie temu dowiedziała się, że jej mama pokonała tą okropną chorobę i niedługo wszystko wróci do normy to najpiękniejsze co w życiu widziałam.

mitbewohner | a. wellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz