21

208 25 7
                                    

Wstałam,przeciągając się. Nadal byłam zmęczona ale bardzo ciekawa rozmowy. Powoli otwarłam drzwi, na moje szczęście nie skrzypiały. Zamknęłam drzwi za sobą. Po mojej prawej pokój był otwarty. No mniej więcej otwarty. Był przymknięty. Najciszej jak się dało podeszłam do szpary, przez którą mogłam obserwować sytuację w pomieszczeniu. Był urządzony bardzo podobnie do mojego. Po lewej duża sofa koloru niebieskiego z fotelem tego samego odcieniu. Naprzeciwko drzwi ogromne okno z białymi firankami a po lewej łóżko z niebieską pościelą. Na podłodze był biały dywan a na ścianach prócz niebiesko - fioletowej farby widniały czarno - białe obrazy przedstawiające miasta.

- Jutro mamy stawić się na radzie. Myślisz, że co ja im powiem? - syknął mój brat, który stał przy oknie, gapiąc się na las.

- Coś wymyślimy - powiedział spokojnie Azi siedzący na fotelu.

- Nie uwierzą nam, dobrze o tym wiesz - zmartwiony odparł czarnowłosy leżący na łóżku.

- Tobie chyba nie uwierzą - zaśmiała się smutno Sky, która siedziała na sofie.

- Będziemy zmuszeni im powiedzieć prawdę - walnął o parapet, pięścią mój brat.

- Nie możemy! Wiesz co się wtedy stanie! - uniosła głos dziewczyna.

- Zamknij się, mała śpi obok - Syknął Artur - Nie pozwolimy jej zabrać. Za żadne skarby - starał się pocieszyć czerwonowłosą. 

- To nie będzie takie łatwe - Azi wyjął telefon z kieszeni - Jednak postaram się coś załatwić.

-Adwokata nam załatwisz - zaśmiał się braciszek - Ale co ja mam im powiedzieć? Że nie umiem zapanować nad siostrą? Że ona nie wie co robi? Że nie panuje nad mocami? Wyśmieją mnie i zabiorą ją. 

- Jest coś dwa razy gorszego. Będziemy musieli jej powiedzieć co się stało wczoraj.  - skwitowała Sky.

- Gorsze od tego jest to, że nie wierzycie iż ona zostanie z nami - wkurzył się Azi. Wstał i zaczął iść w stronę drzwi. Z strachem chciałam wrócić do pokoju, jednak nie zdążyłam. Zanim pobiegłam do drzwi, poczułam na sobie rękę chłopaka.

- Co ty tutaj robisz?- spytał zirytowany lekko 

- Chciałam iść do łazienki, ale nie wiem gdzie jest - uśmiechnęłam się lekko, ciekawe czy mi uwierzy. 

- Drzwi po lewej - odwrócił się i zszedł na dół.  By nie wyszło głupio weszłam do tego pokoju. Naprawdę okazał się być łazienką. Białe kafelki z kwiatkami. Podłoga też była w płytkach. Po lewej stronie była szafka z umywalką a nad nią lustro. Po prawej stronie   lustra była naścienna, biała szafka.  Naprzeciw mnie była pralka i prysznic. Pomiędzy nimi było okno z fioletowymi firankami i drewnianą ramą. 

 Po prawej, mojej stronie był kibelek i szafka z ręcznikami. Na ścianie był chwytak na papier toaletowy. Chwilę posiedziałam w chłodnym pokoju czyli w łazience. Spuściłam wodę w klozecie, by wyglądało, że naprawdę chciałam się załatwić. 

Wyszłam na korytarz. Rozmowa mojego brata z znajomymi nadal trwała, czyli nie zwrócili na mnie uwagi. 

- A co jeśli ją zabiorą? - spytała smutno Sky. 

Usiadłam pod drzwiami, słuchając ich rozmowy. 

- To zobaczymy ją dopiero za kilka lat - odezwał się Steve.

- Aż tak długo? - smutnie odparł Artur.

- Zależnie jak szybko będzie się uczyć... 

Nastała cisza. Oni chyba rozmawiają cały czas o mnie. Było to dość smutne. Dodatkowo było powiązane z wczorajszym dniem. 

- Coś czułem, że mnie oszukałaś - Nagle obok mnie pojawił się Azi. - Wejdź, masz prawo być przy tej rozmowie. 

-Ale... ale... - zaczęłam się jąkać.

- Nie gadaj, że mała wszystko słyszała... -  Steve uderzył się w czoło.  

- Czy to było o mnie? - spytałam lekko zmieszana. 

- Niestety tak malutka - odezwała się Sky. 

- Jak zawsze delikatna - prychnął Artur. 

- Ja przepraszam, że stworzyłam problem...- Spojrzałam na podłogę.  - Ja nie chciałam - poczułam, że łza spływała mi po policzku. Po chwili kapnęła na podłogę, robiąc małą, ciemniejszego koloru niż podłoga kropkę. - Bardzo przepraszam - Kolejna łza stworzyła kropkę na podłodze. Zacisnęłam pięści i wyszłam szybko z pokoju.

- Dokąd idziesz?- zapytał Azi.

- Do siebie - odpowiedziałam pusto.

Wszystko dzieje się przeze mnie. Prawie każdą krzywdę, wyrządzam ja. 

- Sophia - zawołał mnie brat - Zaczekaj.

- Po co? - schyliłam głowę jeszcze bardziej. Nie chciałam na nich patrzeć. Przeze mnie cierpią. Czuję to. Widzę to. 

- Chcę byś zrozumiała, że to nie twoja wina - poczułam jego rękę na moim ramieniu - Nie zrobiłaś nic złego - jego głos był taki spokojny, jakby sytuacja sprzed chwili się w ogóle nie wydarzyła. 

- Nie kłam - syknęłam lekko, zdenerwował mnie. Wczoraj mówił coś innego. Krzyczał na mnie. Mówił, że to moja wina, że ja to wszystko zrobiłam. Nie mówiłby tego, jakby to nie było prawdą. On przecież nigdy nie kłamie... a teraz jakoś to zrobił. - Nie łżyj - powtórzyłam. Łzy przestały mi skapywać, teraz jedynie czułam złość i smutek. Złość na mnie, za to co im robię. 

- Nie kłamię, mówię prawdę - chwycił mnie za twarz i zmusił do spojrzenia sobie w oczy. - Dobrze wiesz, że nigdy nie kłamię - Jego oczy były smutne.

- Wczoraj mówiłeś coś innego. Więc twoje słowa są kłamstwem - Spojrzałam wokoło. Nade mną stał jeszcze Azi i Sky. Artur zgaduje, że nadal był w pokoju.

- Nie zmusisz jej do zostania, jeżeli naprawdę tego nie chce - w tym momencie znikąd pojawił się brązowo-włosy chłopak z białymi oczami, który był ubrany w czarny garnitur z fioletowym krawatem i różyczką w kieszeni po lewej stronie garnituru na piersi. Miał lakierowane buty z fioletowymi sznurówkami.  Jego policzki były lekko różowe ale reszta twarzy była blada. 

- Już jesteś? Szybko. - odpowiedział zdziwiony Azi.

- Oczywiście - brązowo-włosy miał dziwny akcent, nie amerykański - zgaduje, że to nią mam się zająć na rozprawie. Witaj. Jak się nazywasz? - kucnął przy mnie z lekkim uśmiechem. Taki biły i bez skaz. Przyciągający jak magnes.  Mimo iż wydawał się miły nie ufałam mu. Było w nim coś strasznego. Okropnego czego nie rozumiałam.  - Jestem Bożydar a ty? - Jego imię było jeszcze bardziej dziwne. Jak je wypowiedzieć?  Nie umiem. Bozydal? Bosydar?  - Oj mało rozmowna jesteś.  - zaśmiał się chłopak.

- Nie rozmawiam z obcymi - odpowiedziałam mu.

-Jednak będziesz musiała ze mną porozmawiać. Od tego zależy czy zostaniesz tutaj.  

- To znaczy...?

- Stop. Zabraniam ci na razie jej o tym mówić.- przerwał Steve

- Ja chcę wiedzieć - powiedziałam głośno. Co zdziwiło mojego brata.

- Nie możesz. 

- Od złego wyniku rozprawy zależy czy nie zabiorą cię od braciszka i reszty - spokojnie, z uśmieszkiem powiedział Bozydal - Dlatego musisz współpracować.

####

Dawno mnie tutaj znów nie było ale brak neta robi swoje. :C Tym bardziej, że rok szkolny zbliża się wielkimi krokami. Do następnego!

I Must Find You // Shadown [3](zawieszona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz