11. Nieodwracalne piekło.

4.3K 234 145
                                    

-Znowu się spotykamy.

Te słowa odbijały się echem po głowie dziewczyny.

-Wybrałeś sobie świetne miejsce na spotkanie, Lucas. -warknęła Cas. -Zaraz tu zamarzne, wracam do zamku.

Dziewczyna ruszyła w droge powrotną. Chłopak złapał ją za rękę i mocno pociągnął.

-Nigdzie nie idziesz. -wysyczał. -Pora z tobą skończyć raz na zawsze. Gdy zabraknie ukochanego kapitana, ktoś będzie musiał go zastąpić, a tym kimś będę ja.

Cassandra uniosła brwi. Ten typ ma bzika na punkcie Quidditcha!

-Puszczaj mnie! Nie wezmą cie na kapitana, bo nie umiesz grać. Miotłą to ty mógłbyś najwyżej sprzątać! Wracam do zamku i powiem że mi groziłeś! -dziewczyna wyrwała rękę z uścisku.

-Nigdy nie wrócisz do zamku! Umrzesz tu, a kiedy cie znajdą, nie będą podejrzewać żadnego z uczniów! -Lucas wyjął różdżkę. -Avada Kedavra!

Dziewczyna bez problemu odbiła zaklęcie. Zaczęła szybko oddychać. Ktoś właśnie próbował ją zabić!

Cas pomyślała o planie Riddle'a. O diademie i o pierścieniu. Przestraszyła się, bo Tom już zapewne spał i nie przyjdzie jej pomóc. Dezycje podjęła w ułamku sekundy.

-Och, magia niewerbalna, niesamowite. Potrafisz coś jeszcze nią zrobić? -zaśmiał się szyderczo.

-Więcej niż ty na miotle. Expelliarmus! -ręką wycelowała w różdżkę Lucasa. Ta bez problemu wleciała do ręki Cassandry.

Twarz chłopaka wyrażała przerażenie.

-Avada Kedavra! -krzyknęła dziewczyna a strumień zielonego światła z różdżki urodził właściciela. Martwe ciało upadło na jesienne liście.

Cassandra zaczęła się cała trząść. Z ręki wypadła jej różdżka, a dziewczyna opadła bezwładna na ziemie. Słony strumień kapał na podłogę. Nie odczuwała już zimna. Odczuwała wyrzuty sumienia.

-Gratulacje. Właśnie osiągnęłaś nieśmiertelność. Twój horkruks leży obok twojego łóżka w dormitorium. -w cieniu rozległ się głos Riddle'a. Lecz nie zimny jak zawsze, tylko ciepły.

-Ja... ja zabiłam... niewinnego człowieka. -drżący głos dziewczyny przerywało łkanie.

-Nie pierwszy raz. Jak skończymy Hogwart, nawet nie będziesz mieć wyrzutów sumienia...

-Jesteś potworem! -przerwała mu brunetka. -Przez ciebie go zabiłam! Nigdy nie pomyślałabym o zabiciu człowieka! Przez twoje durne obietnice i lekcje, zrobiłam to! Bez wahań! -Cas zaczęła szlochać.

-Cassandra, posłuchaj. Nie chciałem ci przerywać, bo chciałem żebyś miała horkruksa, żebyś mogła żyć długo razem ze mną. Będziemy rządzić światem czarodzieji przez wieki.

-Chciałabym tego. Ale nie po śmierci młodego człowieka.

Cas dosięgła różdżki leżącej na trawie. Jej koniec skierowała na swoją szyję.

-Cas, proszę cie, NIE!

-Diffindo...

Rozcięcie na szyi dziewczyny mocno zaczęło krawić. Jej ciało bezwładnie upadło na kupkę liści.

Tom pobiegł do dziewczyny.

-Vulnera Sanentur. -skierował swoją różdżkę na szyję dziewczyny. Krawienie nie ustawało. Sekundę później biegł z Cas na rękach przez Las.

-Nie możesz umrzeć... Twój horkruks leży bezpieczny w dormitorium... będziesz żyła. -Riddle mamrotał do siebie przerażony, co nie było do niego podobne.

Wpadł go Skrzydła Szpitalnego, w którym Poppy Pomfrey właśnie stała przy jednym łóżku.

-Pani Pomfrey! Niech pani coś szybko zrobi! -Tom pobiegł do łóżka przy którym stała pielęgniarka.

-Co jej się... O Merlinie... Idź szybko po profesora Dippeta... -wzięła kawałek materiału i przełożyła do szyi dziewczyny. Ręką zbadała jej puls i zbladła.

Riddle pobiegł po dyrektora. Wpadł do jego gabinetu bez pukania.

-Profesorze! -wydyszał. -Skrzydło... Szpitalne... Cassandra!

Dyrektor pobladł i razem ze Ślizgonem pobiegli do Skrzydła.

-Poppy, co się stało? -zapytał wejściu Dippet.

-Uczennica umiera... Nie wyczuwam tętna. Nie oddycha.

Riddle stanął w szoku. Co jeśli coś poszło nie tak i wcale tego horkruksa nie ma?

Tom dziwnie się poczuł. Pierwszy raz odczuł, że naprawde nie chce czyjejś śmierci. Akurat jej. Wyglądała tak niewinnie na tym łóżku. Była cała blada na twarzy, a krew poplamiła całą jej koszulke i łóżko.

-Jak to się stało? -dyrektor zapytał Toma.

-Znalazłem ją już z raną.

-Cięcie jest głębokie, ledwo dotknęło tętnicy... Biedna dziewczyna... -głos pani Pomfrey załamał się.

Riddle spojrzał znowu na dziewczyne. Jej klatka zaczęła nieznacznie się unosić.

-Madame Pomfrey... Cassandra. -wskazał na dziewczyne.

-Cud. -złapała rękę dziewczyny. -Tętno... wróciło... Merlinie, cud!

Tom podbiegł mimowolnie - i ku swojemu zaskoczeniu - załapał rękę dziewczyny.

Dippet wytrzeszczył oczy, tak samo jak Poppy na ten gest.

Rana Cas sama zaczęła się goić. Jak już skończyła, gwałtownie nabrała powietrza i otworzyła oczy.

Rozejrzała się po wszystkich zebranych.

-Oszukałam przeznaczenie.

Jaaa, ale koniec. Podoba mi się mega. Jesteśmy w jednym z najciekawszych rozdziałów. Ale najciekawsze jeszcze przed nami.
Może w nocy coś dodam.

Wiecie co robić do następnego.

Magia Czasu || Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz