33.

1.4K 55 29
                                    

2/5

Tydzień później

Moja rodzinka już wróciła i jak prawie zawsze z przyjemnego snu wyrwała mnie Klaudia.

- Oli mama zrobiła naleśniki

- To dobrze- powiedziałam zaspanym głosem

- Chodź do kuchni- ciągneła mnie za nogę

- No okej, już idę- wstałam

Weszłam do kuchni i już na schodach poczułam cudowny zapach naleśników, czekolady i syropu klonowego. W pomieszczeniu była moja rodzicielka, Kuba, Klaudia i o dziwo Finn.

- Finn? Co Ty tu robisz?

- Przyszedłem po ciebie, ale jeszcze spałaś więc poczekałem, a twoja mama zaproponowała śniadanie

- To dobrze, przynajmniej nie będę się nudziła- usiadłam przy stole

- Koniec pogaduszek, do jedzenia- mama dała na stół talerz z naleśnikami i dodatki do nich

Wszyscy w spokoju zjedliśmy pyszny posiłek, a później poszłam z Finn'em do mojego pokoju. On został, a ja udałam się do łazienki wykonać poranną rutynę i się przebrać. Dzisiaj postawiłam na krótkie, czerwone spodenki z Adidasa i białą bokserkę.

Po wykonaniu wszystkich czynnościach wbiegłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko, na którym leżał zapatrzony w telefon Finn.

- Czy ty musisz tak skakać?- zapytał ironicznie

- Tak- położyłam się na niego

- Co dzisiaj robimy?

- Nie wiem, może zadzwonimy po tych przygłupów?

- Dobra, czyli maraton?

- Yep- chwyciłam za telefon i napisałam na naszej grupie

Coś się kiedyś da

Księżniczka: Wpadacie do mnie?

Pijak: Jak będzie alk to to będę i ja :)

Księżniczka: Ta marzenia

Pijak: I tak będę XD

Mills: Same

Jeaden: Ja przyjdę z Gaten'em

Księżniczki: Spoko loko

Lisica: Ja niestety nmg, mam sesję :'(

Księżniczka: Szkoda

- Już wszystko załatwione- powiedziałam do leżącego obok chłopaka

- Kto będzie?

- Zobacz sobie na grupie

- A Caleb?

- Nie wiem, nie odczytuje
_________________

Wszyscy już są, zamówiliśmy pizze i zaczęliśmy oglądać filmy. Oczywiście nie obyło się bez kłótni przy wybieraniu filmu, ale doszliśmy do porozumienia i wybraliśmy horror.

Po kilkunastu godzinach znudziło nam się oglądanie więc włączyliśmy na głośnikach piosenki i zaczęliśmy tańczyć. Naszą zabawę przerwał dzwonek z telefonu.

- Wyłącznie to, mama Wiktorii dzwoni- wykrzyczałam, a oni momentalnie wyłączyli muzykę

- Halo Oliwka, to Ty?- mówiła roztrzęsiona

- Tak, co się stało?

- Wiktoria ona...- ucichła

- Co z nią?

- Ona ma- zaczęła głośno płakać- ona ma raka

- Co?- nie dowierzałam- jak to, jeszcze tydzień temu było wszystko dobrze- również zaczęłam płakać

- Został jej niecały miesiąc z nami- słyszałam jak ciężko było jej to powiedzieć

- Nie, to niemożliwe, co z leczeniem?

- Już za późno- ciągle mówiła przez łzy

- Wsiądę w pierwszy samolot i będę tam- rozłączyłam się i upadłam na ziemię

- Oli co jest?- podszedł do mnie Finn

- Wika, ona- miałam gule w gardle- ona ma raka- głośno płakałam

- Wszystko będzie dobrze- zaczęli mnie pocieszać

- Nie, nie będzie dobrze, został jej miesiąc- mówiłam przez łzy- Lecę do Polski, Finn sprawdzisz mi samolot?

- Tak, ale lecę z tobą

- Ok, idę powiedzieć mamie

Wbiegłam ze schodów, powiedziałam wszystko rodzicielce i wróciłam się spakować. Samolot miałam o 23: 00 więc nie zostało dużo czasu, Finn zarezerwował trzy bilety.

- Dla kogo ten trzeci?

- Dla Michel'a, są razem więc powinien być przy niej- oznajmił

- A on wie?- mówiłam pakując się

- Tak, dzwoniłem do niego, ja biegnę do domu się spakować, przyjadę po ciebie- pocałował mnie i wyszedł

- My też się zbieramy, pozdrów Wiktorię od nas- powiedziała Millie i również wyszli z mojego pokoju

Do walizki spakowałam tylko kilka ciuchów i rzeczy do higieny, nawet ich nie składałam, wrzucałem jak popadnie. Po 20: 00 byłam gotowa do wyjścia, ale samolot dopiero za 3 godziny.

Weszłam do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia bo od kilku godzin nie jadłam nic, no oprócz tej pizzy. Przygotowałam warzywa na patelnię i ryż, a wszystko z słodko-kwaśnym sosem. Zjadłam posiłek i akurat przyjechał Finn. Odłożyłam talerz do zmywarki, chwyciłam za walizkę, pożegnałam się z mamą i wyszłam. W samochodzie był już Michel więc od razu pojechaliśmy na lotnisko. Po krótkiej jeździe byliśmy już na miejscu.

- Głodni?- zapytał Michel

- Nie- powiedzieliśmy jednocześnie

- Ale ja kupię sobie kawe- powiedziałam

- To idziemy do Starbucks'a

Zamówiłam dwie kawy latte i sałatkę do samolotu, chłopaki wzięli gorącą czekoladę czego nie rozumiem bo było z 30 stopni. Usłyszeliśmy, że musimy iść już na odprawę więc poszliśmy do miejsca, gdzie ma się ona odbyć. Znów spędzę 16 godzin w samolocie.

SŁOWA: 680

We were || Finn Wolfhard ✓ZAKOŃCZONE✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz