3. Tracę oddech, gdy cię nie ma

346 18 7
                                    

Ilość słów: 4968

Minęły cztery dni, odkąd Harry widział Louisa i nie mógł przestać o nim śnić. Ten sam sen w kółko. Jedyną różnicą było to, że nie był to już ten sam, który miewał przez te ostatnie tygodnie, zanim go zobaczył.

Ten, był zawsze identyczny - Louis uśmiechał się do niego z tymi swoimi pięknymi ustami i białymi zębami, wyciągając w jego stronę pierścionek i swoim kojącym, miękkim głosem pytał go o zostanie jego partnerem na zawsze. I oczywiście, Harry uśmiechał się w odpowiedzi i tysiąc razy powtarzał: tak. Ale potem Louis płakał, mówiąc, że nie mogą być razem. Wypowiadał te słowa szeptem, gdyż bał się, że ktoś może ich usłyszeć. Harry był zdziwiony, ponieważ nie rozumiał, co i dlaczego się dzieje. Potem szatyn nie był w stanie już nic powiedzieć, ponieważ przez drzwi wchodziła osoba ubrana cała na czarno i zabierała go. Harry nie mógł dostrzec twarzy tej osoby, nie mógł się nawet ruszyć. Kiedy chciał krzyczeć po pomoc, budził się gwałtownie.

Zostawał sam w swoim łóżku, jak zawsze, od kiedy Louis zniknął.

Usłyszał pracujący w kuchni ekspres i osobę otwierającą i zamykającą szafkę, by prawdopodobnie wyjąć kubek, albo coś. Przez jeden smutny moment, Harry pomyślał, że to Louis tam jest, robiąc im kawę, ponieważ to on zawsze wstaje pierwszy, mimo że zazwyczaj kładzie się ostatni. Potem rzeczywistość zbudziła go uderzeniem w twarz, kiedy przypomniał sobie, że to jego siostra jest w kuchni, robiąc im śniadanie, ponieważ jest dla niego aniołem. Smutek, że to nie Louis łamie mu serce, gdyż wie, że ona robi wszystko, by poczuł się lepiej.

Spojrzał na zegar na stoliku nocnym po swojej lewej i westchnął, kiedy ujrzał, że jest po dziewiątej. Poczuł ulgę, że wziął kilka dni wolnego i szczęście, że ma Sarah, która go zastąpi. Zapamiętał, by zadzwonić do niej w porze lunchu. Właściwie nie rozmawiał z nią od tej pełnej wydarzeń nocy, trzy dni temu.

Brunet wstał z łóżka i cicho poszedł do łazienki, wzdychając ciężko, gdy ujrzał zdjęcia na lustrze. Nie zdejmie ich, nie tym razem. Prawdopodobnie nigdy. Po co miałby? Louis powiedział, że wróci, prawda?

Po włączeniu prysznica, poświęcił czas na umycie zębów i wysikanie się, zanim woda się nagrzała. Tym razem nie była zbyt gorąca. Nie pozwolił, by woda paliła jego skórę do czerwoności i pieczenia i nawet poczułby się dumny z siebie, gdyby nie dziura wiercona w jego klatce piersiowej. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek tak się czuł. Nie pamiętał, żeby czuł się tak samotnie z mnóstwem ludzi dookoła, którzy pomagali mu przetrwać w takiej sytuacji.

Nie wzruszyło go, kiedy ciepła woda przestałą lecieć, ustępując miejsca zimnej, która uderzyła w jego skórę i sprawiła, że zziębnął od stóp do głów. Został tam, pod prysznicem, pozwalając zmyć z siebie tą pustkę i to całe nic, którego nie jest w stanie się pozbyć. Nie wiedział, jak długo tam stał, dopóki nie usłyszał siostry, pukającej do drzwi.

- Harry? - zawołała ze zmartwieniem w głosie. - Wszystko w porządku? Siedzisz tam tak długo.

Zamrugał szybko i wyłączył prysznic, owijając się ręcznikiem wokół bioder. Przynajmniej nie płakał. Chociaż raz.

- Przepraszam - powiedział, gdy ze świstem otworzył drzwi, patrząc na nią przepraszająco. - Wiesz, jaki jestem śpiący z rana. - To było oczywiście kłamstwo. Właśnie wstał. Zazwyczaj jest porannym ptaszkiem, a ona to wie.

- Tak... wiem - powiedziała z trudem. Ucieszył się, że nie brnie ona w jego kłamstwo. Dała mu żyć.

- Śniadanie jest gotowe. Poczekam, aż się ubierzesz, żebyśmy mogli zjeść razem.

Help Me To Believe, Give Me Hope PL (Larry) ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz