17 sierpnia 2018, piątek.
Dzieciństwo.
Dla jednych czas mlekiem i miodem płynący, a dla drugich...?
Nie oszukując się, piekło.
Moje życie, rozpoczynając od czterech lat, nie było zbytnio usłane różami. Mieszkałem w nudnym mieście, pełnym nudnych ludzi, z monotonnymi zasadami i idiotycznie płaskim ukształtowaniem terenu. Nudne i nieciekawe. Za to moja rodzina?
Idealna.
Oczywiście dla ludzi z zewnątrz, nie dla mieszkańców tego prześmiewczego domowego ogniska. Z całej tej bandy dzikusów szanowałem tylko matkę, która na całe szczęście odeszła z tego piekła. Zmarła niedługo po tym, jak odkryłem swoją orientację, był to nowotwór. W tamtych czasach nie zagłębiałem się dokładniej, co do przyczyny jej zgonu, ale teraz tego żałuję.
Chciałbym wiedzieć, co jest gorsze ode mnie, co zabija bez przyczyny.Błagałem, płakałem, ale nic nie docierało do samozwańczego władcy, mojego starszego braciszka, nazywa się on Leo.
Był tak wymuskanym lalusiem, że to się po prostu we łbie nie mieści. Udawał i był fałszywy, niszczył wszystko, co napotkał na swojej drodze, wmawiając innym swoje ideały. W szkole przybierał maskę i identyfikował się ze stworzoną postacią, aby stwarzać pozory. Chciał być najlepszy. Nie przyznawał się do mnie, kazał swoim kolegą mnie bić. Za pierwszym razem było to w trzeciej, czwartej klasie, uderzył mnie pierwszy, a oni kopali.
Z całego serca go do tej pory nienawidzę, w dorosłym życiu był taki sam, pozbawiony uczuć względem rodziny.
Kiedy zapraszał mnie na swój ślub z laską, która wrobiła go w ciążę, odesłałem zaproszenie. Nie mam zamiaru integrować się z dupkiem, który nie pomógł, kiedy naprawdę potrzebowałem pomocy.
Ale to długa historia pełna niespodziewanych zwrotów akcji i nudnych opisów cięcia się wzdłuż żyły, jednak cieszę się, że wtedy nie popełniłem samobójstwa.
Jednak skoro już prowadzę ten monolog może opowiem o tym?
Byłem młodym dzieciakiem, który marzył o zostaniu kimś wielkim, chciałem czuć się kochany i mieć świadomość, że ja sam kocham, chodziło oczywiście o rodzinę. Ojciec uderzył mnie w policzek, popijając alkohol od razu z butelki, znęcał się nade mną, próbował poddusić, pozbyć się problemu. Dokładnie, nim właśnie byłem. Problemem idealnej rodziny, która nigdy nie była potrzebna. Usłyszałem rozmowę jego i matki, leżącej na łożu śmierci.
" — Dlaczego go wtedy nie usunęłaś, Marry? "
" — To przecież mój syn, nie miałam prawa, każdy zasługuje na życ..."
Wtedy usłyszałem huk, ojciec ją uderzył.
Nie jestem w stanie nawet przypomnieć sobie jego imienia, ale te słowa... Pamiętam je od tamtego momentu i zostaną do końca, to piętno.
Moje myśli samobójcze zwyciężyły, zrobiłem sobie krzywdę raz, drugi, trzeci, czwarty...
A potem koszmar prysł.
Uratował mnie samochód pędzący uliczką wzdłuż mojego osiedla, który pozbył się potwora.Odkąd moja matka zmarła, zostałem sam ze starszym bratem, który miał mnie w dupie, oczywiście z wzajemnością.
Po skończeniu wymaganego wieku przeprowadziłem się w cholerę daleko od miejsca mojego koszmaru, który tylko nakręcał Leo. I jak na moje oko, bardzo dobrze. Nie mam zamiaru wchodzić z butami w czyjeś życie i dać się ponownie poniewierać dupkowi i jego szajce nastoletnich bachorów. Nie ma to jak kontaktować się z rodziną dla kasy, po prostu pluję na niego.Ale wracając do o wiele ciekawszych tematów!
Doskonale pamiętam swoje pierwsze morderstwo, odbyło się ono w przesilenie letnie. Wtedy pierwszy raz odważyłem się przeciwstawić komuś, kto nie raz mnie skrzywdził. Hah! Co to były za czasy! Zwykły scyzoryk, wyrzuty sumienia! Takie bzdety stworzyły mnie, takiego jakiego jestem. Kolejny punkt dla mojej osoby. Morderstwo było bardzo trafne, zwłaszcza, że pozbyłem się największej kanalii: burmistrza tego zapyziałego wypizdowa. Słyszałem jego krzyk, dźwięk rozlewającej się krwi. Nudnawy garnitur tym razem ozdobiony odrobiną koloru, strach w oczach i mój śmiech. Ten przerażająco melodyjny śmiech. Kiedyś nawet należałem do chórku szkolnego, ponoć chwalono mnie za dźwięk mojego głosu. Osobiście nie wierzę w te bzdety, znowu nasz szkolny muzyk zapewne nadużył spirytusu.
Życie w tamtym mieście było cholerne nudne, za nic bym tam nie wrócił, ale jeśli dodam odrobinę koloru, bólu i strachu... Ach, jestem taki przewidywalny. Morderca nigdy nie wraca w miejsce zamordowania pierwszej ofiary! To byłoby nudne, a On nienawidzi monotonii!Śmierć.
CZYTASZ
Cᥲrρᥱ Dιᥱm
TerrorTrzydzieści dni, które składały się na trzydzieści kartek, niewątpliwie charakteryzowały życie bohatera. Człowiek posługujący się pseudonimem Śmierć jest nietypową osobą. Nie każdy go zna, nie każdy wie, kim jest, ale każdy zdaje sobie sprawę z tego...