Córka Simby i nieżyjącej Nali ,księżniczka i królowa Lwiej Ziemi,lwica Kiara.Tak ją nazywali. Kiara od zawsze była wesoła i ciekawska,tak właśnie poznała Kovu. Jasna lwica nigdy nie chciała być królową, nie znosiła lekcji,a polowania jej nie szły.Dla Kiary najważniejsza była rodzina.
Z Kovu stworzyli dobrą parę.Kiara zawsze z uśmiechem wpatrywała się w swoje potomstwo.Sawę,Siri i Shani.Jej ukochane dzieci.
Kiara,otworzyła leciutko oczy,po czym ziewnęła,przeciągnęła się.Rozejrzała się po jaskini,prawie nikogo już nie było.Kiara wstała,by od razu udać się na czubek Lwiej Skały.Słońce dawno było w zenicie,ale Kiara i tak lubiła wpatrywać się w horyzont.Widok majestatycznej Lwiej Ziemi zapierał dech w piersiach.
W oddali widziała pasące się stada zebr i antylop.Widziała loty ptaków i Simbę rozmawiającego z Zazu na skałkach. Widziała polowanie lwic,na czele z Shani,oraz rozmawiających Leah i Kodę.W oddali zauważyła wracającego Sawę.
Kiara uśmiechnęła się lekko.Wkrótce zostanie babcią,wkońcu Shani brzuch jest coraz większy.Lwica wkrótce będzie wylegiwać się w jaskini,a Kiara zawsze będzie przy niej czuwać. W końcu to należy do obowiązków matki.
Kiara zbiegła z Lwiej Skały,lekkimi krokami przechadzając się po całej sawannie.Najpierw jednak udała się powoli do wodopoju,z którego napiła się chłodnej wody.
Kiara spojrzała na horyzont.Gdzieś tam była jej córka Siri.
Kiara tęskniła za nią i wyrzucała sobie,że robiła coś źle.Może była złą królową? Matką? Szybko jednak potrząsnęła głową.Starała się.Pocieszała i kochała swoją rodzinę całym sercem.Tak.Kiara musiała być dobrą lwicę,szanowaną przez całe stado.
***
Shani spotkała się z Kodą.Oboje wybrali się na baobab truchtem.
Rafiki przywitał ich ciepło,przytulając lwicę i lwa.
-Witajcie,na badania?
-Oczywiście,-przytaknął Koda
Przyjaciele byli już młodymi dorosłymi,co znaczyło wiele nowych obowiązków.Shani została główną lwicą polująca,a jej brat miał więcej lekcji,gdyż wkrótce zapewne objął by tron.
Rafiki zaprosił Shani do drugiego "pomieszczenia",by ją przebadać.Koda usiadł by cierpliwie poczekać na powrót ukochanej.
Badania nie trwały długo i jasna lwica,wkrótce się przytuliła do lwa.Koda się uśmiechnął.
-Już wszystko jasne?
-Tak.-Shani skinęła głową.-Rafiki powiedział,że być może będą to dwa lwiątka!
-A płeć?
-Niestety nie zna
-Chciałbym córeczkę i synka,-lew przytulił lwicę.Shani musiała mu przyznać rację.Chcieli utworzyć prawdziwą rodzinę.
Córka Kiary odwróciła się do mandryla.
-Dziękuję Rafiki.
Szaman skinął głową,a kiedy dwójka lwów odeszła, usiadł w pozycji medytacyjnej.Zaczęły go dopadać otóż złe wizje.I nie mylił się.Zaczął trząść się od złych wspomnień,aż w końcu wstał na równe łapy.Dyszał ciężko.
Jego uczeń spojrzał na niego,przestając mieszać farbę.
-Co się stało?
-Muszę biec do Simby.Mam złe wieści.
Ale nawet Rafiki wiedział,że jest za późno.
***
Widząc na horyzoncie czerwony migający punkt,Kiara się nie przejęła.Wojna? Wojen nie prowadzili,mieli same sojusze od zniknięcia Ziry.
Przeraziła się dopiero wtedy,kiedy punkt urósł i wydobył się z niego szary dym.Ogień! Kiara popędziła na Lwią Skałę, by ostrzec całe stado.
Oczywiście decyzja była szybka.Do wodopoju,czekać,aż ogień wygasi się przez deszcz,na który nadchodziło.
Kiara biegła na przodzie,za nią Shani i pozostałe członkinie stada.
Kovu oddalił się jednak,musiał zobaczyć ,czy nic nikomu się nie stało.Zwłaszcza utwierdził się w tym,kiedy zza potężnego dymu wydobyły się krzyki.
Okazało się,że należały do lwicy.Jednej z jego stada.Kovu wylądował obok niej,złapał za skórę i wyciągnął.
Postanowił jednak dłużej rozejrzeć się po terenie.Lwica tym czasem miała spokojnie udać się do Rafikiego,na ile jej siły pozwolą.
Kovu szukał dalej,jakby ktoś jeszcze mógł być potrzebującym.Zaczął się jednak dusić dymem.Lew zakaszlał.Szedł jednak dalej,chodź jego ruchy słabły.Zaczął rozmyślać nad swoim życiem.Czy mógł czegoś żałować,lub czy był dobrym królem i ojcem?
Jego myśli przerwał trzask.Lew zwrócił szybko uwagę.Drzewo osunęło się i spadło wprost na lwa.Kovu wydobył z siebie syknięcie pełne bólu.
Kontem oka dojrzał kształt,wynurzający się z dymu.Pomyślał bezgłośnie,żeby to nie była Kiara,Shani czy Sawa.
Był to jednak ktoś z jego rodziny.Kovu wystraszył się.Żeby tylko nic jej się nie stało.
Siri podbiegła do króla i wyciągnęła go,chodź były małe szanse ,że przeżyję.Wyciągnęła go z dymu.
-Tato..żyjesz?
Kovu przymknął oczy.Czuł się tak słaby,że wiedział,że wkrótce odejdzie.Każda droga w Kręgu Życia się kończyła i jego także.Za chwile spotka swoją siostrę ,brata i resztę rodziny i przyjaciół.Uśmiechnął się do córki.
-Jestem z was dumny.
Następnie zamknął oczy,by już ich nie otworzyć.
***
Kiara dowiedziała się o śmierci Kovu jako pierwsza i nie trzeba było sobie wyobrażać,w jaką popadła żałobę.
Siri szybko zniknęła ,wróciła do swoich,a Shani zaczęła rodzić.Kiara więc musiała wziąść się w garść.Była potrzebna tutaj.
Mam nadzieję,-Kiara spojrzała na niebo pełne gwiazd,-że kiedy będę odchodzić,przyjdziesz po mnie Kovu.
CZYTASZ
The lion king 4~Krąg Życia
FanfictionKovu i Kiara doczekują narodzin lwiątek:Siri,Shani i Sawy.Każde pokolenie wybiera własną drogę,słońce wschodzi i zachodzi,a oni i my to jedno.Co się wydarzy..?