Uno, Rock, Nico oraz Hajime... Wszyscy stali nad tobą, gdy trzymałaś głowę Jyugo na swoich udach. Płakałaś, nie mogłaś znieść goryczy i smutku, że przez własne nieopanowanie straciłaś najważniejszą dla ciebie osobę.
- Zabiłaś go... - wydusił z łzami w oczach Uno.
- Jesteś potworem... Musiałaś działać wspólnie z swoją siostrą!
- N-Nie! To nie tak... Ja to mogę cofnąć. Muszę! - krzyczałaś, spogladajac na chłopaków rozbieganym wzrokiem.
Hajime jedynie przełknął ślinę. Jego wzrok, który zazwyczaj nie zdradzał absolutnie nic przygasł.
- Zostaw go! - syknął Rock, schylając się do ciebie.
Położyłaś swoją dłoń na klatce piersiowej czarnowłosego. Przez głowę przeszło ci tak wiele myśli...Ten moment, gdy usłyszałaś, że jesteś dla niego ważna. Tajemniczy blask uniósł się spod twojej dłoni.
Omiotłaś ostatni raz swoich współwięźniów oraz strażnika. Ten sam cudowny blask, który zachwycał, odepchnął lekko od ciebie gapiów. Twoje ciało jak liść na wietrze odpadło na ziemie bezpowrotnie. Zimowy pył podniósł się wokół ciebie. Skóra coraz bardziej bladła... Stopniowo zanurzałaś się w śnie, w którym byłaś nieszczęśliwym człowiekiem na Ziemi. Byłaś w domu z mamą i Jyugo. Dwie najbardziej ukochane osoby były obok ciebie w jednym miejscu.
- Co ona zrobila? - zapytał zielonowłosy, starając się zrozumieć co właśnie się stało. - Czy... ona odeszła razem z Jyugo?
Strażnik spojrzał na dłoń Jyugo, która nabierała barw. Stopniowo im bardziej stawały się intensywne, tym bardziej twoje ciało stawało się szare, sine i nijakie.
- Poświeciła się...
- Huh? - wydał z siebie Uno.
- Wszystko co mogła stworzyć mogła również z taką SAMĄ lekkością zniszczyc czy cofnąć. Lecz w przyrodzie nic nie ginie. Tworząc ten mur wokół Nanba urzyła siły rąk, niszcząc go narazila te same ręce na zniszczenie jakim obdarzyła swoje dzieło. Trafiajac Jyugo odebrała mu życie, podstawą życia jest serce... Oddała swoją "iskrę" życia, by ten mógł żyć. - mówił spuszczajac głowę w taki sposób, by czapka zasłoniła mu oczy.
- Nie! N-Nie! - rozpłakał się Nico, widząc, że to co mówi strażnik w istocie może być prawdą.
- Jesteście wolni...- dodał po chwili mężczyzna. - Rolą straznika jest pilnowanie i ochrona więzienia i więźniów. (T/i) zamiast nagrody dla rodziny w kwocie kilku milionów yenów chciała waszej wolności. Wiedziała, że prędzej czy później zginie.
- O czym ty pieprzysz Hajime?! Wiedziales o tym? - warknął Uno, podchodzac do mężczyzny i łapiąc go za kołnierz.
- Nie mogłem wam powiedzieć! - odepchnął mężczyznę, który upadł na ziemię.
Jyugo otworzywszy na wpół oczy obrócił głowę w bok. Dojrzał Uno oraz Nico, którzy płakali, Rocka który nie wiedział co robić oraz Sagaroku na skraju opanowania.
- Co się...- odwrócil głowę w drugą stronę i ujrzał ciebie martwą. Poderwał się i klęcząc obok twojego ciala znów obrócił się na chłopaków.
- Tak nam przykro...
- Nie! N-Nie! - zaczął rozpaczać, tuląc cię do siebie. Jego rozpaczliwy krzyk było słychać nawet w najglebszych zakątkach Nanba.
- Ona chciała naprawić swój błąd.
- Nie! JAK MOGLIŚCIE NA TO POZWOLIĆ! JAK?! JAK!?
- Jyugo... My nie mielismy na to wpływu -mówil dalej Nico, ocierajac łzy rękawem.
- Proszę nie! Oddajcie mi ją z powrotem! Oddam to i następne życie, tylko dajcie jej żyć! - tulił cię do siebie coraz mocniej, wznoszac w niebiosa swe prośby.
Łzy spadające jak wodospat rozbijały się o twoje zlodowaciałe ciało bez życia. Sagaroku ściągnął z łysej głowy czapkę po czym oddał hołd taki sam, jak należał się każdemu strażnikowi, który zmarł za murami więzienia. Chłopak tulił i rozpaczał nad twoim ciałem. Nie dopuszczal do siebie wiadomości, że ty możesz nie żyć, że nigdy cię już nie zobaczy. Płuca nie nadążały nabrierać kolejne oddechy. Dłonie coraz bardziej się trzesly, a przez na wpół trzeźwy umysł przechodziły najdziwniejsze myśli i planu tylko po to, by cię spotkać.
- Kocham cię, rozumiesz? Kocham! Kocham jak nikogo innego! Poznałem cię przez przypadek, lecz był to najszcześliwszy przypadek w moim życiu. - Zacisnął mocno powieki i wykrzyczał wszystko na jednym wdechu. - Wykrzyczałbym całemu światu i każdemu z osobna jaka jesteś wyjątkowa.
- Myślałam, że ja jestem twoim światem... - wyszeptałaś ochrypnietum głosem, uchylajac do gory jedna powieke.
- (T/i)... - Podniósł zapłakane oczy na ciebie, nie wierząc własnym uszom.
- Ja...
- Tak, bardzo cię kocham. - powiedział, znów przytulajac cię do siebie.
- Wiem, słyszałam to już jakies... Czekaj, dwa... cztery, sześć, osiem... Osiem razy!
- Czyli ty...
- Oj bez przesady, ja też chcę mieć jakąś radość zmartwychwstajac. Nie chcę tak po prostu. - Uśmiechnęłaś się delikatnie, wciąż nie do końca otwierajac oczy.
- MIAŁ CI EFEKTY SPECJALNE ZAŁATWIĆ, KURWO?! - krzyknal Hajime, zdzielając cię czapką. - Sprzatasz ten cały śnieg! Szufla i jazda! Plus tamci cela! Myslisz ŻE jak umrzesz i potem zmartchywtsaniesz, to bedzie okej? Nie! Wiesz ile bym musiał protokuł psiać?
- Ile? Pewnie prędzej byś ołysial! - odparłaś żartobliwie.
- Wypier****j do roboty! Co ja bym miał niby zrobić z twoimi zwłokami? W ocean rzucić?! Skarzenie biologiczne, ciebie się nawet ryba na wygłodzeniu nie chyci!
Podczas gdy Hajime dostawał epilepsji, wy w spokoju *polowicznym* mogliście nacieszyć się sobą. Nie potrzebowaliście już więcej słów, pragnęliście tylko swojej bliskości, dłonie delikatniejsze i cieplejsze, chwila dłuższa, a pocałunek słodszy, niż poprzednio. Oto nagroda jaką otrzymałaś za walkę.