Etylium - Epizod I - Anioła cień (2/2)

5 1 0
                                    

*Ten soundtrack pasuję od przedostatniego akapitu. Do poprzednich nadal pasuje soundtrack z poprzedniej części. To tak na marginesie ^^* 

------------------------------------------------------------------
Wszystko było kontrolowane przez naturę, a działania związane z promieniowaniem zmieniały świat nie do poznania. Drzewa wyglądały inaczej, przypominały tylko puste kory bez liści ... nie były takie same, nie przypominały niczego, co było przed tym koszmarem. Rośliny też, było ich dość mało, ale w tej chwili ich kolor był nieco bardziej jasną paletą. Były one granatowe, purpurowe, niektóre z nich były jasne, wydawało się nawet, że świeciły własnym blaskiem, ale także blade jak nastrój tego świata, czyli pełen szarych i nieżywych gatunków, które jeszcze istniały niegdyś w ekosystemie. Szkielety samochodów, które dawno już straciły swoją użyteczność, a rdza tak głęboko zalęgła się w tej materii. Pęknięty, zarośnięty bruk. Kiedyś nowe drogi są teraz zarośnięte na wszelką miarę, nawet kwiaty gatunków nieznanych przed dniem Zero, jak fioletowa, większa róża, z mniej przyjazną aparycją.

A ponadto bezlitosna cisza, tylko szept powietrza, tak poważny wyraz braku warunków atmosferycznych, jak i imitacji niegdyś pełnej życia skorupy ziemskiej. Jest jak zwiastun śmierci, która zbiera żniwo przez cały czas. Nawet promienie słońca i chmur wydawały się bardziej ponure niż zawczasu. Coś w tym było, skłaniało wręcz do pewnej refleksji, że brakowało nam chęci do utrzymania piękna, która dała nam jak żyć. W tym momencie wędrujemy pośród grobowców. Stało się tak wiele okropności, tyle rozpaczy, że wszystko pochłonęło każdy cal ziemi i powietrza, przy każdym wdechu oraz pod każdym względem. Może czuć i widzieć, ale to było normalne. Można się przyzwyczaić, gdyż niestety nie było innego wyjścia. Jego czujność była bardzo konkretna, skupiał się nawet na własnym cieniu. Spostrzegawczy na tyle, by móc wyczuć kogoś nawet z kilometra. Jednakże inną sprawą jest to, czy jest to dzień, czy jednak pora nocna. Z czasem, gdy dominuje ciemność, nawet on nie może być niczego pewny, właśnie dlatego schronienie w tym czasie jest priorytetem. W przeciwnym razie sen byłoby nawet samobójstwem, ponieważ niebezpieczeństwo jest na zupełnie innym poziomie.

Na ostatniej prostej zbliżał się, skupiając się na tym, czy w pobliżu jest ktoś. Była pustka, jak makiem zasiał ... Nic nie było ciężkie, czuło się jak ciężar na ramionach, nogach, nawet w sercu, jednak wypierał się tego. Miał doświadczenie w tym, co rozwinął przez ponad 20 lat. Był na wejściu ... Tak, jak parę dni temu drzwi są nadal zamknięte. Po tym wszystkim, co można byłoby nazwać szczęściem, po jakimś czasie wciąż jeszcze nie doszło, chociażby częściowego splądrowania jakiegoś miejsca. Jest to być możliwe, że coś jeszcze zostało. Najprawdopodobniej spowodowane niezdolnością do wzięcia większej ilości produktów. Tym razem nie musiał polować na szczęście. Konieczne było uzupełnienie zapasów. Cały czas patrolował to miejsce i nie miał nic innego do roboty, niż oglądanie z odległości około 300 metrów, jeśli ktoś nie nadchodzi ...

Jeśli ktoś zakradł się ... Musiał szybko i cicho wyeliminować intruza. I nie ma znaczenia, czy to człowiek, czy stworzenie. Będzie miał wystarczająco dużo czasu, aby to zrobić. Powoli podszedł do celu swojej podróży. Będąc pod drzwiami, zauważył coś, co było dość dziwne. Te drzwi były ... otwarte. Jakoś nie zauważył tego wcześniej. Była tylko jedna opcja. Ktoś jeszcze był w tym obszarze w przeciągu tych kilku minut. Ktoś tak doświadczony, a może nawet bardziej. Po cichu otworzył je, starając się nie skrzepiać drzwiami, aby przypadkiem nie przywołał tu tych przerażających istot ani ludzi pozbawionych skrupułów. Próbował po cichu otworzyć przejście, co mu się nienagannie udało. Ten sklep był prawie pusty. Jednak w tym wypadku ów słowo stanowiło niemałą różnicę. W środku kufli było dużo jedzenia, wody i lekarstw. Było tak wiele, że ledwo mógł pomieścić ... ale wiedział, jak to zrobić, ale zauważył, że było w tym coś niepokojącego. W końcu drzwi były otwarte, a Aaron był przez jakiś czas w drodze powrotnej do drzwi wejściowych. To był błąd, który musiał naprawić. Wyglądało na to, że wszystko leżało przez krótki czas. Ktoś tu niedawno był. Nagle jego intuicja coś mu powiedziała. I wyczuł czyjąś obecność. Coś się zbliżało. Natychmiast, gdy wyjął broń i gdy ktoś wszedł nieświadomy zagrożenia, młody mężczyzna natychmiast wskazał obcego:

- Ręce do góry! - powiedział głośno, ale nie na tyle, aby można to było uznać za wołanie.

Drugi mężczyzna również był w masce podobną do jego. Miał zielone oczy z inteligentnym błyskiem Twarz podobna do stereotypowego bibliotekarza po czterdziestce. Widać też, że miał doświadczenie w przetrwaniu i to w takim stopniu, że zanim Aaron go zauważył, intruz wyjął pistolet i wycelował w niego, zanim młodszy z nich zdążył zareagować. Obaj stali i celowali pomiędzy siebie.

Po chwili nieznajomy powiedział: - Możemy się dogadać — odpowiedział zaskakująco spokojnie, nadal wręcz wiercąc w niego wzrokiem.

Była to osoba mówiąca, która chce dojść do porozumienia w sposób pokojowy i sprawiedliwy. Aaron też milczał, wciąż celując w głowę, ale w jego oczach było trochę więcej spokoju ... Nie chciał strzelać niepotrzebnie. Wiedział, że ta sytuacja nie jest łatwa i zrozumiał go na swój sposób. Do tego miał na myśli przetrwanie, i to była jego sprawa numer jeden. Nieznajomy kontynuował wątek — wezmę połowę zapasów, a ty zajmiesz się resztą ... bez żadnych sztuczek ... - mężczyzna w średnim wieku powiedział jasno i wyraźnie — Aaron wciąż milczał, ale widział, aby lepiej zaakceptował jego propozycje, zrobił dwa kroki w tył i zaczął brać rzeczy, podrzucając mu co nieco. Nagle usłyszeli dźwięk przypominający uderzenie pięścią drewnianą ścianę. Odwrócił się gwałtownie w bok, celował nieco w broń, ale nieznajomi nie zrobili tego, ale wykorzystał tylko okazję, celując w głowę i chciał zastrzelić młodego człowieka. Była to jedyna szansa dla starszego mężczyzny na wzięcie całego łupu. Palec już naciskał spust. Jednak Aaron był nieco szybszy. Odwrócił się szybko i strzelił własną bronią prosto w głowę bez zastanowienia. Instynkt jego wieloletniego doświadczenia przechytrzyła jego niedoszłego zabójcy o włos, a intruz zsunął się na bok, niczym kłoda, z gałkami ułożonymi w zez i z pustym wyrazem twarzy, został zalany krwią z otworu utworzonego przez kulę. To cud, że jego głowa się nie rozpadła. Być może broń Aarona była już na granicy użyteczności i właśnie w tym momencie był to znak, który to potwierdza.

Aaron wpatrywał się w niego przez chwilę, obserwując powoli pulsującą krew. Wyglądało na to, że krew ma najbardziej przejrzysty kolor niż inne barwy, jakie znajdują się w zasięgu jego oka. Po chwili spoglądają na martwe ciało, począł bez wyrazu zabierać to, co ma. Maska była bezużyteczna, chciał strzelać gdzie indziej, na przykład w serce. Niestety nie miał wystarczająco dużo czasu, aby o tym pomyśleć. Jedyne, czego potrzebował, to jego strzelba z nabojami kalibru 9 mm i para pocisków dla tej broni. Zostawił paszport z pieczątką nieznanej firmy.


Raczej biorę to ... I tak to jest bezużyteczne ... - jednak przypomniał sobie o swoim nawyku. Zbieranie pamiątek po śmierci przeciwników w ramach możliwości. Zabiera zdjęcie swojej ofierze. Nie potrzebował niczego więcej, przypomniał sobie to ... tylko spojrzał na ich dokument i zapamiętywał je. I naboje, miał ich 5, w tym jeden z niezbyt ostrą końcówką, ale wziął je na wszelki wypadek. Potem przykucnął nad martwym mężczyzną i zamknął mu powieki, które pokrywała krew na reszcie twarzy. Po zapakowaniu wszystkiego opuścił sklep i przeniósł się na świat. Świat, który kiedyś był tak dobrze znany ludzkości, a teraz wydaje się im obcy, jakby byli na innej planecie ... planecie pełnej koszmarów, ale także pięknej ...  

EtyliumWhere stories live. Discover now