Następny dzień 16:26
Razem z Finn'em siedzimy na ławce w parku zajadając się lodami. Ja wybrałam czekoladowe i to był zły pomysł, bo byłam cała brudna. Finn zawsze bierze te same, czyli miętowe z kawałkami czekolady.
- Finn? Nic się nie zmieni jak wyjedziesz prawda?- zapytałam trochę nieśmiało
- Co ma się zmienić? Wszystko będzie tak samo, tylko będziemy rozmawiać na facetime- wyjaśnia wszystko dokładnie
- Cieszę się, że cię poznałam- uśmiechnęłam się do chłopaka i go przytuliłam
- Ja tym bardziej!
W tej samej chwili zadzwonił mi telefon, była to moja mama z wiadomością, że mamy już wracać do domu. Razem z Finn'em ruszyliśmy w stronę domu. Po przekroczeniu progu budynku od razu usłyszałam głos mamy.
- Oli kochanie to wy?- zapytała się rodzicielka
- Tak mamo, to my- uprzejmie odpowiedziałam
- Podejdź proszę
- Okejo- od razu ruszyłam w stronę kuchni, gdzie była mama
- Skarbie będę musiała wyjechać na kilka dni, a dokładnie na tydzień- oznajmiła mi rodzicielka czegoś szukając
- Co? Gdzie? Po co?- zasypiałam ja pytaniami
- Jadę do Warszawy pozałatwiać kilka spraw
- To aż musisz jechać do Warszawy na cały tydzień?
- Tak, to bardzo ważne. Wkrótce się wszystkiego dowiesz, ale nie teraz
- No dobrze- nie drążyłam już tematu
- Proszę nie rozwalce domu- mówi z uśmiechem
- Jak Finn jutro jedzie, więc nie będzie kiedy porozwalać wszystkiego
- Ah no tak, dwa tygodnie już minęły
- Niestety- momentalnie uśmiech zszedł mi z twarzy
Mama wyjeżdża dzisiaj o 19. Siedzieliśmy razem z Finn'em trochę czasu z moja rodzicielka, dopóki nie musiała już wychodzić. Przed wyjściem pozostawiła mi pieniądze na najbliższy tydzień, porzegnała się ze mnią i Finn'em i wyszla.
Po wyjściu mamy wraz z chłopakiem poszłam na dach budynku. Oglądaliśmy jeszcze nie całkiem ciemne niebo, czekaliśmy na gwiazdy. To nasze ulubione zajęcie tutaj, nigdy się nam to nie znudzi.
Po 30 min gapienia się w niebo, ujrzałam spadająca gwiazdę, od razu bez zastanowienia pomyślałam o życzeniu.
Zażyczyłam sobie aby jak najszybciej po wyjeździe Finn'a znowu go spotkać na żywo. Może jestem głupia i wierzę w zabobony, ale wierzę, że to akurat się spełni.
Finn ma jutro samolot we Wrocławiu o 14:50. Postanowiliśmy, że tą ostatnią noc spędzi u mnie w pokoju.
Wspólnie ułożyliśmy "fort" z poduszek i kocy, tam się położyliśmy i oglądaliśmy bajki z naszego dzieciństwa. Kiedyś bajki były o wiele lepsze od tych co teraz puszczaja.
Jak nam się to znudziło, wzięłam gitarę i razem zaczęliśmy śpiewać różne piosenki nie tylko po angielsku. Poszliśmy spać po 22, chciałam, żeby Finn się wyspał przed droga, no ale coś mi to nie wyszło.
Wczesny ranek ok 6 rano
Wyszłam z naszej wczorajszej konstrukcji, która zdążyła się już zniszczyć i udałam się do kuchni. Finn jeszcze spał, więc poszłam do sklepu po składniki na śniadanie. Zrobiłam bekon i jajka sadzone, Finn mówił, że to jest jego ulubione śniadanie i, że w Vancouver je to codziennie. Zrobiłam jeszcze kawę tak jak zawsze rano i poszłam zobaczyć czy Finn już wstał, ale spał jak zabity.
Postanowiłam poczekać do 9 i dopiero wtedy go obudzić. Najwyraźniej poczuł moje spojrzenie, bo po zaledwie 20 minutach się obudził.
- Długo się tak na mnie patrzysz?- zapytał zachrypniętym głosem
- Yyy tak od 20 minut
- Aha dobrze wiedzieć, która godzina?
- 8:20- spojrzałam na telefon i odpowiedziałam
- Jest tak wcześnie, a ja wstaje, niemożliwe
- Na dole czeka już na ciebie kawa i twoje ulubione śniadanie królewiczu
- O pewnie królewna wszystko przygotowała
- No, a kto inny, ogarniaj się i zejdź lamusie- ruszyłam w stronę drzwi
- A było tak miło- udawał smutnego
- Będzie jeszcze gorzej jak nie zejdziesz- powiedziałam oddalając się od pokoju
Po jakiś 5 min Finn zszedł na dół. Zjedliśmy razem śniadanie i poszliśmy na zakupy. Zadzwoniłam do Wiki, czy by z nami nie wyszła, ale nie mogła.
Poszliśmy razem do galleri. Wybrałam ze sklepu spodnie i żółty crop top, Finn kupił jakieś pierdoły jak to zawsze on.
Musieliśmy już wracać do domu, bo za 30 min mieliśmy pociąg do Wrocławia.
Jak byliśmy w domu Finn dał mi bransoletkę z wyrzeźbionym jego imieniem i małym cytatem, miał to samo tylko, że z moim imieniem. To było coś pięknego. Zaczęłam dziękować Finn'owi, aż w koncu musieliśmy się zbierać na peron.
Godzinę później, Wrocław
Jedziemy na lotnisko, już czuję fale łez napływających do moich oczu. Nie chciałam, żeby wyjeżdżał, przyzwyczaiłam się jego w moim domu, będzie mi tego brakować.
Jesteśmy już na miejscu, gdzie Finn opuści Polskę, już nie mogłam opanować emocji i pozwoliłam łzą swobodnie spłynąć po moim policzku, Finn zrobił to samo.
Zdanie, że rozstania są trudne nabrało teraz sensu, to rozstanie było bardzo trudne.
Cały czas płakałam tak samo jak on. Staliśmy w uścisku dopóki nie musiał iść na odprawę, ja dalej stałam w tym samym miejscu, patrzyłam się na oddalającego Finn'a.
Po wszystkim wróciłam do domu, ciągle mając łzy w oczach, zaczęłam z nim pisać, ale to nie to samo jak rozmowa twarzą w twarz. Równo o 20 zasnęłam, co się nie często zdarza, żebym odpłynęła o tak wczesnej godzinie.
Poniedziałek, czyli czas na kolejny rozdział 😏 trochę smutny 😔 Do zobaczenia następnym razem.
W woli ścisłości Oliwia jak i jej rodzina doskonale władają językiem angielskim, bo mają rodzinę za granicę
SŁOWA: 840
CZYTASZ
We were || Finn Wolfhard ✓ZAKOŃCZONE✓
Fanfiction- No co, ja naprawdę się w niej zakochałem, może na początku to nie bylo szczere, ale teraz jest. Może nie jestem poetą i powiesz, że to wszystko fejk, ale nigdy nie mów, że jej nie kocham bo dla niej bym umarł, chociaż bez niej już nie żyje! (Pierw...