Była ciemna noc, jutro miałaś zobaczyć się z nią. Nową kobietą w Nanba, rozkojarzona nie mogłaś zasnąć. Przeturlałaś się do Jyugo i wtuliłaś w niego. Był takki miękki i cieplutki. Chciałaś jego dobra ale i zarazem tego by był przy tobie...Chłopak spał kamiennym snem. Zastanawiałaś się nad ściągnięciem jego kajdan lecz w tym celu najpierw musiała byś mu dać wolność...Jemu i chłopakom, nie chciałaś się z nim rozstawać.
-Kocham Cię Jyugo...-Wyszeptałaś sama do siebie.
-Ja ciebie też...-Odparł całkiem wyraźny głos chłopaka. Byłaś w szoku że jednak nie śpi, szybko spojrzałaś w górę.
Jyugo wydawał się jak gdy by wcale a wcale nie spał. Głaskał twoje włosy i patrzył w okno, światło księżyca sprawiało że w celi bylo całkiem jasno. Jego oczy plynnie przechodziły z koloru zieleni w inny jego odcień.
-Nie spałeś?-Zapytałaś, czarnowłosy spokojnie opuścił wzrok na ciebie. Wydawał się lekko zmartwiony.
-Nie, nie mogłem zamknąć oczu i zasnąć. Dlaczego mnie okłamałaś?
-Huh? O co ci chodzi?
-Masz siostrę, i to ona ma się tutaj jutro zjawić.-Odparł wciąż ciepłym głosem.
-To nie takie łatwe...Nie wspominałam o niej bo ja przy niej ah...
-Mów...
-Tylko ona jest w stanie mnie zabić. Takich jak my jest więcej. Między innymi ona, tylko że ona sama poszła do tego mężczyzny, chciała siły. Potęgi! Ona...Karmi się lękiem. Zajdzie w twoje najbardziej ukryte fobie. Zmaterializuje je a następnie Cię wykończony. Umie więcej...Znacznie więcej...
-Shhh...Już jest dobrze kochanie. Nie dam Cię skrzywdzić.-Wyszeptał chłopak po czym przytulił Cię do siebie. Złożył delikatny pocałunek na czubu twojej głowy.
Wtulona w chłopaka byłaś skłonna do tego by zasnąć. Tak też zrobiłaś, zmęczeni całym dniem nie wiedzieliście kiedy wasze powieki się złożyły.
Był bardzo wczesny ranek, poczułaś jak ktoś dotyka Cię w nogę. Otworzyłaś oczy, czarnowłosy wciąż spał podobnie jak resztą chłopaków. Delikatnie wyplątałaś się z ramion chłopaka. Spojrzałaś na postać która Cię dotykała. Wiedziałaś że to Hajime. Poranny obchód. Wyszliście z celi bez słowa, panowała dziwnie napięta atmosfera. Dał ci do rąk poskładany mundur, czapkę oraz wysokie buty.
-Gdzie mam się przebrać?-Zapytałaś nie odrywając wzroku z złotego znaczka "NO".
-W moim pokoju służbowym. Spokojnie wyjdę, chłopaków też nie ma.
-Tak.-Odparłaś twardo.
Strażnik czuł że coś jest nie tak, on sam wywęszył nie źle kłopoty związane z przybyciem twojej siostry do więzienia. Gdy wyszłaś przeczesałaś włosy palcami, naciągnęłaś następnie białe rękawiczki na dłonie. Podeszłaś do mężczyzny. Nie było słuchać absolutnie nic tylko tupot twoich obcasów. Korytarz oświetlało sztuczne światło. Sageroku przyjął dziwną pozycję na baczność gdy byłaś już blisko. Zatrzymałaś się a on ruszył przed siebie. Szałaś równo z nim.
-Stres?-Rzucił dość wyraźnie.
-Ta, w końcu siostra.-Odparłaś niedbale.
-Boisz się o Jyugo?
-Nie tylko...-Powiedziałaś zamyślona.
-Myślałem że tylko na nich ci zależy.
-Nie chcę również żeby tobie coś zrobiła, temu miłemu chłopakowi z niebieskimi włosami, pseudo japończykowi oraz rudej małpie która rozwaliła mi warge. Również dyrektor powinna żyć...A no i reszta więźniów, nie ważne co zrobili.-Wymieniałaś
-Ale dlaczego?-Zapytał nie rozumiejąc twojego zachowania.
-Nie zrozumiesz...Nie lubię gdy ludzie są krzywdzeni przez nią. To największa kara jaką może dostać człowiek na ziemi.-Zatrzymałaś się podnosząc wzrok na mężczyznę. On również się zatrzymał i coraz bardziej chciał się przekonać o czym mówisz.
-Spokojnie...Wiele przeszedłem z więźniami.-Odparł błaho.
-Każdy czegoś się boi nawet ty, masz te wszystkie okropne rzeczy z tyłu głowy prawda? Ukryłeś to za maską bycia niezniszczalnym, prawda? Hey! Hajime! Masz już te wszystkie obrazy które wiążą ci gardło i nie pozwalają oddychać?-Zpaytałaś wtórnie.
Twarz mężczyzny dalej była kamienna lecz po jego skroni spływał pot, doskonale wiedział o czym mówiłaś.
-Chodźmy już...-Odparł odrywajac wzrok od ciebie i zasłaniajac się daszkiem.
-TERAZ pomysł że masz stanąć z tym twarzą w twarz.
Szliście długi kawałek w milczeniu, więzienie jeszcze się nie obudziło do życia. Tylko pojedyńcze jednostki z nocnej zmiany kończyły właśnie warte. Patrzyłaś na wszystko dość mocno zainteresowana, nie znalazłaś więzienia od strony technicznej.
-Jakim cudem tu jesteś? Jesteś w stanie zrobić tyle dobrego.-Powiedział pod nosem wyciągając z paczki papierosa.
-Umówmy się, nie jestem i nie chcę być bohaterem.-Odparłaś szorstko idąc przed siebie.
-Dlaczego?-Wyrównując z tobą krok odpalił fajkę.
-Bohaterowie robią to co dobre a nie słuszne a ja robię nie koniecznie to co dobre i poprawne a to co uważam za słuszne. Nie ważne, co masz czeka?-Zapytałaś poprawiając mundur i protestując plecy.
-Momoko...znaczy Pani Dyrektor stwierdziła że będziesz ze mną chodzić jak na normalnym obchodzie ale potem spróbujesz otoczyć Całe więzienie takim samą ścianą jaką wykonałaś wtedy.
-No chyba pojebało. Za dużo energii mnie to kosztuje.
-Przydaj się raz na cos!-Warknął
-Gdy byś ty był taki przydatny to nie musiało by mnie tu być!
-Gowniara!
-Tempy osiłek!
I w ten sposób wasze wyzwiska ciągnęły się przez cały obchód aż na wysokie mury które otaczały Nanba. W końcu zamilkłaś i popatrzyłaś na bezkresne może. Było śliczne. Spienione fale uderzyły o mury dając miłe podmuchy i delikatną mgiełke.
-Oy...Hajime...-Mężczyzna nie powiedział nic, wydał jedynie pojedyńcze fuknięcie.-Stań za mną...Tak będzie lepiej.
Strażnik pamiętał że nie żartujesz gdy mowisz te słowa. Jak nigdy dotąd posłuchał się ciebie. Wyciągnął ponownie paczkę ukochanych papierosów przystawil do buzi po czym chwycił wargami jednego z nich. Był dość zrelaksowany. Nagle z nieba było słuchać niebywały hałas jak gdy by grzmot. Zamknęłaś oczy wsluchując się w dziwny dźwięk. Otwarłaś oczy, twoje źrenice były wielkości główki od igły. Uniosłas otwartą dłoń w górę, woda jak posłuszne zwierze uniosla się w górę ponad mury Nanby. Unioslaś drugą dłoń i klasnelaś w nią zbliżającą się do fali która powoli pokrywała się bielą. Sagaroku nie wierzył w to co widzi, z zdziwienia otworzył usta, papieros wypadł a on nie wierzył że to się dzieję naprawdę.
Kilkumasto metrowa sciana wreszcie zamarzła a ty padłaś na kolana dysząc.
-(t/i)!-Krzyknął mężczyzna podbiegajac do ciebie, kleknal przed Tobą i złapał Cię za ramie.-Wszystko w porządku?
-Tak, zawsze tak jest jak używam aż tak mocno "tego". Daj mi chwilę...
-Nie rozumiem...
-Wszystko co tworzę pochłania moją energię, wszystko co zrobię mogę z taką sama łatwością zniszczyć lecz wtedy odczuje to i ja. Wiem dziwne alee, pamiętasz jsk wtedy pięścią zniszczyłam te ścianę?-Zapytałaś lapiac sie za głowę.
-Tak.-Odparł ściągając z siebie marynarkę.
-Niszcząc to co starzylam urazilam siebie...Skutkiem czego mialam lekko okaleczoną dłoń.-Odparłaś, mężczyzna widzial jak na twoich rekach pojawiła się gesia skórka, okrycił Cię swoją marynarką po czym spojrzał w prawo. Mur ciagnal się dobrych kilkanaście metrów.
-Spisałaś się gówniarzu. Czas wracac, chłopaki czekają już na stołówce pewnie.
***Rozdział nie został sprawdzony, ma błędy itp, poprawiona wersja pojawi się nie bawem***