Na imprezach Brendona zawsze było grubo. Ta nie była wyjątkiem. W basenie lokalne dziwki zabawiały pana Mansona i ruską mafię z Meksyku... Piwnica zamieniła się w hasz komorę a w salonie kilku kolesi zaliczyło już zgona. Brendon z Mikeyem, Kellinem (tak, tym od rzodkiewek) oraz Joshem pili drinki przy rozkładanym barze a Gerard, Frank i Ray wykłucali się z Jinksksem i jakimś lokalnym wariatem o przewagę brzoskwiń nad morelami.
Tymczasem Tyler z Jenną robili to co każde dobre małżeństwo w takich okolicznościach: grali w Fifę.
- Jen, chodź właśnie się dowiedziałam, że ta zdzira Wendy rozwiodła się z Chrisem!
- Serio?! Wybacz Ty ale obowiązki wzywają...- kobieta zerwała się z kanapy i poleciała w szaleńczym tempie do kuchni gdzie przesiadywała reszta znudzonych żon.
Tyler czuł się osamotniony i trzeźwy. Bycie abstynentem jest chujowe jeśli masz takich przyjaciół jak on...
- Może drineczka?- usłyszał za swoimi plecami.
- Wybacz, nie pije... My się znamy?
- Alex Turner, miło mi. No weź ziom... Jeden kieliszek niczego nie zmieni...- chyba miał rację a może dzięki jednemu Sex On The Beach chłopak zyska nowego przyjaciela?
· · ·
Jeżeli Tyler zyskał cokolwiek to tylko gwarantowane wymioty i mocny ból głowy następnego dnia rano. Turner chyba trochę zmienił skład tej mikstury i pół godziny później Tyjo siedział w hasz komorze z białym nosem i powiększonymi źrenicami. Po którymś tam woreczku specjalnej mieszanki kokainy, haszyszu oraz LSD podniósł się ze starego, połamanego krzesła i popędził na górę wyściskując przedtem Alexa i dziękując mu za to, że dzięki niemu wreszcie zrozumiał fakt, że jego skarpetki każdej nocy zdradzają go z ponadwymiarową stonogą kiedy śpi.
Joseph zastał w salonie cały emo squad oglądający na telewizorze półgodzinną komplikację wywalających się ludzi.
- Gdzie. Jest. Jenna!?
- Zmyła się z Sarą.- powiedział Brendon.- Zdaje się, że są teraz u ciebie w mieszkaniu.
- Idealnie. Czekaj, Bren czemu twoje czoło faluje? O Boże! Ono ma oczy....
- Ty... Piłeś?- zapytał niepewnie Ray.
- Gorzej.- zauważył Bren który miał najmocniejszą głowę z ich wszystkich.- Wziął towar od Alexa. Mój ziomek z gimby, diler.
- Dał mu towar? Zabiję gnoja.- szepnął agresywnie Josh rzucając za siebie kieliszek z Mojito. Chyba Mojito.
- Czekaj Dun!- Tyler złapał go za przedramię i wszedł na kanapę.- Muszę ci coś powiedzieć. I chce żeby wszyscy o tym wiedzieli!- Josh miał źle przeczucie ale również wskoczył na kanapę z leciutkim przerażeniem w oczach.
- Ludzie, serio?- zapytał Urie- Nie widzicie, że jest biała? I NOWA?
- Zamknij twarz Beebo. I ty też Bluri. Josh ja...- nie dokończył, zamiast tego złączył ich wargi w namiętnym pocałunku. Dun próbował jakoś się wykręcić ale nic z tego nie wyszło. Tyler błagał o odwzajemnienie gestu więc zrezygnowany Joshua poddał się mu a wszyscy dookoła zwrócili na nich uwagę i w sumie... nie wiedzieli co powiedzieć. Z ust Gerarda wydarło się tylko ciche "O Cholera." bo pomimo tego, że ta scena wyglądała lepiej niż w jakiejkolwiek komedii romantycznej to on i bez wątpienia każdy z ich paczki wiedzieli, że tych dwóch nie mogą się o tym dowiedzieć. Tyler był wystarczająco naćpany a Josha trzeba było tylko porządnie upić i rano oboje nie będą o tym pamiętać. Ledwo wcześniej wspomniani przestali się lizać na oczach połowy miasta, a do pokoju weszły Sara razem z Jenną. Zastały przerażonego Dun'a i dziwnie kołyszącego się Tylera w towarzystwie dziesiątek oczu skierowanych tylko na nich.
- Ekhm.- chrzaknęła Jen.- Byłyśmy w monopolowym. Wódka się skończyła. Czy ktoś potrafi mi wytłumaczyć co się właśnie stało?
- Umm... Nic.- mruknął ktoś w tłumie i wszyscy wrócili do czynności wykonywanych przedtem. Przyjaciółki popatrzyly na siebie i wzruszyły ramionami.
- Josh proponuje ci kilka szotów tequili...- Beebo żwawo poklepał go po ramieniu i zaprowadził zszokowanego chłopaka pod bar.
- Bren, pamiętasz co mówiłam ostatnio?- zapytała Sara podbiegając do nich.
- Zajmijcie się nim.- szepnęło czoło do Raya, Franka i Mikeya.- Że spędzamy za mało czasu razem?
- A przed tym?
- Że jestem dobry w scrable?
- NIE. Mówiłam, że chcę dzidziusia...- objęła go.
- Ohh... No tak...- zmieszał się.- I... i pewnie chcesz....
- Mhm.- uśmiechnęła się.- Co ty na to, żeby zaszyć się na chwilę w sypialni?
- Jaa w sumie...
- Oj no chodź. Proszęęę...- pociągnęła go za rękę a on tylko przewrócił oczami. W sumie czemu miałby nie skorzystać?
· · ·
Kilka minut później Josh nie był pewny jak ma na imię, Frank zaprosił Gerarda na pierwszą prawdziwą randkę, Mikey robił Pete'owi masaż w basenie, Ray jak zwykle ratował komuś życie, Tyjo razem ze swoją drugą twarzą bawili się mikserem w wannie a Brendon był w potrzasku.
Ryro widział go z Sarą w sypialni. Biedny musiał wytłumaczyć mu całą sytuację, to, że jego żona szaleńczo chce być matką i, że musiał, a może nawet trochę chciał to zrobić.
- Czyli Sara chce mieć dziecko a ty mnie nadal kochasz?
- Noo tak w skrócie.
- Mam pomysł! Poczekamy, aż bobas się urodzi a w tedy powiesz jej, że nic nie znaczyła, weźmiesz rozwód, zabierzesz dziecko i razem je wychowamy!
- Czekaj co!? Odbiło ci? Nawet nie wiem czy jest w ciąży! A poza tym, to okrutne, w życiu jej tego nie zrobię! Zresztą...
- Kochasz mnie?
- No tak, ale ją też!
- Z czym ty masz problem? Przykro mi Bren ale musisz wybrać.- Ryan Pieprzona Perfekcja Ross pocalował Uriego w szyję i opuścił na środku pustego korytarza. Zajebiście. Co jeszcze musi się zjebać tej nocy?!
· · ·
Była już jakaś 4 nad ranem a gości nie ubywało. Emosy siedziały w łazience na piętrze i topiły całe zło tego świata we flaszce taniego wina które Beebo trzymał w skrytce pod podłogą na czarną godzinę.
- Tyler mógłbyś odłożyć ten mikser?- zapytał lekko poirytowany Frank.
- Bluri twierdzi, że mikser dodaje mi męskości.
- Nie słuchaj go, wyglądasz jak ciota.- zauważył, pociągnął łyk z butelki i przekazał ją nawalonemu Joshowi.
- Kurwa...- mruknął żółtowłosy po czym momentalnie puścił pawia. Nie zdążył otworzyć kibelka więc wszystko poleciało na mikser i kolana Josepha.
- Jak tylko wytrzeźwiejesz będziesz to czyścić.- zarządził Beebo przejmując butelkę jednak zorientował się, że jest już pusta więc rzucił ją gdzieś w kąt.- Dobra. Koniec tego dobrego. Idę powiedzieć wszystkim żeby wypierdalali. Mam dość. To miała być kameralna posiadówka a wyszło jak zwykle, chujowo.- Urie wstał i wyszedł zamykając drzwi. Nikt nie wiedział co działo się za nimi ale słychać było krzyki, jęki bitewne, odgłosy walki, gdakanie jakiejś kury i donośne "fuUUuuUcK yeEeeAh" Brendona na końcu. Gdy wrócił z podbitym czołem i kurczakiem pod pachą przyjaciele wyszli ze swojej kryjówki i żaden z nich nie pamiętał co działo się potem.
Jakiś długi ten rozdział....
![](https://img.wattpad.com/cover/144312539-288-k318489.jpg)