Nienawidzę popołudniowych zmian. Kto je w ogóle wymyślił? Człowiek nie ma nic z dnia, bo oczywiście wiedząc, że o czternastej muszę się zjawić w pracy, nie zmusze się do wstania szybciej niż o jedenastej. Dodatkowo ludzi jest dwa razy więcej, przez co jestem dużo bardziej zmęczona. Dzisiaj po powrocie do mieszkania, Andreas raczej nie będzie miał ze mnie żadnego pożytku, bo zasne zapewne szybciej niż po narkozie.
— Dajesz sobie radę na sali? — pyta Agnes, zaglądając z zaplecza.
Kiwam głową twierdząco, nie będąc do końca pewną, czy tak jest. Trzymam się jednak wersji, że póki nie rozlałam żadnej kawy ani nie wyskoczyłam z krzykiem na niewinngo klienta, to mogę powiedzieć, że sobie jako tako radzę. Gdy zauważam jednak nowo przybytych klientów, mam wrażenie że to się zaraz zmieni.
To jest chyba kurwa jakiś żart.
Co oni tu do cholery robią? Klara doskonale wie, że tutaj pracuje, więc nie wiem co ona sobie do cholery myślała, przeprowadzając tu moją matkę. Początkowo chce uciec i kazać odwalić brudną robotę Agnes, ale biorę kilka głębokich wdechów i dochodzę do wniosku, że muszę zachować się jak profesjonalistka.
Ta, profesjonalistka w podawaniu kawy i ciasta. Też mi coś.
Przyjmuje na twarz firmowy uśmiech i z notatnikiem w ręku podchodze do stolika, które zajęły.
— Malia? — Klara udaje zszokowaną. No co jak co, ale aktorka to z niej niezła. Czasami. — Nie miałam pojęcia, że tu pracujesz.
Wywracam oczami, ignorując jej uwagę.
— Można już przyjąć zamówienie?
Staram się nie patrzeć na moją matkę. Wiem, że będzie mnie to sporo kosztować. Mogę sobie wmawiać, że jej nienawidzę za wszystko co zrobiła, ale to wciąż jest moja matka. Więzów krwi nie zmienie.
— Nie spodziewałam się, że dasz radę znaleźć sobie pracę. — Dzięki za wiarę. Rodzicielka roku.
— Ja w takim razie przyjdę później.
Nie daje już im nic więcej powiedzieć i uciekam na zaplecze. Opieram się o blat, unosząc głowę do góry, próbując w ten sposób powstrzymać łzy. Ich widok, kosztował mnie więcej niż się spodziewałam. Powinnam być silniejsza. Klara chyba nie ma wyrzutów sumienia, przeprowadzając ją tutaj. Ale czy ja mogę ją w ogóle oceniać, skoro to ja zabrałam jej chłopaka? Nie obnoszę się z tym i nie przychodzę z nim specjalnie do jej miejsca pracy, ale to nie zmienia faktu, że to zrobiłam. Można powiedzieć, że jesteśmy kwita, bo ona w pewien sposób zabrała mi matkę. Kobietę przez którą miałam zrujnowane dzieciństwo oraz nastoletnie lata, a jednak wciąż gdzieś w środku pragnę jej uwagi. Jestem popieprzona. To my powinniśmy razem chodzić na kawę i plotkować, to mnie powinna wspierać i to przez jej brak wyrosłam na takiego dziwnego człowieka.
— Wszystko w porządku? — David kładzie rękę na moim ramieniu i spogląda na mnie zatroskany.
Kiwam głową twierdząco, chociaż jestem pewna, że wyraz mojej twarzy mówi zupełnie co innego.
— Idź usiądź do mnie do biura i się uspokój. — mówi — Ja się zajme salą.
— Ale... — chce zaprotestować, ale nie daje mi skończyć.
— Nie ma żadnego ale. To polecenie służbowe.
Nie mam siły z nim dyskutować, więc udaje się do wcześniej wspomnianego miejsca. Siadam na fotelu i przecieram oczy, chcąc pozbyć się łez. Nie dość że przytłacza mnie ta cała sytuacja, to jeszcze odezwały się we mnie wyrzuty sumienia co do Andreasa. Klara nie wygląda na specjalnie zasmuconą, ale to nie zmienia faktu, że przeze mnie zerwał z nią chłopak.
Chyba, że tego nie zrobił.
Nie, Andi by mnie nie okłamał. Nie w tej kwestii. Za bardzo mu na mnie zależy.
Do pomieszczenia nagle wchodzi David, a ja spoglądam na niego, będąc już dużo spokojniejsza niż parę minut wcześniej. Mężczyzna patrzy na mnie i podchodzi bliżej. Opiera się o biurko, wciąż nie odrywając wzroku od mojej osoby.
— Chyba potrzebujesz drinka.
*
20:46— Więc co? Chcesz mi powiedzieć, że laska Ci na powitanie zrobiła awanturę o to, że rzekomo zabrałaś jej naszyjnik? — David opiera się o bar wpatrując się we mnie z uniesionymi brwiami.
Śmieje się cicho, przypominając sobie tę sytuacje.
— Tak, to nie była pierwsza i ostatnia kłótnia o byle gówno. — wzdycham — Nie wiem jak ja tak długo z nią wytrzymałam pod jednym dachem. — popijam drinka.
Nie wiem, który to już dzisiaj. Nie wiem też, gdzie zniknęło moje zmęczenie, ale pójście z szefem na drinka to był genialny pomysł.
— Wariatka. — podsumowuje David.
— Ale wiesz co jest najzabawniejsze? — mówię dumna z siebie — Jej chłopak, który mnie tamtego dnia za to kompletnie zjechał przyjął mnie do siebie po tamtej wyprowadzce i teraz to my jesteśmy razem. — uśmiecham się szeroko na samo wspomnienie o Andreasie. Boże, jak ja go kocham. — Jeszcze parę godzin miałam o to wyrzuty sumienia, ale w sumie teraz to już mam wyjebane.
— No nie gadaj. — David parska śmiechem — A ona o tym wie?
— Nie, to dosyć świeża sprawa. — opieram głowę o rękę — Ale mam taką cholerną ochotę jej powiedzieć. Właściwie to nie wiem dlaczego tego jeszcze nie zrobiłam. — wyjmuje telefon z kieszeni — Myślisz, że powinnam? — przygryzam policzek od środka, wpatrując się niepewnie w urządzenie.
— No pewnie. — dźga mnie — Pokaż jej kto tu rządzi.
Wyszukuje w galerii zdjecie, które zrobiliśmy sobie z Andreasem w niedziele po konkursie i odnajduje gdzieś w głębi telefonu dawno nie używany numer Klary. Podpisuje tekstem "jakbyś się zastanawiała czemu z tobą zerwał" i wysyłam. W tamtym momencie nie interesuje, że zachowuje się jak ona ani to, że Andreas prosił mnie o zachowanie naszego związku w tajemnicy. Jestem po prostu z siebie dumna, że chociaż raz jestem w czymś lepsza od niej.
*
22:25— Czyś ty poskradała zmysły? — słyszę jak tylko przekraczam próg mieszkania.
Lekko się chwiejąc opieram się o ścianę i uśmiecham się na widok Andreasa, zupełnie ignorując jego pytanie. Chyba wypiłam jednak trochę za dużo.
— Przepraaaszam. — mruczę. Obiecałam mu rano, że wrócę po pracy do domu, żebyśmy mogli spędzić trochę czasu razem, ale sprawy potoczyły się inaczej. — David zaprosił mnie na drinka, a ja naprawdę go potrzebowałam. Drinka. Nie Davida. Żebyś mnie źle nie zrozumiał. — mamroczę mówiąc co mi ślina na język przyniesie — Nie bądź zły. — podchodzę do niego chwiejnym krokiem. Chce go przytulić, ale chłopak się odsuwa, przez co tracę równowagę i ląduje na kanapie. — Ups. Drink zaprosił kumpli i to się źle dla mnie skończyło.
Blondyn patrzy na mnie przez chwilę i wzdycha. Zbliża się do mnie, a następnie bierze na ręce. Nie przejmuje się za bardzo tym gdzie mnie niesie, bo zachwycam się jego cudownym zapachem.
— Rano jadę do Predazzo, ale jak wrócę to musimy sobie poważnie porozmawiać. — mówi.
Nie przejmuje się tym jednak, bo moje oczy stają się zbyt ciężkie, a ja nie mam siły powstrzymywać się przed zaśnięciem.
CZYTASZ
mitbewohner | a. wellinger
Fanfictionprzecież zamieszkanie z facetem w którym się kochasz to świetny pomysł, prawda? Druga część "die sorge", które możecie znaleźć na moim profilu.