1/5
Dzień wyjazdu Wiktorii i Marty
Właśnie siedzimy w salonie i nie możemy pogodzić się z faktem, że za 2 godziny Wiktoria i Marta wracają do Polski. Z nami są też Finn, Jeaden i Michel.
- Dobra, zostały jeszcze 2 godziny, trzeba coś zrobić- wyrwał się Jeaden
- Tylko co?- zapytałam
- Coś czego nigdy nie robiliśmy
- No raczej w 2 godziny nic ciekawego nie zrobisz- powiedziała Wika
- A zdziwiła byś się- wstał- dawajcie wychodzimy- ruszył w stronę drzwi, a my za nim
- J gdzie ty idziesz?- próbowała dogonić go Marta
- Zobaczysz- nie zwalniał
Doszliśmy do dosyć sporego parku rozrywki gdzieś na obrzeżach miasta. Co on nigdy nie był w wesołym miasteczku?
- Aha czyli to jest ta rzecz, której nigdy nie robiłeś?- zapytałam ironicznie
- Nie, czy jest osoba, która nie była w takim miejscu?
- To co tu robimy?
- Skoczymy na bungee
- Co do chuja? Wiesz, że musimy mieć 18 lat, a poza tym za półtorej godziny jest samolot
- Ty się nie martw, pracuje przy tym mój brat i na luzaczku nas wpuści, a na samolot zdążymy z palcem w dupie- upewniał nas
- Jak myślisz, że skoczę z tego czegoś to się grubo mylisz- pokazała Marta na dużą konstrukcje
- Skoczysz, skoczysz
- Nie!- powiedziała stanowczo
- Dla mnie tego nie zrobisz?- zrobił maślane oczy jak kot ze Shreka
- J nie rób tak, dobrze wiesz, że nie umiem się oprzeć temu spojrzeniu
- No i git, czyli każdy skacze- podekscytował się chłopak i pobiegl w stronę brata
Nasza piątka czekała zdezorientowana na Jeaden'a, a ja tylko myślałam jak z tego się wymigać. Chociaż skok na bungee jest na mojej liście rzeczy, które chcesz zrobić przed śmiercią. W moich oczach ewidentnie było widać strach, ale muszę być twarda.
Przyszedł do nas Jeaden i poinformował, że wszystko załatwił, złapałam Finn'a mocno za rękę i poszliśmy w stronę konstrukcji, z której skoczymy. Przed wyjściem na duży dźwig J dał nam żetony, które musimy przekazać facetowi, który będzie nas przypinał do uprzęży.
Całą szóstką weszliśmy na dźwig i jechaliśmy nim na platformę, ja ciągle się okropnie bałam, ale nie pokazywałam tego.
Pierwszy skoczył Jeaden po nim Marta, Michel, Wika i Finn. No i przyszła kolej na mnie i jak ten facet zapinał mnie w uprzęże to ciągle się go pytałam "Czy nic mi nie będzie?" albo "Czy jestem dobrze zapięta?". Od tych wszystkich pytań mężczyzna się zdenerwował więc już dla świętego spokoju skoczyłam. Chwilę patrzyłam w dół, aż w końcu się odważyłam.
Czułam jak wszystko w moim ciele się podnosi, a ja niesamowicie się darłam, pewnie jutro nie będę mogła nic powiedzieć.
- I jak było?- podeszli do mnie
- Yyy fajnie, ale nogi mnie bolą trochę
- Zaraz przestaną, za pierwszym razem też tak miałem- powiedział Jeaden
- Myślałam, że tego nie przeżyje- zaśmiałam się i przytuliłam do Finn'a- ej, ale mieliśmy zrobić coś czego nie robiliśmy
- No tak
- A ty już skakałeś
- No, ale wy nie, a teraz dawać kamraci wracamy, za godzinę samolot
- To ruchy, mój szofer nas zawiezie- powiedział Finn
Szybkim tempem poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do mojego domu po walizki dziewczyn. Nawet nie minęło 10 minut, a już byliśmy, razem z dziewczynami pobiegliśmy po walizkę i wróciłyśmy do pojazdu.
Całą drogę wspominaliśmy te wspólne chwile spędzone w Vancover, coraz bliżej lotniska czuła jak łzy napływają mi do oczu, tak samo jak żegnałam Finn'a w Polsce. Po kilkunastu minutach dotarliśmy, a ja zaczęłam płakać, tak jak dziewczyny. Przytuliłam je jednocześnie tak mocny jak tylko umiałam. Odkleiłam się od nich by mogły pożegnać się też z chłopakami, łzy leciały mi z oczu niczym z kranu.
Usłyszeliśmy komunikat, że pasażerowie lotu do Polski muszę iść na odprawę, ostatni raz przytuliłam mocno dziewczyny i podbiegłam do Finn'a. Płakałam mu prosto w ramię, nie chciałam patrzeć jak jedne z najważniejszych osób w moim życiu odchodzą.
Gdy Wiktoria i Marta zniknęły nam z pola widzenia poszliśmy do samochodu kierowcy Finn'a. Pojechaliśmy do mnie do domu razem z Finn'em, a J pojechał do siebie. Wbiegłam do pokoju, jak burza i rzuciłam się na łóżko płacząc w poduszkę.
- Jeszcze do nas przyjadą- usiadł obok mnie
- Wiem, ale chciałabym, żeby tu zostały
- Ja też- przytulił mnie co odwzajemniłam
- Kocham Cię
- Ja ciebie też księżniczko- pocałowałam go- W ogóle gdzie twoja rodzinka?
- Serio Finn, w takiej chwili? Pojechali nad jezioro, ale mama pisała że tylko na trzy dni, a już minęły
- Może zostali trochę dłużej
- Pewnie tak
- To co, oglądamy?
- Jak zrobisz dobre jedzonko to jasne
- Ja nic nie zrobię, ale może chińczyk?
- Dobra, wiesz co mi zamówić
- Ta- chwycił za telefon
Nasze zamówienie przyszło po 20 minuta i od razu wzięliśmy się do jedzenia, a w międzyczasie oglądaliśmy "The Book Of Henry", w którym gra Jeaden i na którym się popłakałam. Ten film jest po prostu cudowny. Po skończonym seansie poszłam spać, a Finn razem ze mną. Dzisiejszy dzień był dla mnie wyjątkowo trudny, prawie tak samo jak pożegnanie Finn'a, jak jeszcze mieszkałem w Polsce.
Pierwszy rozdział z maratonu kochani, miłego czytania
SŁOWA: 803
CZYTASZ
We were || Finn Wolfhard ✓ZAKOŃCZONE✓
Fanfiction- No co, ja naprawdę się w niej zakochałem, może na początku to nie bylo szczere, ale teraz jest. Może nie jestem poetą i powiesz, że to wszystko fejk, ale nigdy nie mów, że jej nie kocham bo dla niej bym umarł, chociaż bez niej już nie żyje! (Pierw...