2/5
Tydzień później
Moja rodzinka już wróciła i jak prawie zawsze z przyjemnego snu wyrwała mnie Klaudia.
- Oli mama zrobiła naleśniki
- To dobrze- powiedziałam zaspanym głosem
- Chodź do kuchni- ciągneła mnie za nogę
- No okej, już idę- wstałam
Weszłam do kuchni i już na schodach poczułam cudowny zapach naleśników, czekolady i syropu klonowego. W pomieszczeniu była moja rodzicielka, Kuba, Klaudia i o dziwo Finn.
- Finn? Co Ty tu robisz?
- Przyszedłem po ciebie, ale jeszcze spałaś więc poczekałem, a twoja mama zaproponowała śniadanie
- To dobrze, przynajmniej nie będę się nudziła- usiadłam przy stole
- Koniec pogaduszek, do jedzenia- mama dała na stół talerz z naleśnikami i dodatki do nich
Wszyscy w spokoju zjedliśmy pyszny posiłek, a później poszłam z Finn'em do mojego pokoju. On został, a ja udałam się do łazienki wykonać poranną rutynę i się przebrać. Dzisiaj postawiłam na krótkie, czerwone spodenki z Adidasa i białą bokserkę.
Po wykonaniu wszystkich czynnościach wbiegłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko, na którym leżał zapatrzony w telefon Finn.
- Czy ty musisz tak skakać?- zapytał ironicznie
- Tak- położyłam się na niego
- Co dzisiaj robimy?
- Nie wiem, może zadzwonimy po tych przygłupów?
- Dobra, czyli maraton?
- Yep- chwyciłam za telefon i napisałam na naszej grupie
Coś się kiedyś da
Księżniczka: Wpadacie do mnie?
Pijak: Jak będzie alk to to będę i ja :)
Księżniczka: Ta marzenia
Pijak: I tak będę XD
Mills: Same
Jeaden: Ja przyjdę z Gaten'em
Księżniczki: Spoko loko
Lisica: Ja niestety nmg, mam sesję :'(
Księżniczka: Szkoda
- Już wszystko załatwione- powiedziałam do leżącego obok chłopaka
- Kto będzie?
- Zobacz sobie na grupie
- A Caleb?
- Nie wiem, nie odczytuje
_________________Wszyscy już są, zamówiliśmy pizze i zaczęliśmy oglądać filmy. Oczywiście nie obyło się bez kłótni przy wybieraniu filmu, ale doszliśmy do porozumienia i wybraliśmy horror.
Po kilkunastu godzinach znudziło nam się oglądanie więc włączyliśmy na głośnikach piosenki i zaczęliśmy tańczyć. Naszą zabawę przerwał dzwonek z telefonu.
- Wyłącznie to, mama Wiktorii dzwoni- wykrzyczałam, a oni momentalnie wyłączyli muzykę
- Halo Oliwka, to Ty?- mówiła roztrzęsiona
- Tak, co się stało?
- Wiktoria ona...- ucichła
- Co z nią?
- Ona ma- zaczęła głośno płakać- ona ma raka
- Co?- nie dowierzałam- jak to, jeszcze tydzień temu było wszystko dobrze- również zaczęłam płakać
- Został jej niecały miesiąc z nami- słyszałam jak ciężko było jej to powiedzieć
- Nie, to niemożliwe, co z leczeniem?
- Już za późno- ciągle mówiła przez łzy
- Wsiądę w pierwszy samolot i będę tam- rozłączyłam się i upadłam na ziemię
- Oli co jest?- podszedł do mnie Finn
- Wika, ona- miałam gule w gardle- ona ma raka- głośno płakałam
- Wszystko będzie dobrze- zaczęli mnie pocieszać
- Nie, nie będzie dobrze, został jej miesiąc- mówiłam przez łzy- Lecę do Polski, Finn sprawdzisz mi samolot?
- Tak, ale lecę z tobą
- Ok, idę powiedzieć mamie
Wbiegłam ze schodów, powiedziałam wszystko rodzicielce i wróciłam się spakować. Samolot miałam o 23: 00 więc nie zostało dużo czasu, Finn zarezerwował trzy bilety.
- Dla kogo ten trzeci?
- Dla Michel'a, są razem więc powinien być przy niej- oznajmił
- A on wie?- mówiłam pakując się
- Tak, dzwoniłem do niego, ja biegnę do domu się spakować, przyjadę po ciebie- pocałował mnie i wyszedł
- My też się zbieramy, pozdrów Wiktorię od nas- powiedziała Millie i również wyszli z mojego pokoju
Do walizki spakowałam tylko kilka ciuchów i rzeczy do higieny, nawet ich nie składałam, wrzucałem jak popadnie. Po 20: 00 byłam gotowa do wyjścia, ale samolot dopiero za 3 godziny.
Weszłam do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia bo od kilku godzin nie jadłam nic, no oprócz tej pizzy. Przygotowałam warzywa na patelnię i ryż, a wszystko z słodko-kwaśnym sosem. Zjadłam posiłek i akurat przyjechał Finn. Odłożyłam talerz do zmywarki, chwyciłam za walizkę, pożegnałam się z mamą i wyszłam. W samochodzie był już Michel więc od razu pojechaliśmy na lotnisko. Po krótkiej jeździe byliśmy już na miejscu.
- Głodni?- zapytał Michel
- Nie- powiedzieliśmy jednocześnie
- Ale ja kupię sobie kawe- powiedziałam
- To idziemy do Starbucks'a
Zamówiłam dwie kawy latte i sałatkę do samolotu, chłopaki wzięli gorącą czekoladę czego nie rozumiem bo było z 30 stopni. Usłyszeliśmy, że musimy iść już na odprawę więc poszliśmy do miejsca, gdzie ma się ona odbyć. Znów spędzę 16 godzin w samolocie.
SŁOWA: 680
CZYTASZ
We were || Finn Wolfhard ✓ZAKOŃCZONE✓
Fanfic- No co, ja naprawdę się w niej zakochałem, może na początku to nie bylo szczere, ale teraz jest. Może nie jestem poetą i powiesz, że to wszystko fejk, ale nigdy nie mów, że jej nie kocham bo dla niej bym umarł, chociaż bez niej już nie żyje! (Pierw...