XXIII. Monachium, 18.03.19r, 08:49

1.6K 144 63
                                    

Rozglądam się po zatłoczonym lotnisku, czekając na przybycie kadry niemieckiej. Razem z Jeanette postanowiłyśmy odebrać swoich chłopaków, żeby nie musieli się wlec taksówkami czy busami. Właściwie na początku kobieta miała zrobić to sama, bo ja przecież nawet nie mam prawa jazdy, ale koniec końców, ja w kawiarni nie miałam nic do roboty, więc także postanowiłam się z nią tu zabrać. Oczywiście Andreas nic o tym nie wie.

- No w końcu idą. - mówi z radością kobieta po dostrzeżeniu Markusa i Karla, niosących swoje walizki oraz żywo o czymś dyskutujących.

Ten drugi mimo ogromnego tłumu, szybko nas zauważa i uśmiecha się na nasz widok. To strasznie pozytywny i miły człowiek, więc nawet nie powstrzymuje się przed odwzajemnieniem tego gestu.

- No nie, oni mają za dobrze. - wzdycha - Po mnie Franzi by w życiu nie przyjechała.

- Musisz sobie ją lepiej ustawić. - śmieje się Stephan, klepiąc przyjaciela po ramieniu.

Moja uwaga była tak bardzo poświęcona Eisenbichlerowi i Geigerowi, że nie zauważyłam reszty skoczków niemieckich, która się pojawiła. Brakowało tylko jednego.

- Ja Cię zaraz ustawie. - Jeanette krzyżuje ręce i wpatruje się w swojego chłopaka z zacięta miną. - Zaraz jednak wrócisz pieszo.

- Gdzie Andreas? - przerywam im rozmowę.

Stephan rozgląda się wokół, a gdy nie dostrzega przyjaciela, że zdziwiona miną kieruje wzrok na mnie.

- Zaraz powinien być. - mówi uspokajająco - Całą drogę gadał z Lorie, może byli tak pogrążeni w rozmowie, że zapomnieli wysiąść.

Chce zapytać o to nim do cholery jest Lorie, ale zanim jakiekolwiek słowo wychodzi z moich ust, dostrzegam swojego faceta, wychodzącego w towarzystwie pięknej, młodej, długowłosej blondynki. Śmieją się.  Czuję narastającą we mnie zazdrość, która pogłębia się, gdy chłopak nawet nie zauważa mojej obecności. Nie mam zamiaru jednak odchodzić, obrażając się jak głupia nastolatka.  Poprawiam włosy, biorę głęboki oddech i z być może trochę udawanym uśmiechem na ustach, kieruje się w ich stronę.

- Zrobić wam zdjęcie? - pyta blondynka, zanim któreś z nas w ogóle zdąży się odezwać.

Marszcze brwi, zdezorientowana jej pytaniem. Dopiero po chwili, uświadamiam sobie, że kobieta po prostu wzięła mnie za fankę. Trzymajcie mnie, bo zaraz jednak wyjdę na głupią, zazdrosną nastolatkę.

- To Malia, moja dziewczyna. - informuje Andreas, zanim z moich ust wychodzi jakąkolwiek odpowiedź.

Przyciąga mnie do siebie i przytula mocno. Odwzajemniam uścisk, ale w mojej głowie pojawia się kolejna niepokojąca myśl. Nazwał mnie swoją dziewczyną, a nie narzeczona. Może to być odpowiedź na moje pytanie, które męczy mnie od tygodni, a może to też być po prostu kwestia przyzwyczajenia. Zbyt dużo wątpliwości, a za mało odpowiedzi. Wciąż zastanawia mnie kwestia tego czy te zaręczyny były prawdziwe i być może powinnam go o to po prostu zapytać, ale trochę boję się odpowiedzi. Oficjalnie pierścionka nie mam i być może chciał po prostu dopiec swojemu tacie, a ja tylko się niepotrzebnie napalam. Chciałabym żebyśmy byli zaręczeni. Jesteśmy razem krótko, ale przecież nie musimy od zaraz zacząć planowania ślubu.

- Ah. - moje rozmyślenia przerywa głos blondynki - Miło mi poznać. Jestem Lorie, ich nowa fizjoterapeutka. Przepraszam za tę pomyłkę.

Fizjoterapeutka? Przed oczami stają mi te dziesiątki fan fiction w których główną bohaterka zajmuje właśnie tę posadę, a potem kończy z jednym ze skoczków. Mrugam kilkakrotnie oczami, chcąc odgonić te myśli. To nie jest jakieś durne opowiadanie. To prawdziwe życie. Odsuwam się w końcu od chłopaka i oddaje swoją uwagę kobiecie stojącej obok.

mitbewohner | a. wellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz