Uderzając piersią o podłoże wypluł kolejną dawkę oleju. Komora go paliła, jakby miał w niej pożar, który trawił jego zbolałą Iskrę, wszystko wokół niej, pchał się przez gardło i chciał wydostać się przez usta. Kark bolał to tak mocno, że zdawało mu się, że odpadnie mu głowa. Może byłoby to nawet lepsze, gdyż bomba w postaci urządzenia KSI schowana pod jego hełmem chciała zrobić to, do czego jest przeznaczona, ale nijak jej to wychodziło, co objawiało się obezwładniającym bólem.
W przebłyskach świadomości, czyli między porażeniami prądu, pytał sam siebie, dlaczego jeszcze walczy, dlaczego po prostu nie pozwoli działać swojej zniszczonej psychice i nie zapadnie się, a potem zgaśnie. Po każdym użyciu paralizatora, po każdym uderzeniu któregoś z pickupów myślał gorączkowo nad celem tego cierpienia, a odpowiedź była zawsze taka sama - Dino. To wszystko robił dla Dino, aby go uratować tak, jak mu obiecał.
- Milton... - jęknął trochę niewyraźnie przez skrzywioną szczękę.
Z trudem podniósł głowę, aby spojrzeć na człowieka. Po jego brodzie spływał olej, a z optyk spływały gęste łzy, przez które prawie cała jego twarz była oblepiona kurzem.
- Błagam... - powtórzył po raz kolejny tego wieczoru.
Ludzie na trybunach wrzeli. Jeszcze tak głośno chyba na arenie nie było. Co chwilę jakaś puszka, a nawet zdarzyły się małe petardy, uderzały w ciało Transformera.
Sideswipe patrzył na swojego oprawcę optykami wypełnionymi błaganiami o litość. Wiedział, że to i tak nic nie da, ale nic innego nie mógł zrobić, nie licząc spełniania życzeń Edwarda.
- Tysiące ludzi również błagało. - odparł. - Czy ktoś ich wysłuchał?
Robot załkał żałośnie wiedząc już, co to dla niego oznacza. Silnik forda zagrzmiał, a zaraz potem na arenie rozległ się huk po uderzeniu zderzaka w bark metalowego żołnierza. Autobot jęknął głośno uderzając głową w ziemię. Drgnął czując fale potwornego bólu rozchodzące się od głowy i ramienia, a następnie łączące się w karku i biegnące dalej - wzdłuż kręgosłupa. Kiedy nieprzyjemne uczucie trochę złagodniało, a w głowie znowu powstał cel tej nierównej walki, podjął kolejny wysiłek podniesienia się i po kilku próbach wygrał bitwę z potężną grawitacją. Znowu skierował optyki na Miltona, który z triumfem i pogardą przyglądał mu się.
- Błagam... - jęknął.
Starszy mężczyzna uśmiechnął się zwycięsko, ale zaraz potem spoważniał i spojrzał na tłumy.
- To nie jest to, co chcemy usłyszeć, prawda? - zwrócił się do tłumu.
Ludzie odpowiedzieli krzykiem, który mógł ogłuszyć. Ktoś zaczął wykrzykiwać jedno, konkretne słowo, ktoś następny zaczął je powtarzać, potem następne kilka osób, aż w końcu cała arena drżała od jednego słowa: "morderca".
- Słyszysz, co chcemy usłyszeć?! - zawołał Milton, którego głos nawet wzmocniony przez głośniki ginął w tym wrzasku.
Człowiek w garniturze zwrócił się do tłumu i ruchem rąk nakazał mu uciszenie się. Chwilę to trwało, aż w budynku panował tylko głośny gwar, który mikrofon potrafił przebić. Wtedy mężczyzna ponownie odwrócił się do robota.
- Co chcemy usłyszeć? - zadał mu pytanie.
Autobot zacisnął usta na tyle, ile mógł i spuścił wzrok. Wiedział, że nie przejdzie mu to przez gardło, a jeśli już, zedrze mu je jak szczotka druciana. Jednak, nie wykluczał tego, że Milton go po prostu do tego zmusi, prędzej czy później. Kiedy usłyszał po raz kolejny to samo pytanie, tym razem wypowiedziane bardziej zdenerwowanym głosem, który wydał mu się wtedy groźniejszy niż warczenie Megatrona, nadął policzki i odwrócił głowę.
CZYTASZ
[ARCHIWALNE] Anioł o srebrnej zbroi
Hayran KurguPo wydarzeniach w Chicago ludzkość jeszcze bardziej boi się Transformerów. Autobotom obiecano azyl, z dala od ludzi, ale obietnicy nie dotrzymano. Tak jak Decepticony, również są celem Cmentarnego Wiatru, organizacji wyłapującej i zabijającej Cybert...