I

490 59 12
                                    

- O mój Boże, nie mam co robić. - mruknąłem cicho w stronę Rurika.

- Może... Emm... - zastanowił się chwilkę. - Wiem! Namalujemy coś razem! - spojrzał na mnie, a w jego oczach było widać iskierkę podekscytowania...

- Nie. - ...która po chwili zgasła.

Co poradzę, że nie potrafię malować? Może on i ma talent, ale ja? Ja? Serio? Ja? JA!? Koleś bez kciuków? Jak mam pędzel złapać?
Dobra, żartuję... He, he, he... Beki w uj i jeszcze po.

- Oh, no weź! To nie takie trudne!

Podszedł do mnie, po czym podał mi pędzel... Co ja gadam, wepchnął mi go na chama do rąk i zaczął rozkładać sztalugę. Co ja natomiast robiłem? Czekałem na obieg zdarzeń.

Gdy tak sobię siedziałem przypomniałem sobie tekst pewnej piosenki...
Przyzwyczajony by być prawie dorosłym, nauczony żyć w niesprawiedliwości. Jadę po sukces, ale to bez znaczenia, bo, bo, bo... Bo mam zabójcę na tylnich siedzeniach. Życ-

- Cup? Chodź, a nie nucisz wytwór Rubika. - pociągnął mnie za rękę, przez co zaraz stałem obok płótna i farb, trzymając jeden, marny pędzel w ręce.

Poczułem za sobą obecność Rurika, który przyglądał się moim poczynanią. Czyli jestem w dupie...
Trochę się stresowałem...
Miałem już zamoczyć pędzel w wodzie, ale zawachałem się.

Upuściłem go, po czym chciałem zrobić krok w tył, ale sylwetka Rurika mi to uniemożliwiła.
Wpadłem na niego i poczułem jak jedną ręką obejmuje mnie w talii abym nigdzie nie odszedł, a drugą podaje mi pędzel.

- Masz. Spokojnie, nie musisz się niczym stresować. Pokieruję cię.

Zabrałem go od niego.
Drżącą rękę zbliżyłem do płótna i zaraz poczułem jak stojący za mną Rurik łapie za nią, jak i za pędzel, po czym delikatnie zamacza go w ciemno fioletowej farbie i robi płynnym, zdecydowanym ruchem pare pociągnięć na pustym płótnie.

- Widzisz? Musisz to robić powoli...

Opuścił rękę i czekał na mój ruch.

Miałem zamiar odwrócić się w jego stronę, aby zobaczyć jego twarz.
Jak pomyślałem, tak i zrobiłem, ale zaraz tego pożałowałem.

Stał bardzo blisko mnie, a nasze ciała delikatnie się stykały.
ON NAWET WALONEGO KROKU W TYŁ NIE ZROBIŁ TYLKO STAŁ W MIEJSCU!

Cały zarumieniony spojrzałem na jego twarz, która przez sekundę miała zszokowany wyraz twarzy, ale zaraz... To się zmieniło.

Zmarszczył brwi, przymykając lekko oczy i objął mnie mocniej w talii, przysuwając do siebie.

- R-Rurik...? - złapałem delikatnie jego policzek i kciukiem dotknąłem jego ust, na co powolnie otworzył oczy, spojrzał na mnie i blado się uśmiechnął.

- Jeżeli... Jeżeli cię teraz pocałuję... Będziesz miał mi to za złe...?

Otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia.
On... Chciał i dalej chce mnie... Pocałować? Ja... Co...? Czemu...? On?
Co mam mu odpowiedzieć!?
Tak, fochnę się na ciebie, bo jestem wściekłym emo albo upartym tsundere?
Nie, bierz mnie tygrysie, nie będę stawiać oporu?
A może... Nie jestem gejem, psycholu? No tak, jestem bi.
Tylko bym go okłamał...

Ale Rurik byłby... Homoseksualny? Nie wydaję mi się...
Pewnie robi sobie ze mnie żarty i chce zobaczyć moją reakcję.
Ale... Jak nie spróbuję, to się nie dowiem...

Pokiwałem przecząco głową.

Po chwili poczułem jak położenie jego rąk z talii zmierza na pośladki, a nasze twarze niebezpieczne zbliżają się do siebie.

Położyłem dłonie na jego obojczykach lekko je na nich zaciskając.

- Rurik...? - spytałem niepewnie kiedy nasze twarze dzieliły milimetry.

- Hm...? - otworzył mocniej prawe oko, przez co trochę śmiesznie wyglądał... Ale narazie nie było mi do śmiechu.

- W policzek... - odwróciłem wzrok zarumieniony i lekko zmieszany.

- Jak sobie życzysz. - uśmiechnął się w ten swój irytujący, markowy sposób.

Nie czekając za długo poczułem ciepłe i miękkie wargi gwiazdookiego na swoim rozgrzanym policzku.
Uderzenie gorąca. 
I dziwne mrowienie w brzuchu.

To wtedy czułem.

Po chwili odsunął nasze twarze od siebie, ale nadal zostaliśmy w takiej samej pozycji.

- I jak...? Jak się z tym czujesz?

- To było... Przyjemne... A t-ty?

- Cudownie. - pocałował mnie pośpiesznie w czoło. - Całowałeś się już kiedyś? No wiesz... W usta? Z języczkiem?

- Nie... - pokręciłem przecząco głową.

- Oh... To dla tego nie chciałeś... Rozumiem. - uśmiechnął się delikatnie. - Wiesz Goth'y, jesteś okropnie nieśmiały. Do tego cały czas się rumienisz. I jąkasz.

- Ponieważ... Um... Nikt mnie jeszcze t-tak nie traktował...

- Cóż... Musisz zacząć się przyzwyczajać do takiego typu sytuacji. - dostałem od niego łagodny "pstryczek w nos".

- Już możesz wziąść ręce z mojego tyłka i się odsunąć. - zaśmiałem się.

W jednej chwili zacisnął mocniej ręce na moich pośladkach, przez co cicho pisnąłem.

- Mus-

- Tak, musiałem. - na jego twarzy widniał znajomy mi już, markowy uśmiech. - Poza tym... Jak zamierzasz spędzić resztę dnia?

- Na kalkulowaniu co się tu właściwie odjaniepawliło, naszych zachowań, reakcji, przemyśleń i dopisywania teorii, jak i wymyślania tajnych konspiracji na ten temat.

- Mhm. Jeśli robisz tak zawsze, to musisz mieć naprawdę nudne i trudne życie... Jak dobrze, że odwrócę je do góry nogami.





× × × × × × × × × × × × × × × × × × × × × ×

Jeśli myśleliście, że to jedyny pocałunek... TO SIĘ NJE MYLICIE HAHAHHAHAHA

Red Scarf//Perspektywy F!Goth'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz