*5* (Hiszpania)

449 54 4
                                    

P.O.V. Azi

Myślałem jak wszystkich zebrać w jedno miejsce.  Czemu to jest takie ciężkie? Stałem przed domem, tego państwa. Staruszkowie byli ju w domu. Lepiej dla nich. Przy mnie siedział Bożydar. Nadal był zły. 
Czemu aż tak to czuć od innego demona? Raczej nie powinno się czuć tego... Tylko demony połączone wiezią czują ból, strach, złość drugiego, ale żeby  mieć więzi... Oba demony muszą się połączyć... WTF!?

-Pojebało cię - usłyszałem głos Jane.

-O tak  teraz ty zaczynasz - syknął Jack

- zauważyłam, że coś kantujesz ale nie myślałam, że aż tak.

-No nie moja wina, że było to tak dobrze zaplanowane...

- Pasuje, nie mam siły na ciebie.

Zaa drzew wyszedł Jack i Jane. Jane była cała w błocie a Jack był cały mokry.

- Wygrałem! - zaczął skakać, wesoły chłopak. Oni mają w sobie tyle dziecinnego zachowania.

- Pff - Dziewczyna popchała Nerkowca w krzaki.

- Ała! Tu są pokrzywy!

Wydają się jakby nie pamiętali o tym, że szukamy Brunetki. Jakby nie przejmowali się nią.

- czekajcie! - za nimi pojawiła się Sasza - Jeff też skoczył do wody... - mówiła zmęczona i zdyszana.

- Co? - Jane zesztywniała, a postawa Jacka przybrała ofensywną.

- Jeff skoczył do wody... - Demonica osuneła się na ziemię dysząc.

Wstałem i podeszłam do nich. Miny ich pokazywały smutek... Nie za dobrze, mogą nie chcieć jej opóścić.

- Może powinniśmy dać im jakiś czas? - zapytałem, spojrzeli na mnie jak na idiotę. - No przecież, oni się kochali, a teraz nienawidzą... Więc, może dobrze im zrobi to, by byli sami ze sobą? - chyba spodobał im się ten pomysł, ale Jack przycichł. Czy mu zależy na niej?

-To nawet dobry pomysł, od kiedy ona zniknęła oboje się zmienili nie do poznania! - w głosie Kilerki była nuta szczęścia.

- Więc... Idziemy do domu? Tylko trzeba będzie Bożydara przekonać - może uda mi się go też namówić.

-Pojebało cię? - przy nas, przy drzewie stał Chłopak.

-Jedziesz z nami!?- Sasza miała zmieszane uczucia a Bożydar patrzył na mnie swoimi białymi oczami.

- Wolę zostać, wy jedźcie, jak chcecie - mówił z obojętnością. Czemu jego słowa mnie tak zabolały? A może tylko to, że były bez uczuć? A jego serce było wtedy zimne jak góra lodowa...

-Prosze! - Jane cieszyła się jak dziecko.

-Chyba, że byśmy pojechali na Hawaje? Bo do domu mi się nie chce - zaproponował Jack.

-Jasne, to lecimy? - zaśmiałem się, patrząc z ukosa na chłopaka z Polski.

-Dajcie mi spokój - syknął i odszedł w las. Nie wyszło tak jak miało. 

-To jedziemy na wycieczkę! - zaśmiała się Jane, jakie z niej dziecko.

-A co z Shadown? I z Jeffem?- spytał Jack, jakby z ... Troską?

-Dadzą sobie radę, przecież nie mają 5 lat! - starałem się trzymać pogodnego ducha.

-Oni się pozabijają.

Wykwintnym komentarzem skończyła naszą rozmowę o tej dwójce Sasza.

-To lecimy! Ja z Azim! - krzyknęła zadowolona killerka, mam jej już dość...- zawsze chciałam jechać na Hawaje... To moje marzenie - spojrzała w czarne niebo z uśmiechem.

I Must Find You // Shadown [3](zawieszona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz