III. Wisła, 18.11.18r, 15:33

1.9K 157 36
                                    

15:33

Nie tak wyobrażałam sobie ten weekend. Miałam tu przyjechać podekscytowana na skoki, świetnie się bawić, spotkać z rodziną. Tymczasem przyjechałam z humorem zepsutym przez obecność Klary i muszę widywać zakochaną parę prawie na każdym kroku posyłając przy tym zdegustowane spojrzenia Stephanowi, który się tylko ze mnie śmieje. Mam tylko nadzieję, że dzisiejsze spotkanie z tatą, bratem i jego rodziną nie będzie aż taką wielką klapą. Andreas niby uprzedził mnie dwa dni wcześniej, że jego dziewczyna też pojedzie, ale nie spodziewałam się, że będzie próbowała mi chamsko wpychać swój związek przed twarz w każdym możliwym momencie. Widać, że Wellingerowi jest też z tym niezręcznie ale nic nie mówi, bo najwyraźniej nie chce kłótni ze swoją ukochaną.

Dzisiaj na skocznie postanowiłam zrobić sobie spacer. Ostatnio za mało ćwicze, a pogoda nie jest jakaś tragiczna więc postanowiłam skorzystać z okazji na dodatkowy ruch. Zapomniałam tylko wspomnieć o tym komukolwiek, nawet Stephanowi z którym dziele pokój, ale mam nadzieję że nie będą wszczynać alarmu. Dzięki akredytacji bez problemu udaje mi się wejść na trybuny przeznaczone dla gości specjalnych. Mojej rodzinie też załatwiłam wejściówki na nią, więc powinni już tam na mnie czekać. No dobra, zrobił to Andi ale ja go o to poprosiłam. Wchodze na szczelnie odgrodzony teren i rozglądam się w poszukiwaniu znajomych twarzy. Szybko ich odnajduje i podchodze do nich z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Bartuś, jak ty urosłeś! - mówię na powitanie i biorę chłopczyka na ręce obracając go w powietrzu.

- Ciocia Tyna! - czterolatek śmieje się radośnie i przytula do mnie.

On od dziecka był uczony mojego prawdziwego imienia, ale gdy był mniejszy to nie potrafił wymówić "Martyna", więc w taki właśnie sposób zostałam ciocią Tyną. Nie przeszkadza mi to, wole ten skrót od pełnej wersji. Stawiam go na ziemi a sama podchodze do reszty i witam każdego z nich na powitanie.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę. - tata mierzy mnie wzrokiem - Zmieniłaś się przez te pół roku. Wyglądasz doroślej. - ocenia.

- Tato, ja tylko ścięłam włosy. - wywracam oczami.

Łapie z nimi wszystkimi tak dobry kontakt jakbyśmy wcale się nie widzieli ostatni raz pół roku temu, tylko byli w zeszła niedziele na wspólnej kawie. Niesamowicie mnie to cieszy, bo bałam się że po tym czasie przestane do nich pasować. A nie powinnam, bo to w końcu moja rodzina. Ta którą znam od dziecka. Jestem jednak taką osobą, która uwielbia dramatyzować i tworzyć sobie problemy.

- Jak udało Ci się na ostatnią chwilę załatwić takie dobre miejsca? - pyta mój brat rozglądając się po skoczni.

On był dotychczas jedną z niewielu osób, która chociaż częściowo rozumiała moją miłość do skoków. Prawie zawsze siadaliśmy w weekend przed telewizorem czekając na rozpoczęcie się konkursu, a ja będąc upierdliwą młodszą siostrą narzekałam na to, że on nigdy nie postanowił zostać skoczkiem. Jego ewentualna kariera miała mi wtedy załatwić wejścia za kulisy konkursów. Nie miałam pojęcia, że kilka lat później rzeczywiście będę miała wstęp w te wszystkie miejsca i to dzięki wyjazdowi do Niemiec, który miał być dla mnie największą męką w moim życiu. Życie naprawdę potrafi zaskakiwać.

Pierwsza seria konkursu indywidualnego kończy się wynikiem przez który mam ochotę zabrać swoje manatki i wyjść ze skoczni. Trzech Norwegów na trzech pierwszych miejscach zdecydowanie nie jest widokiem, który chce oglądać. Cała nadzieja w Kamilu, który znajduje się zaraz za podium. Niech on im pokaże jak się skacze. W przerwie idę nam po piwa, bo mam wrażenie że inaczej nie wytrzymam nerwowo. Niezbyt mi ono pomaga, bo już przy skoku Stephana, który po pierwszej serii był w trzeciej dziesiątce prawie obgryzam paznokcie z nerwów. Nie skacze wyśmienicie, ale jest zadowolony z siebie. Dla mnie to jest najważniejsze, bo nie mam zamiaru dzisiaj przez całą drogę powrotną słuchać jego narzekania. Na szczęście koniec końców prawie wszystko kończy się dobrze, bo konkurs wygrywa Stoch, a miejsca obok niego zajmują Tande i Freitag. Andreas kończy czwarty przez co pewnie on będzie chodził poirytowany, ale obecnie to to już jest problem Klary a nie mój.

- O której wyjeżdżasz? - pyta tata, gdy dekoracja się kończy a skocznia zaczyna pustoszeć.

- Planowo po 21, ale musze się jeszcze zapakować. - wzdycham przypominając sobie jak długa podróż jeszcze mnie czeka - A wy?

- Dzisiaj nocujemy w Wiśle. Udało nam się złapać jakiś tani nocleg. - oznajmia Paweł.

- Ja niestety nie mogę sobie pozwolić na taki luksus, jutro po południu zaczynam pracę. - zaciągam rękawy kurtki, bo z każdą minutą robi się zimniej - Ale wydaje mi się, że jeszcze zdążymy wyskoczyć na jakiś gorący napój.

*
20:49

- Masz wszystko? - pyta Stephan leżąc wygodnie na swoim łóżku.

- Nie widzę, żeby gdzieś tu leżało coś mojego więc raczej tak. - oznajmiam dopinając swoją torbę.

Chłopak podnosi się tak chętnie jakby miał dostać cukierka. Przed chwilą skończył rozmawiać z Jeanette i pewnie śpieszy mu sie, żeby jak najszybciej do niej wrócić. Czasami mam wrażenie, że są parą idealną bo odkąd ich znam to nie słyszałam, żeby kiedykolwiek się pokłócili. Zazdroszcze im tego, bo sama wciąż nie wiem jak to jest zaznać prawdziwej, szczęśliwej miłości. Schodzimy do lobby, gdzie za dziesięć minut mamy umówioną zbiórkę. Nie wiem po co idziemy tak tam szybko, ale chyba nikomu to nie zaszkodzi. Zmieniam zdanie, gdy widzę, że dotychczas jedynymi osobami czekającymi na zbiórkę są Andreas i Klara. W skali pecha od jeden do dziesięciu to mój chyba wynosi tysiąc. Do tego Wellinger siedzi jeszcze z naburmuszoną miną, chyba naprawdę zirytowało go to czwarte miejsce. Siadam na kanapie po jego prawej stronie, a walizkę stawiam przed sobą. Przez mój umysł przechodzi myśl, że stęskniłam się za nim w ten weekend. Niby był tu obok, a jednak miałam wrażenie jakby go nie było. Dźgam go lekko w żebra, czym zmuszam do zwrócenia na mnie uwagi.

- Uśmiech? - proszę wpatrując się w niego z miną zbitego psa.

Chłopak przez chwilę nie zmienia wyrazu swojej twarzy, ale gdy wciąż nie odrywam od niego wzroku, na kąciki ust Andreasa unoszą się delikatnie, bym chwilę później mogła zobaczyć ten piękny, szczery uśmiech który tak bardzo kocham.

- No i to mi się podoba. - pstrykam go w nos - Następnym razem będziesz pierwszy.

- Dzięki za wiarę. - śmieje się.

Ta chwila jest naprawdę urocza i czuje przez nią jakąś dziwną więź między nami, jednak wściekły wzrok Klary skierowany wprost na mnie zupełnie mi ją psuje.

*

przepraszam za opóźnienie ale STEPHAN LEYHE MA SWOJE PIERWSZE PODIUM W KARIERZE

mitbewohner | a. wellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz