Jesteś zazdrosna.

512 33 12
                                    

Wyszłam z domu, wcześniej go zamykając. Idę w kierunku domu Piotrka. Robimy dziś u niego grilla. Ubrałam czarne leginsy i różową bluzę oversize. Włosy zostawiłam rozpuszczone, podmalowałam jeszcze rzęsy. 
Dzwonię do drzwi i czekam aż ktoś mi je otworzy. Na podjeździe zauważyłam samochód Miłosza.

-Dzień dobry.-powiedziałam bo w drzwiach zobaczyłam mamę Piotrka. 
-Dzień dobry, chłopcy są w ogrodzie. Ja właśnie wychodzę. Przypilnuj ich, proszę, żeby niczego nie puścili z dymem.-puściła mi oczko i zaśmiała się.
-Dobrze.-odwzajemniłam uśmiech. Przeszłam przez salon i wyszłam przez drzwi na taras. Zobaczyłam Piotrka i Wojtka przy grillu. Konrad z Miłoszem siedzieli już w altanie.
-Jestem.-powiadomiłam o swojej obecności. 
-Ooo super, siadaj. Zaraz ogarniemy tu wszystko.-powiedział Pimpek.
-A gdzie jest Cody?-zapytałam.
-Wysłaliśmy go po ketchup i inne do kuchni, ale długo nie wraca.-odezwał się Konrad.
-To ja pójdę sprawdzić.-udałam się od razu do środka. 
Weszłam do kuchni i co zobaczyłam? Cody ściera podłogę. Na szafkach, lodówce i podłodze pełno ketchupu. Jak?
-Nikola, dobrze, że to ty, a nie mama Piotrka.
-Jak ty to zrobiłeś?-zapytałam i próbowałam opanować śmiech.
-Nieważne, pomożesz?-spojrzał na mnie. Wzięłam się do pracy, poszło nam szybko. Zabraliśmy co mieliśmy zabrać i wróciliśmy do chłopaków.
-Co tak długo?-zapytał Wojtek.
-No tak jakoś wyszło.-wyjaśniłam. Odstawiliśmy wszystko co mieliśmy w rękach na stół.
-A nie ma ketchupu?-zapytał Konrad. Spojrzeliśmy na siebie z Codim i wybuchnęliśmy śmiechem.
-Dobra, nie będę pytał co się stało w tej kuchni.

Siedzimy już na dworze dłuższy czas. Chłopcy zaprosili jeszcze kilka dodatkowych osób. Jest też jedna taka dziewczyna, Marta. Strasznie irytująca. Jednak jest znajomą chłopaków i nic jej nie powiem. Siedzę na ławce, owinęłam się szczelnie jakimś kocem. Reszta świetnie bawi się w altanie. 

-Czemu siedzisz tutaj sama?-przysiadł się do mnie Konrad.
-No tak jakoś.-chciałam go zbyć ale nie wyszło. 
-Chodzi o Martę? Zauważyłem, że się nie polubiłyście.-zapytał.
-Aż tak to widać?-spojrzałam na niego.
-Tak. Marta jest dość specyficzna.-wyjaśnił.

-I to bardzo specyficzna.-prychnęłam.-Co się odezwałam to wcinała mi się i gadała coś zupełnie innego. 
-Nie przejmuj się nią.-powiedział.

Nie zauważyłam nigdzie tej całej Marty. Rozejrzałam się i zobaczyłam ją i Miłosza stojących przy drzwiach na tarasie. Niby normalnie rozmawiali. Ale ona w pewnym momencie dotknęła jego klatki piersiowej. O nie. Co za szmata. Miłosz nie zareagował, ale nie robił też żadnych gestów wobec niej. 

-Słuchasz mnie?-z rozmyśleń wyrwał mnie Kondzio. Zupełnie o nim zapomniałam.
-Tak, tak. Zaraz wrócę.-rozwinęłam się z koca i zostawiłam go na ławce. Ruszyłam w stronę wcześniej wspomnianych osób. Tylko co ja mam im powiedzieć? Dobra spokojnie, Nikola. 
Gdy byłam już blisko, Miłosz spojrzał w moim kierunku i się uśmiechnął.
-Możemy porozmawiać?-zapytałam Miłosza, gdy stanęłam obok nich. Nawet nie wiem o czym. Ale nie zostawię go w jej towarzystwie. 
-Jasne-zgodził się. 
-Na osobności.-spojrzałam na dziewczynę. Odeszła do reszty, wcześniej patrząc mi w oczy. Chyba popsułam jej plany. Przykro. 
-Chodź może do środka.-chłopak wskazał na drzwi. Zgodziłam się skinięciem głowy. Weszliśmy do środka i udaliśmy się do kuchni. Musiałam się czegoś napić. Wyjęłam z lodówki butelkę wody. Z szuflady wzięłam słomkę. Stojąc, oparłam się o blat. Miłosz stał na przeciwko mnie, oparty o wyspę kuchenną. Podobna sytuacja do tej co była kiedyś. 
-To o czym chciałaś porozmawiać?-zapytał, trzymając ręce w kieszeniach spodni.
-Yyy noo. W sumie to o niczym.-powiedziałam i piłam wodę patrząc w okno.
-Aha. To dlaczego mnie tu zawołałaś?-zadał pytanie i podszedł bliżej. Stał na przeciwko mnie. Blisko. Za blisko.
-To ty chciałeś wejść do środka.-spojrzałam w jego oczy i wzruszyłam ramionami. 
-Niby tak. Ale.. chyba wiem o co chodzi.-na jego twarzy zawitał cwany uśmieszek.
-Jak wiesz to powiedz.
-Jesteś zazdrosna.-wypalił. Kurde.
-Niby o kogo?-zapytałam. 
-O Martę.
-Chyba żartujesz.-zaśmiałam się i dotknęłam jego ramienia. Zdjął moją rękę i złapał za moją dłoń. Spojrzałam na nasze dłonie, a potem na jego twarz. Przybliżył się do mnie. Położyłam drugą dłoń na jego bark. On zaś oparł się o blat obok mnie. Nachylił się w moją stronę, przymknęłam oczy.

-Ej! Pali się!

-----------------------

I jak? 

BUZIAKI

If you know what I mean |FeliversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz