Siri,Shani i Kiara postanowiły spędzić ten dzień razem,jak rodzina.
Koda i Leah ucieszyli się więc,kiedy mogli zająć się lwiątkami.
Sawa wpatrywał się w tą całą scenę z pewnym smutkiem.On sam nie wiedział do czego dąży.Miał być królem..i co jeszcze? co osiągnie?
Jego siostra,Siri,stworzyła dobre stado na Złej Ziemi i została jego liderką.
Druga siostra,Shani,była świetną główną lwicą polującą,co było jej pasją.
Obie lwice znalazły partnerów i zostały szczęśliwymi mamami.
Jasne futro Sawy lekko zawirowało na wietrze.Lew westchnął i odwrócił się,by znów spojrzeć na daleki horyzont.Słońce wkrótce miało zajść.Sawie przypomniała się historia jego mamy,jak jako mały miał prezentację.Sawa uśmiechnął się lekko.Jako król także będzie oglądał prezentacje jego dzieci i tyle go nowego spotka..Sprawy państwowe,obchody,raporty..
Sawa poczuł ciężar obowiązków ,które go przycisnęły.
W zielonych oczach coś mignęło.
Sawa spojrzał dalej na horyzont.Widział dalekie nocne polowanie lwic.Antylopy pasące się na trawie,niczego nie świadome.Zebry,które już uciekały kłusami.Zauważył Zazu,który rozmawia ze swoją przyszłą następczynią.Tak,Sawa miał dobry wzrok.
Usłyszawszy kroki,odwrócił się na chwile.Od razu jednak się uśmiechnął,gdy rozpoznał złotą sierść i czerwoną grzywę z białymi pasmami Simby.
Dziadek usiadł obok niego i teraz oboje wpatrywali się w prawie gotowy zachód słońca.
Słońce ,teraz pomarańczowe,powoli nikło,by pojawić się jutro o wschodzie.Niebo czerniało ,by później pojawiły się na nim migoczące gwiazdy.Tak,byli to dawni przodkowie.Sawa doskonale pamiętał tą lekcje.Jego duchowym przewodnikiem był Mufasa, Siri Uru ,a Shani Asali.
Sawa lekko się uśmiechnął.
-Wszystko będzie dobrze,prawda,dziadku?
Simba spojrzał na niego,oddalając wzrok od niknącego słońca.Lew lekko się uśmiechnął.
-Kiedy byłem mały,marzyłem o byciu królem.Później śmierć mojego ojca,życie w Hakunie Matacie,powrót,śmierć złego Skazy,urodzenie się Kiary,przyłączenie stad..wiele się działo w moim życiu,aż trudno to też zliczyć,-stary lew westchnął ciężko,-wiesz Sawo,nie musisz się obawiać,przodkowie i rodzina zawsze będą ci pomagać.Twoje życie będzie pełne mądrości,coś zmienisz i coś osiągniesz.
Sawa skinął głową.
-Dziękuję ,dziadku.
Simba położył końcówkę ogona na ramieniu lwa.
-Będziesz dobrym królem.
Siedzieli tak jeszcze długo,puki wszystkie gwiazdy nie odbiły się na niebie,a Siri wraz z Namą pożegnała się i wróciła do domu.
Sawa zaczął schodzić z czubka Lwiej Skały,ale zatrzymał się widząc,że Simba nie schodzi.
-Dziadku,nie idziesz?
-Już nie,Sawa.Droga każdego króla dobiega końca,-Simba uśmiechnął się lekko,-chce umrzeć w samotności.
-Nie zostawiaj mnie,-w oczach Sawy coś mignęło.
Simba pokręcił głową.
-Muszę,każdego droga dobiega końca.
Sawa wiedział,że nic nie zmieni.Przytulił dziadka,by później udać się do lwiej jaskini.
Simba tym czasem,znów podniósł wzrok na niebo.Wydawało mu się,że widzi Nalę,Sarabi i swojego ojca,wielkiego Mufasę.
Pomału zaczęli się pojawiać wszyscy.
Simba szedł z Lwiej Skały i położył się na dalekiej polanie,gdzie ojciec po raz pierwszy pokazał mu gwiazdy.Lew zamknął oczy,chodź wiedział,że już ich nie otworzy.Tak..niczego nie żałował.Życie było dobre.Teraz tylko musi czuwać nad swoją rodziną.
CZYTASZ
The lion king 4~Krąg Życia
FanficKovu i Kiara doczekują narodzin lwiątek:Siri,Shani i Sawy.Każde pokolenie wybiera własną drogę,słońce wschodzi i zachodzi,a oni i my to jedno.Co się wydarzy..?