Yoongi nigdy nie potrzebował budzika w postaci naturalnych promieni słonecznych. Był on bowiem w bliskich stosunkach z tryskającą energią Nadzieją, zwaną również Słoneczkiem czy też -bardziej oficjalnie -Jung Hoseokiem. Nie było mowy o tym, że Min mógłby zaspać do pracy czy na wcześniej umówione spotkanie. Hobi był niczym alarm w telefonie, który nie daje za wygraną choćby nie wiadomo jak wiele razy usiłowałoby się go wyciszyć.
Istniało jednak wiele różnic pomiędzy urządzeniem a człowiekiem, wśród nich ta jedna, najistotniejsza -Yoongi nigdy nie byłby w stanie rzucić Hoseokiem o ścianę. Po pierwsze dlatego, że ten był za ciężki, a po drugie -za bardzo by tego żałował.
Z tego też powodu, kiedy to chłopak bladym świtem wtargnął do domu blondyna i wybudził go ze snu o tak barbarzyńskiej porze, nie był on w stanie zrobić nic poza machnięciem ręką.
Wiedział, że sen może już sobie darować. Wstał więc i powolnym krokiem skierował się do łazienki, gdzie już po chwili usłyszał jak Jung kontynuuje robotę, brutalnie wybudzając Jina, perfekcyjnym zepchnięciem go z łóżka. Mógłby przysiąc, że przeraźliwy pisk, który dobiegł do jego uszu pochodził z zepsutego wentylatora, ale koniec końców zdał sobie sprawę, że nieudolnie próbował oszukać system, bowiem hałas spowodowany był lamentem zwijającego się z bólu Seokjina. Wzdychając w duchu mimowolnie uśmiechnął się do siebie i po szybkim prysznicu dołączył do przyjaciół w kuchni.
-Hejka -przywitał się, siadajac do stołu.
-Hejeczka Yoonnie! Patrz, jakie cudne śniadanko nam gosposia szykuje!
-NAM? Dla zwyrodnialców nie ma jedzenia. Yoongi, na co masz ochotę?
-Hej! Ale ja też jestem głodny! -załkał, próbując dosięgnąć talerza z naleśnikami.
-Tu mi czołg jedzie, kanalio.
-No daj spokój! Ja chciałem dobrze!
-Przez twoje 'dobrze' niedługo trafię na chirurgie! Co będzie następne? Wypchniesz mnie przez okno, żeby zobaczyć orszak ślubny? A nie, czekaj. Tyś to już zrobił! -warknął pretensjonalnie, rzucając przyjacielowi gromiące spojrzenie.
-Miałeś nie wypominać...To było pierwsze piętro, no i nie zrobiłem tego umyślnie! Jesteśmy przyjaciółmi, Jinnie!
-Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.
-No właśnie! Wię poratuj mnie, bo umieram z głodu...
-Ty się jakoś nie paliłeś do pomocy.
-Miałem się teleportować na parter, żeby cię złapać?
-NO A JAK?
-Jin, daj spokój. Nakarm go, przepraszał cię już tyle razy, że nawet grzech pierworodny sam z siebie by go opuścił -wtrącił w końcu, wykładając się na blacie stołu. Czasami zastanawiał się jakim cudem ci dwaj się jeszcze nie pozabijali, bo kłócili się o najdrobniejsze sprawy. Mimo wszystko...kochali to w sobie i Yoongi także to w nich uwielbiał.***********************
-Za ile będziemy? -zapytał Hoseok, już po raz kolejny z rzędu.
Jechali od jakiejś godziny, a podróże samochodem z Jungiem momentami wykańczały bardziej niż jakiekolwiek ćwiczenia fizyczne. W prawdzie po jakimś czasie przebywania z nim zwyczajnie szło się przyzwyczaić, ale krajobrazy za oknem nie zawsze były w stanie ukoić ból poszarpanych nerwów.
-Mówiłem już, że jeszcze z jakąś godzinę...Przypomnieć ci, że zaledwie po 20 minutach jazdy, musieliśmy się zatrzymać, bo odezwał się twój żołądek? -upomniał go Jin, nie odrywając wzroku od jezdni.
-Hobi, usiądź spokojnie -poprosił blondyn, zerkając z pod na wpół przymkniętych powiek. Wyglądał jakby za moment miał zasnąć i poniekąd nie było to dalekie od prawdy. Fakt, był senny, ale zawsze kiedy miał oddawać się w opiekę Morfeuszowi, przylatywały wredne stworki z wielkimi workami po brzegi wypełnionymi masą myśli. Nie znały słowa "litość" na większą skalę, a Yoongiemu kompletnie nie było to na rękę. Martwiły go bowiem dwie sprawy, powiązane z dwoma różnymi osobami.
-Idziesz spać? -spytał Jin, zerkając na odbiającą się w lusterku twarz blondyna.
-Chciałbym.********************
Kiedy dojechali na miejsce, zegarek wskazywał godzinę 10:20. Spotkanie z pośrednikiem nieruchomości mieli dopiero następnego dnia, woleli jednak być wcześniej, a przy okazji postanowili troszkę pozwiedzać.
Żaden z nich nigdy jakoś szczególnie nie interesował się historią kraju, jednak podczas wycieczki po jednym z pałaców ich umysły poczęły chłonąć wiedzę niczym Magda Gesler makaron z talerza. Poczuli, że mogą być dumni. I byli, aż do momentu, gdy ich nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Bańka przeszłości rozprysła się, gdy oczom chłopców ukazała się oaza ukojenia.
-KAWIARNIA, ŚWINCI PAŃSCY, DALIBÓG!* -wrzasnęli, dopadając się do krzeseł.
-Ciszej, matko...-skarcił ich nieco zażenowany Min, zakrywając twarz dłonią.
-Co zamawiacie?
-Kawę, mocną kawę -odpowiedział zdecydowanie, nawet nie zaglądając do karty.
-No tak, ale...wiesz Yoonnie, tutaj masz duży wybór lepszych rzeczy.
-Wystarczy zwykła czarna -ponowił przekaz, uśmiechając się lekko.
-Ja wezmę latte, karmelowe z bitą śmietaną -mruknął Jin, choć niezbyt zdecydowanie.
-Kurcze, za dużo tego tutaj. To ja chyba zdecyduję się na czekoladę!
Kelnerka, która podeszła do ich stolika była bardzo ładna. Drobna, ciemnowłosa licealistka, która zapewne dorabiała sobie po zajęciach. Posłała w kierunku Jina nieśmiały uśmiech, na co ten zareagował odruchowo, puszczając do niej oczko.
-Czy są panowie zdecydowani i mogę odebrać zamówienie?
-Oczywiście. Pozycja 3, 9 i 12 -odpowiedział Kim, nie tracąc kontaktu wzrokowego z dziewczyną.
-W porządku, zapisałam. Proszę o chwilę cierpliwości -powiedziała cicho, odchodząc.
-Jin, pedofilia jest zakazana -skarcił go Hoseok, sprzedając kuksańca w żebra.*******************
-Podoba wam się tutaj? -zagadnął Jung, podczas wieczornego spaceru.
Przechadzali się wzdłuż ulicy przy której znajdował się ich hotel, który nawiasem mówiąc nie powinien był zdobyć 4 gwiazdek.
-Jest naprawdę fajnie -stwierdził Seokjin z uśmiechem na twarzy. Już od dawna chciał przeprowadzić się do stolicy, aby móc otworzyć tam własną restaurację. Miał nadzieję, że kiedyś uda mu się spełnić to marzenie -i oto nadazyła się okazja. Zrobił krok naprzód. W dodatku wraz z przyjaciółmi u boku. Czego chcieć więcej?
-Yoonnie?
-Czekajcie, cicho -rozkazał, przykładając palec do ust.
Polecenie natychmiast zostało wykonane, a spojrzenia skierowane w stronę, którą wskazywał palec drugiej dłoni. Ustronne, ciemne miejsce zwane zaułkiem, a tam trzy sylwetki. Dwie rozbudowane, trzecia zaś drobniejsza, lecz nie wątła. Blondyn mrużył oczy, próbując dostrzec twarz niższego chłopaka. Był niemal przekonany, że skądś go znał. Może kiedyś mijał go na ulicy? Jakiś teatr? W pracy? Nie, to nie było to.
Znacznie zmarszczył brwi, zwracając uwagę na kolor czupryny dręczonego. Była ruda. Czyżby..?
-Chdźmy lepiej...Yoongi? Nosz, Yoongi..!
Stłumiony krzyk Jina nawet nie musnął uszu chłopaka, który bez większego namysłu ruszył na pomoc rudowłosej ofierze. Może i powinien był naradzić się z przyjaciółmi, ale gdyby najpierw pomyślal, najzwyczajniej w świecie by stchórzył. Nie mógł jednak, szczególnie, że jedynymi osobami które mogłyby zainterweniować byli wyłącznie on, Jin i Hobi. W tamtym momencie nie potrafił dostrzec innej opcji, jak natychmiastowe działanie.
-Hej, zostawcie go.
Oprawcy niemal od razu obrócili głowy w jego stronę. Ich twarze wyglądały nadzwyczaj paskudnie. Nie z powodu blizn, dziwacznych zniekształceń czy narośli, ponieważ nie posiadały takowych mankamentów. Ich wyrazy były przepełnione pczuciem wyższości nad innymi, a właśnie tego Yoongi nienawidził najbardziej.
-Coś jeszcze?
-Tak. Zadzwoniłem na policję -oznajmił spokojnie, wskazując na telefon.
-I co? Mają nas zgarnąć za spotkanie z przyjacielem? -spytał jeden z nich, czochrając niższego po włosach.
-Przyjacielem?
-Tak, przyjacielem. Nie, Taehyungie?
-T-tak...
"Taehyungie?" -pomyślał sobie i wszystko stało się jasne.
-A więc to, że go zastraszacie nazywacie przyjacielskimi stosunkami?
-Nikt tu nikogo nie zastrasza, dzieciaku. Lepiej uciekaj, jest już dawno po dobranocce!
Oboje głośno się zaśmiali, machając rękoma na pożegnanie.
-Własnie, więc radzę wam stąd zmiatać. Policja uwielbia zgarniać niegrzeczne dzieci z podwórka.
W tym samym momencie rozbrzmiała syrena policyjna, na co mężczyźni zareagowali wiązanką przekleństw, natychmiastowo zrywając się do ucieczki.
-Dziwne...wcale nie dzwoniłem na policję -mruknął Min, rozglądając się. Po radiowozie nie było śladu.
-Ahahaha, aż się za nimi kurzyło! -zarechotał Jung, wymachując telefonem.
-Puściliśmy to z YouTube -wyjaśnił Jin, podchodząc wraz z Hobim do blondyna.
-Idioci -uśmiechnął się, po czym odwrócił do chłopaka, który próbował odejść.
-Nic ci nie zrobili, Taehyung..? -spytał nieśmiale, uświadamiając sobie, że osobą której pomógł był ten sam TaeTae, o którego martwił się przez kilka poprzednich dni.
-...nie. Jest w porządku, dziękuję.
-Ej, to ten Taehyung?
-Chyba tak.
-Ten..? -zdziwił się rudowłosy, w końcu zerkając na twarz wybawcy. -...Yoongi?
-Hej, Tae...**************
"*KAWIARNIA, ŚWINCI PAŃSCY, DALIBÓG! "
↓
↓*Czytałam mangę, gdzie ludzie mówili tak typowo po góralsku xd
/Dop.aut./: W mojej głowie to lepiej wyglądało
Wypaliłam się
Piszę Sope na laptopie
Też nie wychodzi ;cP.S: Przepraszam za błędy, bardzo bardzo *ukłon*
CZYTASZ
Fragile like ice ||Taegi
RandomZwykły chat Zwykła wiadomość Zwykła odpowiedź Zwykła rozmowa Niezwykli chłopcy "Jesteś gwiazdą, dzięki której zawsze trafię tam, gdzie powinienem, mimo że wszyscy już dawno odcięli ode mnie swoje światła." Min Yoongi jest 21-letnim chłopakiem, chor...