Rozdział 15 Halo? Czy mnie słyszysz?

564 51 157
                                    

Jak KSI nakazało, tak Milton zrobił - Sideswipe miał tydzień spokoju od występów. Jednak nie wpłynęło to na poprawę samopoczucia robota. Ból głowy ani na chwilę nie ustępował. Miał wrażenie, ze ma tam wielką pulsującą, gorącą i najeżoną kolcami bombę, która zamiast wybuchnąć i skończyć go męczyć, ciągle się powiększa i powoli, wydłużając cierpienie rozsadza jego czaszkę. Na domiar złego, prawie ciągle męczyły go nudności, które czasami doprowadzały to oiltoków* (na szczęście nie do wymiotów), a te z kolei doprowadzały do nadmiernej utraty oleju, a w efekcie do bólów stawów spowodowanych zatarciami. I żeby ten ból zminimalizować, Sideswipe prawie przestał się ruszać, o czym szybko został poinformowany Milton. Z jego nakazu, pracownicy musieli codziennie napoić Transformera, jednak nie było sprecyzowane czym. Na szczęście nikt nie wpadł na to, aby podać mu wodę (którą Sideswipe i tak by wypił), ale oprócz olejów silnikowych pojawiły się również benzyny, ropa, olej spożywczy. Autobot pochłaniał to wszystko, choć doskonale wiedział, że niektóre z tych płynów nie są dla niego dobre, a nawet szkodliwe. To się nie liczyło, ważne było zaspokojenie potrzeby. Powoli potrzeby ciała stawały się ważniejsze niż duchowe, z czego zdawał sobie sprawę. Coraz bardziej przypominał Dreada - prymitywnego Transformera, który robi wszystko, aby przeżyć, a od czasu do czasu słucha rozkazów. Pracownicy Edwarda podawali mu oleje uprzednio zmuszając Autobota to robienia z siebie lwa cyrkowego, a on się na to godził.

W tym czasie, kiedy Sideswipe miał czas, aby nabrać choć odrobinę siły, Milton prowadził swoje drugie show. Występy odbywały się dzień w dzień, jedynie w środę Mirage miał spokój. Chociaż był bardzo poturbowany po walce z Lockdownem i o wiele dłużej przebywał w tym więzieniu, jego stan zdrowia był znacznie lepszy niż Sideswipe'a. Jako, iż był szpiegiem, czyli cennym źródłem informacji dla wroga, które można wyciągnąć tylko za pomocą wstrząsających tortur, znał techniki, które pomagały zapanować mu nad ciałem i umysłem. Miał również o wiele silniejszą psychikę niż jego przyjaciel, choć, trzeba by się również zastanowić, czy nie jest on po prostu psychicznie spaczony. Szpiegom, ale głownie snajperom, bardzo często mieszano w głowach, jak to często Autoboty między sobą mówiły - mają tak wyprane procesory, że są niemal zaprogramowani. Nie jest to wyolbrzymione stwierdzenie. Na rozkaz, snajper musiał zabić każdego, nawet przyjaciela, który przykładowo okazywał się być zdrajcą. W bardzo brutalny sposób tego posłuszeństwa uczono - Autobot dostawał pod opiekę zwierzę, które szybko się do niego przywiązywało, a po roku, przyszły snajper miał je zabić. Jeśli tego nie zrobił, zmuszano go do tego siłą, bywało, że dopuszczano się tortur. Przyszłym strzelcom (i nie tylko) nie odpuszczano, jeśli ktoś o wyższym stopni (zwykle byli to generałowie) zadecydował, że konkretne Transformery będą pełnić taką, a nie inną funkcję, nie było innej możliwości. Dino jednak nie miał takiego problemu, nawet się nie zawahał; swojego pupila rozpłatał sztyletami z pustką w optykach i Iskrze, usatysfakcjonowany, że zadanie zostało wykonane. Przez pierwsze lata w służbie, był taki, jak mówiły Autoboty - zaprogramowany, w dodatku samotnik i gbur. Do czasu, aż poznał Braci Terroru, a potem dzięki nim, ochroniarza Optimusa, a późniejszego wicelidera - Ironhide'a. Dla Dinona, czymś dziwnym, a jednocześnie fascynującym była relacja między tą trójką. Zwłaszcza silna więź miedzy braćmi. A ponieważ był z natury ciekawski, co przez szkolenie zostało zagłuszone, zaczął się temu przyglądać, a z czasem próbował naśladować. Na początku z marnym skutkiem, oczywiście. Ale po tylu latach znajomości, dystans który próbował utrzymać, w pewnym momencie po prostu zniknął, czyniąc z niego empatycznego Autobota i dobrego przyjaciela, a na polu bitwy i na misji był bezwzględnym zabójcą.

Czerwony Autobot, przez tyle lat walki nabył również wiele przydatnych umiejętności. Mógłby już dawno zrzucić z siebie łańcuchy, dla niego była to czysta prowizorka. Jednak żadne z tych umiejętności mu się nie przydadzą, jeśli ma uszkodzone dłonie. Wyrwanie przez Lockdowna jego sztyletów spowodowało uszkodzenie nerwów, przez co jego dłonie stały się prawie bezużyteczne. Palce w lewej dłoni przewie cały czas były sztywne, ułożone tak, jakby chciał kogoś podrapać, a nadgarstek nieustannie był przekręcony. Zaś prawa dłoń, w przeciwieństwie do lewej była bezwładna, wisiała na nadgarstku jak na sznurku. Mógł tylko delikatnie ruszyć kciukiem i o dziwo normalnie ruszać palcem wskazującym. W reszcie palców nie miał czucia. Mało tego, gdyby nawet się uwolnił, nie miał jak uciec. Rozerwana noga skutecznie mu to uniemożliwiła. Na piechotę nie ucieknie, a w trybie samochodu daleko nie zajedzie, bo w tym trybie stopa jest elementem podtrzymującym koło.

[ARCHIWALNE] Anioł o srebrnej zbroiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz