Usłyszałem głośne pukanie do drzwi. Jezu, kto o tej porze...?
Tata ma przecież klucze do domu, więc kogo niesie? A miałem iść właśnie coś zjeść...
- Chwila! - wydarłem się na całe gardło.
Przed otworzeniem drzwi skoczyłem jeszcze do kuchni po pierwsze lepsze jedzenie, którym okazała się średniej wielkości, czekoladowa babeczka.
No, kanapki sobie przecież w biegu nie zrobię.Pociągnąłem za klamkę, ale niezbyt wierzyłem w to, co widzę.
Za drzwiami stał oparty o framugę i wlepiający we mnie wzrok... No tak. Właściwie, to jak on miał na imię?- Yo, Cupcake. - uśmiechnął się do mnie na w pół chamski, na w pół cwany sposób.
- Oh, zamknij się. Co ty tu właściwie robisz? - podniosłem wzrok ku niemu. - Jak właściwie mnie znalazłeś? To jest chore, wiesz?
- Szedłem wcześniej za tobą i zapamiętałem drogę. - już wiem, że jego uśmiech będzie największym źródłem mojego zażenowania.
- Koleś... What. The. Fu*k. - zatrzasnąłem mu drzwi przed nosem, ale zaczął jeszcze głośniej pukać i szarpać za klamkę.
Westchnąłem próbując zagorzale przypomnieć sobię imię takowego osobnika.
- Nosz ku*wa! - dobiegło do mnie ciche warknięcie zza drzwi.
Podszedłem do drzwi i je otworzyłem, po czym spojrzałem mu w oczy.
- Gościu, właściwie to o uj ci chodzi?
Zaśmiał się, na co lekko się uspokoiłem.
Dobrze, przynajmniej wiem, że można z nim jednak jakoś normalnie pogadać... Jakoś chyba dam radę... W sumie...?Jak dla mnie był wkurzający. Po prostu jego pewność siebie naprawdę mnie zadziwiała, ale i w pewien sposób odrzucała.
- Pfft... Nie pamiętasz mnie? - uśmiechnął się do mnie, ale tym razem nie chamsko i triumfująco lekko podnosząc lewą brew.
- Nie no, ciebie pamiętam... Mógłbyś przypomnieć mi jeszcze swoje imię?
- Palette, ale dla ciebie, Babeczko Ru-
- Ta, Rurik. Już to przerabialiśmy... - zmarszczyłem brwi, po czym spuściłem wzrok. - Nie jestem "babeczką", cwelu.
Ponownie się zaśmiał, po czym kontynuował:
- Przyszedłem zobaczyć co tam u ciebie, ale szczerze mówiąc, myślałem, że śpisz.
- Ić. Stont. Psycholu.
Nie zwracając uwagi na nic odparł się ręką o framugę zaraz obok mojej twarzy, a na jego twarzy zagościł dobrze mi już znany, widziany po raz trzeci... Uśmiech.
Chamski, cwany, przebiegły.
Jak cały on.- Oh, no weź... Nie wpuścisz mnie, tylko będziemy tak stali w drzwiach?
Skrzyżowałem ręce, po czym spojrzałem na niego jakby był jakiś nienormalny.
- Raczej, że nie. Jak ja cię nawet nie znam.
Zastanowił się chwilkę.
Na drugi dzień od przypadkowego spotkania przychodzi do mnie facet w moim wieku, którego spotkałem tylko raz w życiu.
Na pytanie po co tu przyszedł, odpowiada, że chciał tylko zobaczyć co tam u mnie.
Pierwszy raz w życiu żałuję zwykłego pójścia do parku.
Naprawdę.
Bardzo.
Żałuję.Ziewnąłem zmęczony budząc go najwyraźniej z bardzo głębokich przemyśleń.
- Zmęczony? - lekko przytaknąłem. - No, to ja już lecę. Fajnie się z tobą gada, masz jutro czas wolny?
- Powiedzmy, al- - przerwałem widząc jego markowy uśmiech (MiranneiSuzi już wie, że Nike). - O nie, nie, nie! Nigdzie z tobą nie pójdę! Nie ma nawet takiej opcji!
- No nie daj się prosić~ - słysząc jego ton głosu przełknąłem głośno ślinę.
- Nie. - zatrzasnąłem ponownie drzwi i udałem się w stronę pokoju, a ostatnie co słyszałem to głos Rurik'a, który zza drzwi krzyczy dobranoc!...
On naprawdę ma coś nie tak z głową.
× × × × × × × × × × × × × × × × × × × × × ×
SRUTUTUTU
Pasuje wam, żeby książka miała tylko 23 rozdziały? XD
Macie mem ode mnie:
Historia prawdziwa.