Jungkook
Mocno chwyciłem ramiona plecaka, nerwowo wpatrując się w wiele głów przede mną w autobusie.
Usiadłem w tylnym rzędzie, co dało mi optymalny przegląd osób, które wchodziły i wchodziły, a także dawało mi trochę odpoczynku, czego po prostu potrzebowałem. Byłem zbyt zdenerwowany.
Z jednej strony chciałem po prostu zostać sam, z drugiej musiałem porozmawiać z kimś bardzo konkretnym – Taehyungiem. Po tym, jak uciekłem zeszłej nocy i w końcu dotarłem do domu, nie mogłem przestać myśleć, o naszej sprzeczce. Jak mógł mnie przejrzeć. Jak on to zrobił? Zauważył, zrozumiał, że mam bardzo szczególny powód, aby nie lubić tych cholernych kwiatów wiśni? Że moja niechęć do tych rzeczy wynika nie tylko z gustu, a z pewnej osoby?
Nie mógł tego wiedzieć, nikt mu tego nie powiedział, aż miało się wrażenie, że wiedział dzięki mnie. Jakbym był dla niego otwartą księgą, a jemu czytanie sprawiało przyjemność. Jakby mógł otworzyć każdą stronę we mnie i nauczyć się wszystkiego.
To był prawdopodobnie główny powód, dla którego się wystraszyłem, przeraziło mnie to. Jak do diabła on to odkrył?!
Kilkoma powierzchownymi rozmowami i spojrzeniami dowiedział się o mnie więcej, niż chciałem mu powiedzieć. I to sprawiło, że bałem się jeszcze bardziej. Co jeszcze zauważył? Co jeszcze wiedział, o czym nie miałem najmniejszego pojęcia? Nie chciałem tego.
Nie chciałem, żeby mógł tak łatwo dowiedzieć się czegoś o mnie, ze względu na jego przerażająco dobre rozczytywanie ludzi. Chciałem sam zdecydować, co przekazać mu o swoim życiu, lub przeszłości, a co nie.
I nigdy nie chciałem mu mówić o tym temacie.
Jednak musiałem również zdać sobie sprawę, że przesadziłem. Taehyung mógł wiedzieć, że coś w tym kierunku się wydarzyło w mojej przeszłości, którą opowiadał, ale nie mógł wiedzieć, że było to dla mnie tak ogromne brzemię, że byłem tak wrażliwy.
Więc musiałem go przeprosić. Nic wielkiego, ale nic nie było dla mnie tak trudne. Gówno nawet umiało przeprosić. A dla mnie, nawet mimo chęci, trudno było wypowiedzieć to jedno słowo.
Nie miałem czasu, aby kontynuować zastanawianie się nad tym lub próbować skleić odpowiednie słowa, ponieważ autobus zatrzymał się na przystanku, gdzie zawsze wsiadał Tae. Zacisnąłem mocniej palce na paskach i automatycznie przysunąłem plecak trochę bliżej mojego tułowia, wpatrując się w otwierane drzwi z sykiem.
Moje bicie serca przyśpieszyło, a gula utworzyła się w gardle, gdy szukałem wśród ludzi, zielonego pasemka na grzywce.
Gdzie on był? Niespokojny, patrzyłem na zewnątrz, ale tak jak w autobusie nie było go widać. Drzwi zamknęły się znów z sykiem, przełknąłem ślinę. Ponownie przeszukałem wzorkiem rzędy siedzeń, szukając znajomej postaci. Może po prostu usiadł, gdzie indziej, bo nie zauważył mnie tutaj?
Nagle, zdałem sobie sprawę, że tak nie było. Bez względu na to ile, na ile osób spojrzałem, nie zauważyłem Tae.
Nie było go tutaj.
Bez skutecznie nadal próbowałem przełknąć gulę w gardle, oparłem głowę o siedzenie.
To była moja wina. Nie chciał mnie już widzieć, byłem zbyt surowy. Gorzki uśmiech zakradł się na moje usta, próbowałem zignorować uczucie w moim brzuchu, biorąc głęboki oddech.Spieprzyłem to.
Dlaczego znowu to tak cholernie mnie zabolało? W przeciwnym razie nie miałoby to znaczenia, czy chciałem mieć z nim kontakt, raczej bym się ucieszył, gdybym został sam.
Nie tym razem. Czułem się źle.Resztę jazdy autobusem nie pamiętam. Byłem tak zagubiony w myślach, że nie potrafiłem, żadnej z nich zatrzymać. Gdy spieszyłem się, aby wysiąść, moje oczy raz jeszcze przeskanowały siedzenia, żeby sprawdzić, czy nie przeoczyłem Taehyunga. Nie było go tam. Po prostu nie było go w tym paskudnym autobusie.
Ponuro schowałem dłonie w kieszeni marynarki, skierowałem się na uniwersytet, przechodząc dużą bramę wejściową, by dostać się na dzieciniec. W przeciwieństwie do Tae w autobusie nie musiałem szukać moich najlepszych przyjaciół. Hobi Hyung był zajęty wpychaniem języka do gardła Jimina.
Westchnąłem i uniosłem brew. Nie żebym był homofobem, ale widok był nieco obrzydliwy. Zacząłem się ruszać i podszedłem do nich chrząkając, gdy zatrzymałem się obok nich.
- Czy przeszkadzam? – zapytałem z cynicznym tonem w głosie.
W końcu to pomogło, a Jimin oderwał się od Hobiego, by spojrzeć na mnie bez tchu.
- Masz zły humor? – zapytał najpierw. Parsknąłem, przewracając oczami i odwróciłem głowę.
- Nie jestem w złym nastroju – wymamrotałem wyzywająco.
- Oczywiście, Jungkook, oczywiście.
Znów przewróciłem oczami, a potem spuściłem oczy. – Jimin, zawiodłem – przyznałem cicho z głębokim westchnieniem. Hyung westchnął.
- Jakby to było coś nowego – usłyszałem, jak mówi krótko, a potem przełknął. Niestety miał rację.
To nic nowego, że zawsze, wpadam w tarapaty, szczególnie gdy chodzi o ludzi. Hoseok objął mnie ramionami i przytulił lekko.
- Co się stało? – wzruszyłem bezradnie ramionami.
- Jimin, nadal pamiętasz Taehyunga? – zacząłem cicho.
- Nie chcesz mówić, co się stało, prawda? – odpowiedział nonszalancko.
Wzruszyłem ramionami i potargałem włosy.
- Hyung, my... my mieliśmy sprzeczkę. I chciałem porozmawiać z nim dzisiaj, ale nie jechał autobusem...
Jimin znów odetchnął tym razem głośno.
- O co się pokłóciliście?
Niepewnie spojrzałem w górę, a potem w jego oczy, które badały mnie uważnie.
- On... tak jakby odkrył dlaczego nie lubię kwiatów wiśni... Powiedziałem mu, że ma się zająć swoim gównem i odszedłem – wyjaśniłem.
Jimin przeciągnął ręką po włosach, po czym potrząsnął głową.
- Nie mogę w to uwierzyć – mruknął cicho. – Chen nie miał z tobą nic wspólnego od lat, a mimo to wciąż dominuje twoje życie.
Z powodu moich dwóch ostatnich "wpadek", w tym tygodniu dodaję przed czasem!
Mam nadzieję, że wam się podoba :>
CZYTASZ
Cherry Blossoms | vkook ✔
FanficByła wiosna, kiedy on wkroczył w życie Jungkooka. Gdzie powinniśmy zacząć o nim mówić? Od jego wyjątkowego, prostokątnego uśmiechu? Lub złośliwego, tajemniczego blasku w ciemnych głębokich oczach? A może lepiej od jego głębokiego ciepłego głosu? Be...