*6* ( Hawaje)

405 53 28
                                    

P.O.V. Nightmare.

Dolecieliśmy tam w ciągu trzech godzin, dokładnie Azi doleciał, bo jakbym ja miała lecieć zajęłoby do Hawai to z dwa dni. Więc w połowie pierwszej godziny usiadłam na głowie anioła. Nie był zbyt zadowolony ale nie skomentował tego.

Jane bawiła się jego włosami. Dopiero teraz zauważyłam, że zmieniły kolor na biały, ale był dzięki nim bardziej uroczy.

Siedzieliśmy teraz akurat na plaży. Słoneczko było większe niż tam.

Jane od samego wylądowania położyła się na piasku, opalając się, zdjęła ubranie i została w samym staniku. EJ chodził po wodzie, a jego buty były przy Jane... To wiem dlaczego tak szybko zasnęła.

-No a więc... Pójdę załatwić coś, no więc... Idę! - białowłosy poszedł w stronę domków... Czemu on ma białe włosy!? Przecież miał czarne. Wyjęła telefon i weszłam na Google. Wpisałam w wyszukiwarce "Siwienie ludzi"

Po dłuższym szukaniu znalazłam "ludzie siwieją od stresu [...]" Azi ma dużo stresu ( 😱emotka zdziwienia x2😱).

-Aaaaa! - spojrzałam nad ekran telefonu. Jane skakała i piszczała. Na jej brzuchu było coś dużego i czerwonego... Krab!

-Idiotka - śmiał się brunet.

-Zabierzcie go ode mnie! Błagam - łkała i krzyczała. Był on przyczepiony do jej stanika. (Emotikon diablo) Dobrze jej, nie trzeba było paradować nago. Z uśmiechem na twarzy położyłam się na ziemi. Cisza, spokój, słońce świeci, ptaki skrzeczą, woda szumi... i otwieram oko, a nade mną Eyeless, z swoją twarzą zakrytą maską. Z grobową miną spojrzałam na niego. 

- Zabiję cię pasztecie  - syknęłam i za paska wyjęłam siekierki moje, cudne, nadal je kocham.

- Nie wygrasz ze mną - zaśmiał się. Tuż przy uchu usłyszałam pisk. Gdy tam spojrzałam na ziemi leżała jakaś baba. Była martwa? Nie zemdlała... Szkoda.

- Wrzucamy ją do Oceanu? - spytałam z uśmiechem.

- Nie lepiej wrzucić ją do wulkanu? - Na minie chłopaka pojawił się diablo uśmiech.

Chwyciłam kobitę i przerzuciłam ją przez plecy. Zaczęłam biec w stronę góry.

- Kto pierwszy ten lepszy! - krzyknęłam. Jack pobiegł za mną ale byłam szybsza. Jak zawsze. Jestem królem przecież.

- Co wy robicie? - darła się Jane, gdy wbiegaliśmy na wulkan. Dobrze, że Azi nas nie widzi. Byłoby nie za dobrze.

- Sasza! Może najpierw ją zabijemy normalnie? - w połowie drogi, brunet zatrzymał się i musiał wziąć oddech.

Spojrzałam na niego i pobiegłam dalej. Nikt nie będzie mi mówić jak mam zabijać!

Byłam już na szczycie. Kobita prawie odzyskała przytomność. Położyłam ją na krawędzi wulkanu. Awww już widzę, jak lawa ją pożera. Jej krzyki i może krew.

- Czas zabijać - zrobiłam minę ... podobną do kotka [ ;3 ]

- W końcu dobiegliśmy... -za mną stali Jane i Jack... Mam chory pomysł... ale go zrobię!

- Jannnneeee? - niech podejdzie do mnie... będzie bosko. Na twarzy miałam diabelski uśmiech.

- Co?- dziewczyna spojrzała na mnie z ukosa i zamiast podejść, cofnęła się. 

- Podejdziesz? - Widać było, że się wahała - no podejdź tu do cholery! - wydarłam się. 

- Spokojnie Szatanie - odezwał się Jack.

- Nie jestem, jeszcze Szatanem - uśmiechnęłam się.  

- ehhh - jakby Eyeless nie miał maski, zapewne przewrócił by oczami. 

Uśmiechnęłam się. Kobita była pawie przytomna. Podeszłam do niej i ni stąd ni zowąd zepchnęłam ją   do wulkanu. Krzyk, ryk i cisza... aww muszę jeszcze kogoś zabić. 

- Coś ty zrobiła?! Pojebało cię! - przy nas stanął Azi... ojć. - to była baba, która załatwiła nam nocleg... idioci - syknął. 

- Damy sobie jakoś radę - machnęłam na niego ręką. 

- Mam pomysł! - krzyknęła nasza grupowa "blondynka". 

- Jakiż to waćpani?- zaśmiał się Brunet. 

- zabijmy wszystkich z wyspy i wtedy będziemy królami! 

- Jesteś głupia czy głupia? - skwitowałam ją.

- Pff ja tutaj myślę nie to co ty.

- Coś ty powiedziała? - teraz to mnie zdenerwowała. Podeszłam do niej i w ciągu kilku chwil popchałam ją na krawędź wulkanu. Jeszcze kilka centymetrów i będzie w lawie. Miałam w oczach iskierki. Gdy miałam już ją zrzucić, poczułam jak ktoś blokuje mi ręce.

- Puść mnie! Chcę zabić! ZABIĆ! - Czemu mi nie pozwalają?

- O nie nie młoda damo. Uspokajasz się i to już- Azi jeszcze mocniej zablokował mi ręce.

- Ała to boli - pisnęłam jak jeszcze mocniej to zrobił. Poluzował uścisk i w końcu puścił. W tym czasie Jane dała radę uciec... smutno mi. Z zwieszoną miną wróciłam wraz z chłopakami nad plażę. Usiadłam na piasku i siedziałam tam... nie wiem jak długo, ale długo. 

Słońce zaczęło zachodzić a powietrze zrobiło się chłodniejsze.

- Może w czymś pomóc? - przy mnie stanął wysoki chłopak.

- Możesz - uśmiechnęłam się.

- W czym?- usiadł przy mnie.

- Połóż się i zamknij oczy - miałam cudny plan w głowie.

- No dobrze - chłopak się śmiał... On jest nie wiele starszy, z wyglądu, ode mnie, a tak łatwo wierzy obcym ludzią. Idiota. 

Położył się, a ja z paska odpięłam siekierkę.

- I co dalej? - na jego twarzy był zadziorny uśmieszek. 

- Masz jakieś życzenie? - ostrze siekiery było niedaleko jego szyi, jedno uderzenie i jest bez głowy. 

- Zobaczyć ... - nie dałam mu dokończyć i odcięłam głowę, która poturlała się do mojego uda. Z uśmiechem na twarzy zaczęłam odcinać kończyny. Krew się wszędzie lała. Było cudownie. Ciepła ciecz, która przyklejała się do mojego ciała, ogrzewała mnie. W końcu chłopakowi został tylko sam korpus... On już się chyba cały wykrwawił, bo na ziemi, na piasku była ogromna kałuża. Mokry, czerwony piasek lepił się do wszystkiego. Uroczo... Bardzo uroczo.



######

Krótki... wiem...Wracam po długiej przerwie ;3 Narazie piszę inną książkę { Jest nieopublikowana} o zombie, bo mam teraz na to wenę ... niestety... ale powoli zacznę pisać IMFY i poprawiać błędy w innym opku... a więc.. Na czas pisania kolejnego rozdziału zapraszam na inne moje opowiadania :3 

.... ★?

I Must Find You // Shadown [3](zawieszona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz