#13

1.2K 93 17
                                    

Odkąd sięgała pamięcią, zawsze ktoś przy niej był. I mowa nie tylko o rodzinie, bo także o służbie. Wszyscy, którzy ją otaczali byli do jej wyłącznej dyspozycji. Reagowali na każde skinienie palcem, na każdą łzę czy chrząknięcie. Była złotym środkiem, którego ludzie kurczowo się trzymali -lecz czy powinni? Nie była pewna.
Czuła, że czegoś jej brakuje. Czuła się pusta. I być może często zastanawiała się, dlaczego nie może być taka jak inni. Właściwie była. Gdyby zajrzeć w głąb jej ciepłego serduszka, dostrzec możnaby światło tak jasne, jak to opisywane przy wschodach i zachodach słońca, a może zdecydowanie jaśniejsze. Jednak nikt nigdy nie spróbował. Była książką z elegancką okładką. Stała na jednej z wyższych półek, będąc podziwianą przez resztę lektur z dołu. Prezentowała się doskonale, wręcz majestatycznie. Mimo to, to właśnie ona wciąż pozostawała zakurzoną, nietkniętą przez nikogo ozdobą z górnej, tak samo zakurzonej półki. Codziennie obserwowała jak ludzkie więzy coraz mocniej się zacieśniaja. Zazdrościła każdej napotkanej osobie. Nie była jedną z nich. Oczekiwano od nie perfekcji, utrzymania życia w ryzach, patrzenia z ukrytą wyniosłością, jak na elitę przystało. A przystało? Tak naprawdę nie wiedziała absolutnie nic. Przynajmniej tak się czuła.
Doszło do tego, że bała się iść -jak na nią przystało -z uniesioną głową i patrzeć prostym ludziom w oczy. Także była "prosta", dlaczego więc nikt nie traktował jej jak człowieka równego sobie?
Dyskomfort i ciągły mętlik w głowie, pomogły podjąć jej, prawdopodobnie najważniejszą decyzję w życiu.
Wyjazd do Korei pozwolił Miori na ponowne narodziny i start od zera.
Właśnie o to od początku chodziło.
Stała się zwyczajna dziewczyną, bez obowiązku bycia rozważną i pełną wdzięku damą.
Wreszcie mogła być sobą.
-Miori, ten chłopak cały czas na ciebie patrzy -powiadomił brunet, kiwając głową w stronę speszonego szatyna.
-Taehyung? -spytała, zerkając w tę samą stronę. Znała odpowiedź, uznała jednak, że grzeczniej byłoby dopytać i upewnić się w swoich przekonaniach.
-Jak go zwał, tak zwał, ale patrzy.
-To źle?
-Nie wiem. Jeśli tobie to nie przeszkadza, to nie ma w tym nic złego.
Dziewczyna zaśmiała się, kręcąc głową z dezaprobatą.
-Dlaczego miałoby mi coś takiego przeszkadzać? Nie martw się tak o mnie, Koichi.
-Jestem twoim bratem, zawsze będę się martwić -oznajmił, nadymając policzki.
Ona natomiast kochała, kiedy to robił. Uśmiechnęła się, po czym delikatnie starła resztki kremu z twarzy Koichi'ego. Wyglądał tak uroczo, że nikt nigdy nie wierzył, że był od niej starszy.
-A...Hej Miori-chan...
Gdy wyjątkowo znajomy jej głos obił się o uszy, zaskoczona obróciła się. Tuż obok stał Taehyung, niespokojnie przebierając nogami. Uśmiechnęła się więc do niego, by dodać mu otuchy. Nie dało to jednak oczekiwanych rezultatów. Wręcz przeciwnie. Chłopak otworzył szerzej oczy, jakby z przerażania i po szybkim odwróceniu się na pięcie, szykował się do ucieczki.
-Ani.Mi.Się.Waż.Jasne?
Nie do końca wiedziała kim był chłopak, który magicznie pojawił się tuż przed zestresowanym Kim'em, ale była mu wyjątkowo wdzięczna.
-Taehyung?
-T-tak..?
-Czy...masz do mnie jakąś sprawę?
-Ja...ten, wiesz...Bo...
-Boisz się mnie? Tae, niepotrzebnie...
-N-nie, nie! Ja nie...
-Człowieku, do rzeczy -warknął Koichi, już nieco zirytowanym tonem.
-Dziękuję braciszku, ale wolałabym sama z nim porozmawiać, więc...Moglibyście?
Towarzysz szatyna natychmiastowo skinął głową, przy okazji ruchem ręki dając znak Kisarze, że zaprasza go na kawę. Starszy nie miał zamiaru się kłócić, tym bardziej, że zyskał darmową kofeinkę. Żyć nie umierać, nie?
Zaraz po oddaleniu się dwójki upartych osiołków, nastała niezręczna cisza. W końcu jednak, ktoś postanowił wziąć się w garść.
-Miori-chan, ja..bardzo cię lubię, ale nie w taki sposób jak myślisz. Bo...strasznie mi się podobasz, kocham twój charakter, no i nawet kiedy mam zły dzień, chętnie idę ma zajęcia, bo wiem, że cię tam zobaczę i...
-Ojej, to bardzo miłe Taehyung, ale...Co chciałbyś mi przez to powiedzieć?
Nie była głupia. Wiedziała. Chciała jednak usłyszeć to bezpośrednio, w prostych, ujmujących wszystko słowach.
-Bo ja...zastanawiałem się czy...Czy nie zechciałabyś iść ze mną na randkę?
Dokładnie w ten sposób.
-Tak, z przyjemnością.
-TAK?
-Tak -potwierdziła, czochrając włosy chłopaka. Były takie miękkie, że trudno jej było zabrać rękę.
-Wow...
-Zaskoczony?
-Nawet bardzo! Znaczy...wiesz no bo...
-Nie musisz się mnie wstydzić. Czy masz jakiś pomysł, gdzie pójdziemy?
-Ja...tak naprawdę myślałem nad jakimś wspólnym spacerem, kolacją...
-Wspaniały pomysł -oznajmiła z zachwytem, klaszcząc w dłonie.
Chyba właśnie tak zaczynają się związki normalnych dziewczyn.

Fragile like ice ||TaegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz