Obudziłaś się, ręką szukałaś Jyugo. Zawsze był obok ciebie, lecz nie tym razem, zaniepokoiłaś się nie co. Wstałaś i obejrzałaś się po celi, było już kompletnie jasno, nie było mowy o jakiś rannych ćwiczeniach. Pusto! Pusto! Poderwałaś się i podszłaś do krat, oparłaś się o nie ledwie dłońmi, a one wypadły z zawiasów. Przerażona nie wiedziałaś co się dzieje, pobiegłaś do biura Hajime. Drzwi były zamknięte, gdy miałaś już odchodzić usłyszałaś rumor.
- Oy! Jest tam ktoś?! To nie jest już śmieszne Hajime ty łysa glaco! -Wrzeszczałaś, bijąc pięściami o drzwi. W końcu nieco bardziej zdenerowana niż zwykle rozpędziłaś się i taranem weszłaś na drzwi wbijając na nie ramieniem. To był błąd, ramie tylko chrupnęło. Jeszcze bardziej wścieknięta, zaparłaś się rękoma w futrynie i z całym impetem wywarzyłaś drzwi stopami.
Rozejrzałaś sie po biurze, tu też było pusto. Nagle coś ci sie rzuciło w oczy był to ten przytsojny niebieskowłosy strażnik. Związany i zakneblowany wił się w kącie. Podbiegłaś do niego i uklęknęłaś. Sciągnęłaś białą szmatkę z jego ust, meżczyzna mocno dyszał, był przerażony, płakał.
- Baby Boy, co sie stało? Kto ci to zrobił? -Pytałaś próbując roziwazać linę krępującą jego nadgarstki i kostki.
- By... By... Była... - Mówił, zanosząc się wciąż płaczem.
- Spokojnie, jestem i nie dam cię skrzywdzić. Teraz powiedz kto to ci zrobił? -Zapytałaś spoglądajac w oczy mężczyzny i ocierając kciukami jego łzy.
- By-ła tu nowa więźniarka... - Wydusił z niemałym trudem.
- Gdzie jest reszta? - Spojrzałaś na biurko Hajime.
- Nie mam pojęcia, to był ułamek sekundy. Poczułem jakiś gaz, potem jak Hajime bił się z kimś, a potem... a potem... - Mężczyzna znów się rozpłakał.
- Spokojnie już, nie masz sie czego bać. Zostaniesz tu i się zabarykadujesz. Znajdę resztę i wrócę po ciebie. Jasne? Jesteś dużym chłopcem, dasz radę . - Głaszcząc chłopaka po niesbiekich włosach starałaś się go uspokoić.
- Nie! Nie! Nie mozesz mnie tu zostawić! -Krzyczał, chwytając cie za nogę.
- Eghh, macie tu jakąs broń? Cokolwiek, to więzienie coś musi być. - Zapytałaś, zastanawiajac się.
- Za tą dużą szafą jest sejf, a w nim dawno nie używana broń. Zakazano nam gdy jeden z strażników zabił więźnia. -Powiedział wskazując na duży drewniany mebel. - Chwycilaś za jego drzwi i przewróciłaś do przodu.
Strażnik podbiegł szybko i otworzył sejf schowany w ścianie, "stary sprzęt" okazał się całkiem współczesny. Martwił cię tylko jeden fakt, w starciu z "nią" broń była bezużyteczna. Wzięłaś do ręki sprawny pistolet, nabiłaś magazynek nabojami po czym przeładowałaś. Podobnie zrobiłaś z pistoletem strażnika. Wzięłaś kilka magazynków zapasowych oraz szarą torbę leżącą na biurku jednego z uprowadzonych strażników. Wiedziałaś, że trzymają tam leki Nico na wszelki wypadek.
- Myślisz że damy radę? - Zapytał smutnym głosem,w jego oczach wciaż były łzy.
Podeszłaś i usmiechnęłaś się by dać mu trochę otuchy. Otarłaś łzy po czym wręczyłaś dodatkowy magazynek.
- Jeszcze zrobimy im z dupy ser szwajcarki.
Szliście dość długo, absolutna cisza. Jak gdy by wszyscy uciekli bądź wymarli. Niektóre korytarze były zamknięte co wydawało ci się dziwne. Napotkane kolejne drzwi były niedostępne, i nie możliwe do sforsowania.
- Posłuchaj, jak powiem ci żebyś uciekał zrobisz to, jasne? - Zapytałaś niezwykle poważnie.
- Ale dlaczego?