Te tytuły zaczynają robić się długie jak nazwy piosenek fob...
Brendon leżał na panelach pod stołem w jadalni i nawet nie zauważył kiedy ułożył włosy w emo grzywkę. Jego stan był fatalny... Nie wierzył w to, żeby po jednej próbie Sara zaszła w ciążę ale i tak czuł się tak, jakby jego życie miało za chwilę się skończyć. Ryan przeraził go swoim nie do końca dopracowanym planem. Właściwie Brendon był pewny, że Ryro oszalał... Jego czoło oblało się potem gdy usłyszał dzwonek do drzwi. To Sara wraca z targu z zakupami...
· · ·
Tymczasem Josh siedział na swojej starej jak kapcie Tylera kanapie z kotem na kolanach i Jinksksem siedzącym po turecku na wypłowiałym dywanie. Okazało się, że dres przyszedł tutaj od razu po wczorajszej imprezie.
- Ok, czyli wszyscy jesteście w związkach tylko nie ty?- zapytał wpierdolec.
- Ray też nikogo nie ma.- Josh wzruszył ramionami.
- A ten Tyler nie jest twoim... no...
- Nie! Oczywiście, że nie!- oburzył się żółtowłosy.
- No ale wczor
- Wczoraj wszyscy byli mocno najebani. Wtedy robi się dziwne rzeczy... Moja kolej. Czemu Andy się na nas uwziął?
- Ohh... No wiesz... Dałeś mu wpierdol. Zazwyczaj to Andy obija mordy... Więc jeśli ktoś obija ją jemu... Oj stary za długo nie pożyjesz. Teraz ja! Jakim cudem uchowaliście się w tym mieście tak długo będąc tak żałosnymi emosami?
- Jeśli pytasz o to czy ktoś próbował zniszczyć nam za to życie to było kilka takich sytuacji... Na przykład ze trzy lata temu jeden punk próbował przejechać Brendona kosiarką. Albo kiedyś policja zgarnęła Mikeya za zoofilię... A on tylko całował swojego pluszaka w rytm Green Day'a...
- Ja też bym go zgarnął za zoofilię.- burknął Jinksks- co za debil obsciskuje zabawki?!- Josh rozważył to i po namyśle stwierdził że najstosowniej będzie zmienić temat.
- Moja kolej. Ilu was jest?
- Z Andym tylko ja, Ashley, no wiesz ten bez brwi, Christian i Jake. Ale w rowie są dresy z całego stanu. Ze stu ich będzie... Ale to straszne wywłoki, niegroźne. Czasem coś nam podkablują...
· · ·
No a co na randce? Gerard czuł się jak nowo narodzony... Gdyby nie to, że była to ich pierwsza poważna randka, oświadczył by się chłopakowi siedzącemu naprzeciwko. No dobra. Nie wybierajmy tak w przyszłość... Zakochani karmili się piklami w rytm klasyki puszczanej przez Boba i rozmawiali o swoim niezwykle ciekawym życiu. Gdy piwo i pikle zniknęły już ze stolika Frank zaproponował swojemu partnerowi spacer po mieście. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, co dawało niezwykły klimat. Przeurocze kamieniczki w centrum miasta na Crackling Square tylko go dopełniały... Chłopcy powoli zbliżali się do końca ulicy i planowali wracać już do swoich domów gdy Gerard został uderzony w głowę kamykiem. Odwrócił się szybko w stronę oprawcy i czy jego wzrok mógłby spotkać kogoś innego niż Andy'ego? Na szczęście był sam, bez swoich ziomeczków.
- Co tam pedały?! Tęskniliście?!
- Pieprz się Andy.- mruknął Frank.
- Ja mam się pieprzyć? Ty idź pieprzyć swojego kotka...
- Skąd wiedziałeś, że jestem jego kotkiem?!- oburzył się Gee a Biersack zaśmiał się z politowaniem.
- Jesteście żałośni.
- Ty jesteś żałosny ty pomiocie trzech pasków!- krzyknął Frank nie mając pomysłu na nic lepszego. Andy zaczął iść w ich stronę z gniewem w oczach.
- EJ EJ EJ!- pisnął Gee tak głośno i przeraźliwie, że dres stanął w miejscu skołowany.- Lepiej stój na swojej stronie ulicy matkojebco albo ci przywalę...- wspomniany matkojebca było lekko zaskoczy odwagą zielonookiego. Andy chciał wyjebać pedałom ale stwierdził, że się powstrzma... O tak... Jutro w towarzystwie swoich ziomków zemsta będzie słodsza. Andy uśmiechnął się zadziornie i odszedł pozostawiając Gerarda i Franka kompletnie oszołomionych na chodniku przed sex shopem...
· · ·
Sara od wejścia emanowała niesamowitym szczęściem, co lekko zaniepokoiło Brendona.
- Coś się stało?- zapytał ostrożnie.
- Słucham? Poprostu mam dobry humor.
- O jejku... Wiesz czy jesteś w ciąży?!- przeraził się.
- Oczywiście, że nie! Trzeba poczekać kilka dni...
- Ile?
- No nie wiem... Na przykład dwa...
- Czyli jutro będziesz wiedzieć?
- Em... Możliwe... Ohh...- westchnęła.- Ty naprawdę nie chcesz być ojcem... Okej. Wygrałeś nie będę cię do tego zmuszać...
- Naprawdę?- Urie uniósł wysoko czoło.
- Tak, przecież chce ratować nasz związek a nie trzymać cię przy mnie siłą. Poczekam aż będziesz gotowy...
- Sara... Dziękuję ci skarbie.- Beebo przytulił kobietę, szczęśliwy, że nadal będzie mógł spotykać się z Ryanem.
· · ·
Mikey siedział na kanapie w domu Way'ów i oglądał My Little Pony (jego ulubiony serial) z maskotką Rainbow Dash na kolanach i żarł kisiel który zrobiła dla niego Donna. Chłopak zastanawiał się właśnie jak dobrze muszą się bawić jego kumple... Gerard z Frankiem przeżywają romantyczne uniesienia, Brendon pewnie odprawia obrzędy satanistyczne nad porwanymi dziećmi, Josh ma kota, Ray to Ray... A on? Pete nie odpisywał do niego cały dzień... Chłopak dzwonił ale jego miłość nie odbierała... Nie wiedział o co chodzi. To się nigdy nie zdarzało...
Mikey nie wiedział, że Pete Wentz prowadził właśnie swoje drugie życie z kimś innym...
• Znowu przepraszamy, że nie pisałyśmy... (szczególnie daedtonmii19 bo cię okłamałam...😓 wybacz mi...)
• Mamy 1k wyświetleń! Dziękujemy!!! ❤