N

517 65 21
                                    

Usłyszałem głośne pukanie do drzwi. Jezu, kto o tej porze...?

Tata ma przecież klucze do domu, więc kogo niesie? A miałem iść właśnie coś zjeść...

- Chwila! - wydarłem się na całe gardło.
Przed otworzeniem drzwi skoczyłem jeszcze do kuchni po pierwsze lepsze jedzenie, którym okazała się średniej wielkości, czekoladowa babeczka.
No, kanapki sobie przecież w biegu nie zrobię.

Pociągnąłem za klamkę, ale niezbyt wierzyłem w to, co widzę.
Za drzwiami stał oparty o framugę i wlepiający we mnie wzrok... No tak. Właściwie, to jak on miał na imię?

- Yo, Cupcake. - uśmiechnął się do mnie na w pół chamski, na w pół cwany sposób.

- Oh, zamknij się. Co ty tu właściwie robisz? - podniosłem wzrok ku niemu. - Jak właściwie mnie znalazłeś? To jest chore, wiesz?

- Szedłem wcześniej za tobą i zapamiętałem drogę. - już wiem, że jego uśmiech będzie największym źródłem mojego zażenowania.

- Koleś... What. The. Fu*k. - zatrzasnąłem mu drzwi przed nosem, ale zaczął jeszcze głośniej pukać i szarpać za klamkę.

Westchnąłem próbując zagorzale przypomnieć sobię imię takowego osobnika.

- Nosz ku*wa! - dobiegło do mnie ciche warknięcie zza drzwi.

Podszedłem do drzwi i je otworzyłem, po czym spojrzałem mu w oczy.

- Gościu, właściwie to o uj ci chodzi?

Zaśmiał się, na co lekko się uspokoiłem.
Dobrze, przynajmniej wiem, że można z nim jednak jakoś normalnie pogadać... Jakoś chyba dam radę... W sumie...?

Jak dla mnie był wkurzający. Po prostu jego pewność siebie naprawdę mnie zadziwiała, ale i w pewien sposób odrzucała.

- Pfft... Nie pamiętasz mnie? - uśmiechnął się do mnie, ale tym razem nie chamsko i triumfująco lekko podnosząc lewą brew.

- Nie no, ciebie pamiętam... Mógłbyś przypomnieć mi jeszcze swoje imię?

- Palette, ale dla ciebie, Babeczko Ru-

- Ta, Rurik. Już to przerabialiśmy... - zmarszczyłem brwi, po czym spuściłem wzrok. - Nie jestem "babeczką", cwelu.

Ponownie się zaśmiał, po czym kontynuował:

- Przyszedłem zobaczyć co tam u ciebie, ale szczerze mówiąc, myślałem, że śpisz.

- Ić. Stont. Psycholu.

Nie zwracając uwagi na nic odparł się ręką o framugę zaraz obok mojej twarzy, a na jego twarzy zagościł dobrze mi już znany, widziany po raz trzeci... Uśmiech.
Chamski, cwany, przebiegły.
Jak cały on.

- Oh, no weź... Nie wpuścisz mnie, tylko będziemy tak stali w drzwiach?

Skrzyżowałem ręce, po czym spojrzałem na niego jakby był jakiś nienormalny.

- Raczej, że nie. Jak ja cię nawet nie znam.

Zastanowił się chwilkę.

Na drugi dzień od przypadkowego spotkania przychodzi do mnie facet w moim wieku, którego spotkałem tylko raz w życiu.
Na pytanie po co tu przyszedł, odpowiada, że chciał tylko zobaczyć co tam u mnie.
Pierwszy raz w życiu żałuję zwykłego pójścia do parku.
Naprawdę.
Bardzo.
Żałuję.

Ziewnąłem zmęczony budząc go najwyraźniej z bardzo głębokich przemyśleń.

- Zmęczony? - lekko przytaknąłem. - No, to ja już lecę. Fajnie się z tobą gada, masz jutro czas wolny?

- Powiedzmy, al- - przerwałem widząc jego markowy uśmiech (MiranneiSuzi już wie, że Nike). - O nie, nie, nie! Nigdzie z tobą nie pójdę! Nie ma nawet takiej opcji!

- No nie daj się prosić~ - słysząc jego ton głosu przełknąłem głośno ślinę.

- Nie. - zatrzasnąłem ponownie drzwi i udałem się w stronę pokoju, a ostatnie co słyszałem to głos Rurik'a, który zza drzwi krzyczy dobranoc!...

On naprawdę ma coś nie tak z głową.




× × × × × × × × × × × × × × × × × × × × × ×

SRUTUTUTU

Pasuje wam, żeby książka miała tylko 23 rozdziały? XD

Macie mem ode mnie:

Macie mem ode mnie:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Historia prawdziwa.

Red Scarf//Perspektywy F!Goth'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz