#67

624 33 12
                                    

- Taehyung...''
- Tak?
,,- Proszę, wyjaśnij mi wszystko.


Zapach kawy i ciast zdawał się teraz wyjątkowo mdły. Żołądek Tae skurczył się - był niemal pewien - do rozmiaru orzecha włoskiego. Zacisnął wargi czując napływający na język kwaśny posmak, szczerze go nienawidził. Ludzie wokół rozmyli się, kasa fiskalna i muzyka przestały dawać o sobie znać. Jedynym co był w stanie usłyszeć było przyspieszone bicie własnego serca, które notabene wariowało jeszcze bardziej niż podczas jazd próbnych z Namjoonem.
- Tae...dobrze się czujesz? - mruknął Yoongi, wbijając wzrok w rozdygotane dłonie przyjaciela. - Słuchaj, nie chcę wywierać na tobie presji, ale sam rozumiesz...
- Wiem.
- ...
- Nigdy nikomu o tym nie opowiadałem. To bardziej pokręcone niż byś się spodziewał. Jesteś pewien, że...chcesz wiedzieć?
Blondyn pewnie skinął głową. Klamka zapadła.
Głęboki wdech. Wydech pełen niepewności.
- Zatem...Ci ludzie, których widziałeś. To nie są moi przyjaciele.
- To zdołałem sam zauważyć - chłopak skrzywił się, krzyżując ręce na piersi.
- No tak...- odchrząknął udając rozbawienie. - Są mi obcy choć znamy się naprawdę długo. Pamiętasz sytuację z Kookiem? Kiedy dzwonił, wypytywał...
Przerwał na moment aby zerknąć na drugi koniec kawiarni. Nawet z takiej odległości mógł dostrzec szeroki uśmiech Jeona.
- Ci ludzie...stworzyli swój własny gang, którego przez jakiś czas byliśmy częścią.


,,Smutne spojrzenie po raz kolejny tego wieczoru błądziło po zabałaganionym biurku.
Zeskoczyło z niego zauważając otwarty podręcznik na puszystym dywanie. Chłopak zastanowił się przez chwilę o której dokładnie zaczął się uczyć i jak wiele z tego czasu poświęcił na jedzenie czy zwykły odpoczynek przed telewizorem.
Oczywiście, że ani odrobiny, ale czy było to czymś nowym?
Westchnął głośno jednocześnie wstając z łóżka. Dokładnie w tym samym momencie usłyszał głos matki wołającej go z salonu. Nie odpowiedział, nigdy tego nie robił. Po prostu wykonywał polecenia. Właśnie tak go zaprogramowano.
Schodek po schodku, dębowe panele, wreszcie pozłacany próg salonu i zapach orchidei.
- Mamo? - zaczął spokojnie, zajmując miejsce tuż obok kobiety. Ta uśmiechnęła się subtelnie dając znak synowi aby zasiadł z nią do stołu.
- Chciałam serdecznie ci pogratulować, Taehyung. Twój wychowawca powiadomił mnie właśnie, że zostałeś laureatem konkursu biologicznego. Ponownie - dodała dumnie.
- Dziękuję.
- Nie cieszysz się?
- Och nie, wręcz przeciwnie. Jestem po prostu nieco zmęczony.
Kobieta zaśmiała się cicho zakrywając usta dłońmi.
- Prawdziwego zmęczenia, synu, zaznasz dopiero w naszym wieku. Teraz ciesz się życiem.''

- Oczywiście dla mnie życie...wtedy już dawno się skończyło. Szedłem do szkoły, na zajęcia pozalekcyjne, wracałem do domu, uczyłem się i kładłem spać. Czasami udało mi się zdążyć na odgrzewany obiad. Koło zataczało się wraz z wybiciem północy. Nienawidziłem tego. Postanowiłem więc skorzystać z danej mi rady i chwytać każdy kolejny dzień tak abym to ja kierował otoczeniem, a nie ono mną.
- Zbuntowałeś się.
- Zawalczyłem o siebie. Tak wtedy myślałem - mruknął zażenowany. - Dokładnie następnego dnia poznałem Minhyuna i jego kumpli. Roztaczali wokół siebie mrożącą krew w żyłach aurę. Wydawali mi się być ponad cały świat. Bałem się, ale...to dzięki nim nie skończyłem pod kołami samochodu, kiedy przez nieuwagę wszedłem na jezdnię wcześniej niż powinienem. 

,,- Stary, mało brakowało! - warknął czarnowłosy siadając obok niedoszłego trupa.
Pisk opon zapewne już na zawsze zapisał się w jego wspomnieniach. To był dosłownie ułamek sekundy.
- Dzię...dziękuję...
Drżąca dłoń zacisnęła się na materiale mundurkowej marynarki gniotąc ją z każdej możliwej strony. Dopiero teraz poczuł jak strach opanowuje jego ciało. Miał zacząć żyć, a nie pakować się na drugi świat. Tak niewiele brakowało.
- Ciesz się, że mam niezły refleks, inaczej już by cię z asfaltu skrobali, dzieciaku.
Wiedział o tym. Wiedział aż za dobrze.
- Mogę się jakoś odwdzięczyć? -spytał wlepiając nadal zaszkolne oczy w swojego bohatera.
Mężczyzna prychnął jedynie podnosząc się z chodnika. Otrzepał się po czym zerknął na wciąż wystraszonego chłopaka. Zaśmiał się wesoło wyciągając do niego dłoń.
- Spokojnie, nie gryzę. Jeśli chcesz się odwdzięczyć po prostu chodź ze mną. ''



- I poszedłeś - wtrącił blondyn, przejmując tacę od kelnera. - Twoja latte - dodał, podsuwając rudzielcowi napój pod sam nos.
- Poszedłem - przytaknął, chwilę po tym dziękując za podanie kawy. - Tylko wtedy jeszcze nie wiedziałem, że pakuję się w gniazdo szerszeni, których obywatelem miałem się niebawem stać.

 C.D.N

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejkaaaa~ Jak się macie? Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku. 
Ten rozdział...Nie mogę powiedzieć, że jestem z niego zadowolona, ale wydaje mi się, że lepiej napisać tego nie potrafię :((( Już od tak dawna nie pisałam...Muszę się rozhulać haha~ 
Przepraszam jeśli kogoś tym zawiodłam...Ale postaram się rozkręcić i poprawić! Na mały paluszek przysięgam, obiecuję i przyrzekam ;^; 

Fragile like ice ||TaegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz