2.Rozdział 2

3.4K 170 9
                                    

Słysząc pukanie do drzwi, jak szalona wybiegłam z pokoju, w celu otworzenia ich.
-Tata! - pisnęłam, rzucając się na mężczyznę. Odkąd zaczął wypływać na morze, jego skóra została wyniszczona przez nadmiar słońca i brak kremu z filtrem. Odkąd ostatni raz go widziałam, stał się bardziej umięśniony, a na jego brązowych włosach pojawiła się siwizna.
-Hej.. - odpowiedział podnosząc mnie do góry. -Znowu schudłaś? - spytał zaniepokojony, "odstawiając" mnie na miejsce.
-Dużo chodzę! - odpowiedziałam szczęśliwa, że jestem obok swojego tatusia. Kiedy mężczyzna wracał cały i zdrowy, mama przestawała być zamknięta w sobie.
-Hej. - powiedział z lekkim uśmiechem azjata i również przytulił ojca. -Na ile zostajesz?
-Tym razem nie za długo..  - odpowiedział i od razu skierował się do mamy pokoju. Głośno wzdychając, że znowu zapomniał o babci, sama poszłam porozmawiać z kobietą.
-Tata wrócił.. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Kobieta odetchnęła z ulgą. Za każdym razem robiła to samo, w końcu praca na morzu jest bardzo niebezpieczna.. 
-Marissa mogę mieć do Ciebie prośbę? - spytała kobieta, przecierając okulary o swoją koszulę nocną.
-Dla Ciebie wszystko, babciu! - odpowiedziałam, łapiąc kobietę za zimną dłoń.
-Zabierz mnie na plażę.

Kiedy rodzice pojechali do sklepu, razem z babcia zaczęłyśmy swój plan. Miałyśmy o tyle łatwo, że Lucas zawsze siedział w swoim pokoju i rzadko się z niego wychodził. Kiedy pomogłam pomóc przebrać się babci w codzienny strój, sama ubrałam się w zieloną sukienkę, tego samego koloru baletki i białe podkolanówki. Będąc gotowe, zabrałam z mamy pokoju wózek inwalidzki i próbowałam przenieść babcię na wózek.
-Nie dam rady.. - powiedziałam, próbując po raz piąty podnieść kobietę.
-Ostatni raz.. - ku mojemu zdziwieniu, babcia trzymając się mnie stała na nogach! Pierwszy raz od bardzo dawna, kobieta stała! Lecz po chwili opadła na wózek.
-Wszystko okej? - spytałam, kiedy kobieta złapała się za serce.
-Jedziemy! - odpowiedziała z ogromnym śmiechem, nadal trzymając dłoń w tym samym miejscu. 
~*~
-Jest dokładnie tak jak zapamiętałam... - powiedziała z uśmiechem na ustach, kiedy dojechałyśmy na miejsce. Niestety nie mogłyśmy być na piasku, ponieważ kobieta była na wózku. Ale sam widok morza, sprawiał kobiecie ogromną przyjemność. Widząc zadowolonego Puszka, od razu odpięłam go ze smyczy i zaczął biegać.
-Zaśpiewaj mi coś.. - powiedziała staruszka, wycierając łzę z policzka. -Tak dawno już mi nie śpiewałaś.. - z lekkim zaniepokojeniem w zachowaniu kobiety, złapałam ją za dłoń i zaczęłam śpiewać.

-Just a small town girl, Livin' in a lonely world (Na prowincji gdzieś, żyła w samotni swej )

She took the midnight train, Goin' anywhere... *(Na prowincji gdzieś, żyła w samotni swej )- kobieta podczas mojego śpiewania, ani razu się na mnie nie spojrzała. Obserwowała morze, jakby miał to być ostatni raz. 

-Don't stop belivin.. - Kiedy skończyłam piosenkę mojego idola, kobieta wyjęła zieloną kopertę z kieszeni i podała mi ją. -Co to babciu?
-Za tydzień ją otwórz, dobrze? - uśmiechnęła się szeroko, a po chwili przestała. -Teraz muszę Ci coś ważnego powiedzieć.. Ale nie możesz mi przerwać, ani nikogo obwiniać. Obiecujesz? - zaciekawiona przytaknęłam. Z jednej strony chciałam jak najszybciej wszystkiego się dowiedzieć, ale z drugiej byłam przerażona. Co babcia może mi powiedzieć, że mogę kogoś obwiniać?
-Obiecuje babciu, a teraz powiedz szybko..
-Jak dobrze wiesz, Twoja mama urodziła bliźniaki: Ciebie i Noah.
-Ale Noah zaginął.. - przerwałam kobiecie, za co zostałam skarcona jej wzrokiem.
-Noah zabrał tata.
-Ale..
-Jeszcze raz mi przerwiesz, to nic Ci nie powiem. - kiedy nie odpowiedziałam, kobieta znowu spoglądając na morze. -Javier nie jest Twoim tatą. - w szoku spojrzałam się na kobietę i poczułam łzy w oczach. Jakim cudem nie są moją rodziną..? Tata, babcia..? -Twoja mama chciała być aktorką no i zaszła z wami w ciążę. Daniele nie chciała niszczyć kariery waszego ojca więc wyjechała do taty. Czyli Twojego biologicznego dziadka.. - czując spływające łzy po policzkach, cały czas wycierałam je dłońmi. -Ale sporo się wtedy działo i uciekła z Wami tutaj..  Aż wasz tata wyjechał z chłopcem po karierę.
-Nie interesował się mną...? - spytałam, po czym usiadłam na ziemi. Co miał mój brat, czego ja nie mam? Nie mógł nas wszystkich zabrać?
-Marissa, on nie jest ważny. Masz nas.. - powiedziała z uśmiechem. -ich.. - poprawiła się.
-Co to znaczy?
-Marissa wracamy do domu. - powiedziała nagle i ponownie złapała się za serce. Szybko złapałam Puszka, którego zapięłam na smyczy i skierowaliśmy się w stronę domu. Będąc prawie pod domem, kobieta zaczęła się trząść i dusić. 
-Pomocy.. Pomóżcie jej! - krzyczałam do przechodniów, którzy nas ignorowali. Co ja narobiłam... Nagle zauważyłam chłopaka ze szkoły, który mnie nie cierpiał. Widząc jak wyjmuje telefon, zasłoniłam przed nim babcię. Byłam pewna, że robi nam zdjęcia.
-Pogotowie? Proszę szybko przyjechać...

*Don't Stop Believin' - Journey 


Druga część spotkała się z lekkim niezadowoleniem, za co przepraszam. Taki miałam zamysł, żeby poprowadzić tę historię i tak pozostanie. Dziękuję każdemu z osobna za gwiazdki i komentarze! <3

Podwójny ProblemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz