19

229 26 7
                                    

  - Chodźmy - Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła do pokoju w którym wszyscy już byli. Jedynie tutaj było bardzo jasno, aż oślepiało światło. Białe ściany były w kafelkach. Na środku stał ogromny stół, przy którym siedział Steve, Artur, Azi, Sky, Toby i dziwny mężczyzna. Dziewczynka usiadła obok wysokiego Pana.   Po lewej stronie był kran i białe szafki kuchenne. Na suficie był okap. Na jednym z blatów wywieszone były ścierki i pozostawione do wyschnięcia mokre naczynia. Po prawej stronie była wielka wanna, także biała. Ciekawe do czego im wanna w kuchni. Po jej lewej stronie był drugi, ogromny stół, na którym był wielki nóż.  Naprzeciwko mnie było okno, jednak nie widziałam co było za nim przez czarne zasłony. Na suficie była ogromna lampa, która rozjaśniała wszystko na biało. 

Usiadłam na dość wysokim, drewnianym krześle obok braciszka. Na stole były różnego koloru talerze, ja akurat miałam żółty. Każdy miał herbatę w przezroczystej szklance. Na środku stołu, na desce, był pokrojony chleb. Obok niego na talerzykach były: ser żółty, ser biały, wędliny różnego rodzaju, papka, którą rodzice kazali mi kiedyś jeść, masło, pomidory i ogórki. W miskach zauważyłam rybę i sałatki. Jedna była nawet z serem feta i kukurydzą! Widziałam też sałatkę z  krewetkami.

- Co chcesz mała? - spytał mnie Artur, który był po mojej lewej. Spojrzałam na niego, uśmiechał się do mnie ciepło. Jednak coś mi nie pasowało w jego spojrzeniu, jakby było zakłamane.

- Jeszcze nie wiem - odparłam, patrząc na pozostałych. Wszyscy byli cicho. Każdy jadł i gapił się w swój talerz. Nie było atmosfery rodzinnej albo chociaż miłej - Gdzie jesteśmy? - spytałam. Jednak nikt nie zwrócił uwagi na moje pytanie. Posmutniałam i od niechcenia nałożyłam sobie trochę sałatki z pomidorów. 

~ Jest to stara, dziewietnasto-wieczna willa. Którą mniej więcej przystosowałem do życia.~  W mojej głowie zabrzmiał męski głos. Nie przestraszyłam się tym razem. Mówił to do mnie ten dziwny, wysoki pan. 

Jednakże czemu tylko on mi odpowiedział? Czemu jest tutaj taka grobowa atmosfera? Nawet w najpoważniejszych sytuacjach każdy się śmiał i rozmawiał.  

~ Są rozmyśleni, nie wiń ich za to. Mają dość ciężki temat do obgadania~

 Pan bez twarzy znowu się odezwał. Coś czuję, że on może czytać mi w myślach. Ale tak nie wolno! To jest niegrzeczne.

Przez resztę kolacji nikt się nie odezwał, było tak cicho, że słyszałam szum żarówki. Pod koniec połowa z siedzących przy stole odeszła. Zostałam tylko ja, Pan dziwny, Artur i Sally. Przez kolejne minuty nic się nie działo, prócz mojego hałasowania widelcem przy zabawie jedzeniem. Nudziło mnie się, jednak nie chciałam iść do siebie do pokoju. Czułam wewnętrzną barierę. 

- Mogłabyś przestać?     - zirytowany spytał się Artur. Odłożyłam widelec obok talerza. Do ręki wzięłam szklankę i zaczęłam pić jeszcze ciepłą herbatę.  Po chwili od stołu odszedł Pan bez twarzy, za nim poszedł Czarnowłosy. Zamknął za sobą drzwi. Nastała znowu niezręczna cisza. 

- Oni zawsze się tak zachowują? - Spytała Sally, jej zielone oczka były smutne. - Pierwszy raz od tak dawna przy posiłku było tak cicho - wzięła do buzi ostatni kawałek kanapki, którą miała na talerzu. Jej talerzyk był niebieski z misiem, który się uśmiechał. 

- Nie, też zawsze są bardziej rozmowni - odpowiedziałam ze smutkiem. 

- Nawet papa był cicho. A zawsze opowiada suchary, mimo że nie są śmieszne, fajnie się ich słucha - spojrzała na sufit - Wczoraj opowiadał suchar  o blondynce. ( dop.a. Nie ma to na celu nikogo obrazić) Opowiedziałabym ci, ale nie pamiętam. A tobie ktoś opowiada żarty?

- Najczęściej Artur kłóci się z Sky.  Obrażają siebie cały czas i zachowują jak dzieci - zaśmiałam się na tą myśl. - Zawsze szukają pretekstu by zacząć sobie wytykać błędy.  

-Naprawdę? U nas staramy się być pogodzeni. Tylko raz obraziłam się na Ticciego i pokłóciłam się z nim dość ostro. - odpowiedziała z uśmiechem.

- Z kim? - spytałam, o kogo jej chodzi?

- Z Tobym - Wypiła resztkę herbaty. - Ja już idę spać - uśmiechnęła się - dobranoc! - Wybiegła z kuchni, z uśmiechem na twarzy. Drzwi za nią były przymknięte. Chwila dźwięków kroków i pełna cisza. Znowu. Brak życia. Mucha, którą zauważyłam kilka chwil temu także ucichła. Usiadła sobie i siedziała, nie wydając żadnego dźwięku. 

- Dziwnie tutaj - powiedziałam sama do siebie. Wstałam od stołu i podeszłam do okna. Chwyciłam za czarną firankę.

- Nie radzę odsłaniać - powiedział ktoś za mną. Aż mi włosy stanęły dęba. Z strachem odwróciłam się. Był to Toby. - Mogłabyś zobaczyć coś, czego byś nie chciała - odpowiedział z uśmieszkiem. 

- To znaczy? Co zobaczyć?  - byłam ciekawa co jest za oknem.

- Przykładowo Rake. - chłopak usiadł do stołu - Gdy widzi niegrzeczne dzieci, czeka aż zasną by w nocy, gdy słodko śpią zjeść je. - Wtedy światło w kuchni zgasło. Krzyknęłam siadając na podłodze i płacząc. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Jednak ta cisza i spokój nie  trwała długo. Usłyszałam trzaskanie drzwi i czyjeś kroki. Brzmiały bardziej na jakieś zwierze niż człowieka. Poczułam przy sobie ciepło i rękę na moich ustach. 

- Bądź cicho, to nic się nam nie stanie - wyszeptał Toby. Moje serce biło bardzo głośno. Bałam się. Ciche skrzypnięcie, stękanie drzwi i trzaskanie łap o podłogę. To coś było już w kuchni. Moje oczy przyzwyczaiły się nieco do ciemności. Duże, człekokształtne zwierze, bez owłosienia, z świecącymi oczyma. Z pazurami, które trzaskały o posadzkę. To coś pachniało zepsutym jedzeniem i na nasze nieszczęście gapiło się prosto na nas.  Powoli podchodziło, a gdy było już niecały metr od nas i moje serce już prawie uciekało z klatki piersiowej zapaliło się światło. W drzwiach stał Toby. Byłam tak przestraszona, że nawet nie  zauważyłam kiedy odszedł ode mnie. Potwór wrócił na korytarz przybijając piątkę z chłopakiem. 

- Brawo! Spisałeś się. Prawie się zesrała ze strachu. - Jego śmiech mnie bolał. Bardziej niż słowa. 

- To było niemiłe - ogarniała mnie złość . Patrzyłam w podłogę z łzami w oczach. Miałam ochotę go zabić za to co mi zrobił - bardzo nie miłe - wyobraziłam sobie ogień, był ładny. Taki ciepły. Po chwili poczułam fizycznie to ciepło. Uśmiechnęłam się.  Kojarzył mi się tak bardzo z ciepłem rodzinnym. Z ogniskiem, które co roku robiliśmy na rozpoczęcie wakacji. 


######

 Do następnego! <3


I Must Find You // Shadown [3](zawieszona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz