Sekret z młodości

128 10 0
                                    

W nawiązaniu do 5x05, gdzie Mordred zasłonił sobą Artura i został ciężko ranny. Teraz Artur rozmyśla nad tym, obwiniając siebie, a do komnaty wchodzi Gwen...




Artur obrócił się, gdy drzwi za nim skrzypnęły. Na widok żony spróbował się blado uśmiechnąć. Królowa podeszła i przytuliła go.

- Słyszałam co się stało. To straszne! Oby Mordred szybko wyzdrowiał. - Odsunęła się i spojrzała Pendragonowi w oczy.

Chłopak dostrzegł w jej czarnych jak węgiel tęczówkach łzy.

- Mordred cię uratował... nie wiem, co by się stało, gdybyś poszedł do Disir bez niego! Mamy oboje wielki dług wobec niego.

Znów go przytuliła, a Artur poczuł jak drżała. Sam ledwie mógł myśleć o tym, jak blisko był śmierci. Jego umysł zaprzątał obraz nieprzytomnego młodego rycerza, leżącego bez ruchu na posłaniu w komnacie Gajusza.

Gdy Mordred miał zamknięte oczy, a jego brązowe loczki rozsypywały się po poduszce, przywodził Arturowi na myśl Morganę. Tak bardzo przypominał ją z tych wszystkich chwil, gdy spała bądź chorowała i spoczywała z opuszczonymi powiekami w łożu...

Król czuł, że nie może dłużej ignorować tych faktów.

- Ginewro, muszę... powiedzieć ci o czymś - zaczął ostrożnie.

Dziewczyna puściła o i splotła ręce na brzuchu.

- Tak?

Ważył przez chwilę słowa.

- Sądzę, że Mordred jest synem Morgany - powiedział wprost.

Gwen ściągnęła brwi.

- Też się nad tym zastanawiałam - przyznała - ale to by oznaczało, że musiałaby urodzić dziecko jako nastolatka, zanim zaczęłam jej służyć. 

- I tak było - odparł Artur. - Tuż przed jej 16 urodzinami.

Królowa cofnęła się.

- Co?!

- To była tajemnica. Uther zamknął ją w komnacie do porodu. Potem odebrał jej dziecko i gdzieś odesłał. Widocznie nowi opiekunowie oddali je druidom.

Dziewczyna była wstrząśnięta do żywego.

- I żadne z was nigdy mi nie powiedziało?! Przecież przyjaźniłam się z Morganą tyle lat! Ty też powinieneś mi powiedzieć, że masz siostrzeńca. Przecież nie mamy syna i...

Nagle zesztywniała, a jej oczy rozszerzyły się w momencie, gdy zrozumiała.

- B o ż e. Mordred jest  t w o i m  synem - spojrzała na niego ostro, oczekując potwierdzenia.

Zawstydzony Artur wbił wzrok w podłogę.

- Jak się domyśliłaś?

- Proszę! Przecież sama wpuszczałam cię swego czasu nocą do komnat Morgany. Albo ona odsyłała mnie wcześniej wieczorem, by móc do ciebie pójść. Domyślam się, że wasza relacja zakwitła jeszcze przed moim przyjęciem na dwór, racja? A Mordred to jej owoc...

- Nie mam pewności - zaznaczył Artur. - Nigdy nie rozmawiałem z Morganą o jej dziecku. Nie wiem czy było - czy jest - moje. Ale to bardzo możliwe.

Gwne wzięła głęboki oddech, przykładając sobie dłoń do skroni.

- Zaraz... Mordred ma 17 lat. To znaczy, że... ile  w y  wtedy mieliście?!

- Morgana - 15. Ja miałem 14 i dziewięć miesięcy. Byłem młody i nierozważny. Nigdy się nikomu nie przyznałem...

- W c i ą ż  jesteś młody i nierozważny! - przerwała mu i ściągnęła czoło. - Tylko jedna noc?

- Tak - przyznałem. - Zeszliśmy się ponownie dopiero mniej więcej wtedy, gdy przyjęła cię na służbę.

Milczała. Artur poczuł ucisk w piersi na myśl, co przeżywała.

- Przysięgam, że odkąd pocałowałem cię po raz pierwszy, nigdy już z nią nie byłem. A ona musiała wkrótce potem zacząć swoje eksperymenty z magią, bo przestała ze mną rozmawiać... Przyznaję, że gdy po roku wróciła do Camelotu, żałowałem, że między nami się wcześniej popsuło. Starałem się być wobec niej bardziej... troskliwy. Ale nie zdradziłem cię. Nigdy. Wierzysz mi, prawda?

Po nieznośnie długiej chwili milczenia Ginewra pokiwała głową.

- Oczywiście, że tak. Nigdy w ciebie nie wątpiłam.

Chłopak z ulgą wypuścił powietrze.

- Czyli nie jesteś zła?

- O co? Wiedziałam o tobie i Morganie. Trochę mi tylko... smutno.

Spuściła wzrok, wyglądała młodo i bezbronnie.

- Morgana dała ci dziecko pierwszej nocy. Ja próbuję od trzech lat...

Artur uniósł dłonią jej podbródek i spojrzał głęboko w oczy.

- Nawet tak nie myśl! - powiedział stanowczo. - Jesteśmy młodzi.

Wyprostował się, wyjrzał przez okno na zachmurzone niebo i westchnął.

- Poza tym... może już wkrótce ona też zostanie bez dziecka. Jeśli mam rację, co do tego, kim jest Mordred, oczywiście...

Potrząsnął głową z niedowierzaniem.

- Dzieci nie powinny umierać przed rodzicami. Tymczasem teraz Mordred sam mnie zasłonił. Może z tego nie wyjść... Wychodzi na to, że sam zabiłem swojego potencjalnego syna.

Ginewra otrząsnęła się już z szoku, jaki wywołała w niej rewelacja męża. Mimo wszystko, dziwniejsze rzeczy słyszała już na dworze za prawie dekadę mieszkania na nim. Teraz czuła się w obowiązku pocieszyć cierpiącego Artura. Nie skrzywdził jej przecież w żaden sposób, nie mogła zostawić go samego z wyrzutami sumienia.

- To nie twoja wina - powiedziała, mając na myśli ranę odniesioną przez Mordreda. - Błagał cię, żebyś pozwolił mu z sobą iść . Postąpiłeś życzliwie, zgadzając się..

Gdy nie wyglądał na przekonanego, spróbowała inaczej:

- Powiedziałeś mi kiedyś, że Mordred ma silne poczucie obowiązku...

- To prawda. A ty mi powiedziałaś, że bywa porywczy. Powinienem był cię posłuchać...!

- Nie, nie powinieneś był! - stwierdziła twardo. - Jeśli Mordred by z tobą nie poszedł, to możliwe, że teraz  t y  leżałbyś w komnatach Gajusza. Mordred spełnił swój obowiązek, więc możesz wypełniać dalej swój... Być królem.

Artur zerknął na żonę. Miała rację. Kimkolwiek był dla niego Mordred, on był przede wszystkim władcą. Dopiero potem ojcem i przyjacielem. Do tego zobowiązywała go przysięga koronacyjna.

A co jeśli twoje priorytety są błędne?, szepnął jakiś nieznany nieznośny głos w jego głowie.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


I z tą puentą Was zostawiam!

Bond Between Us // Artur+Morgana+MordredOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz