Rozdział 36

23 0 0
                                    

Obudziłam się wyczerpana w swoim łóżku. Flora przyniosła mi ciepłą herbatę do łóżka.

-Jak się czujesz, kwiatuszku?- spytała
-Dobrze.- odparłam sięgając po napój
-Na pewno wszystko w porządku?
-Jestem tylko trochę zmęczona. Serio...- ciągnęłam dalej to kłamstwo

Czy ja naprawdę zaczynam kłamać? Boże jak ja się staczam! Zabiłam niewinne czarownice, a teraz okłamuję jedyną osobę, którą interesuję! Chyba już powinnam trafić do piekła... Ile już zgrzeszyłam... I to zaraz po komunii... Jestem wykończona i przerażona, śmiertelnie przerażona.

To mógł być każdy, dlaczego akurat ja?! Arcadio odpowiedz mi!

--Bo się nadawałaś.- odparła obojętnie

No tak... To wszystko moja wina. Mogłam nie dotykać tej kulki. Mogłam nie dotykać zdjęcia, ani drzewa! Mogłam żyć normalnie...

--Owszem, mogłaś.- zaśmiała się Arcadia

-Flora, a co jeśli umrę?- spytałam odstawiając kubek na tacę
-Będzie mi przykro, kwiatuszku. Dlaczego o to pytasz?- zdziwiła się szatynka
-Bo tak sobie pomyślałam...
-One tylko...- zaczęła Flora
-One tylko...- zaczęłam drążyć
-Nieważne.- odwróciła głowę- Muszę już iść.- rzuciła wychodząc z tacą z mojej sypialni

Kurcze... o co mogło jej chodzić? Później zapytam...

--Albo spróbujesz wejść w jej umysł.- zaproponowała Arcadia

--Nie ma mowy!- zaprotestowałam- Wystarczy, że wszyscy prócz niej próbują mnie zabić!

Podniosłam ręce w stronę sufitu i zamknęłam oczy.

-Co za życie!- westchnęłam kładąc ręce z powrotem na łóżko- Mam nadzieję, że ten koszmar się za chwilę skończy!

Arcadia zaśmiała się. Chyba wyśmiewa moje nadzieje... Było jakieś powiedzonko o nadzieji... ale zapomniałam. Heh... Pamiętam budowę człowieka i umiem tabliczkę mnożenia oraz rozumiem proste równania, a nie pamiętam...

--Przestań się zamartwiać! Jesteś następną złotą czarodziejką, a takie jak my muszą być silne.- przerwała mi Arcadia

--Nie przerywaj mi!- krzeknęłam na nią- Tylko pomóż...

--Chodzi ci o "Nadzieja matką głupich"? Przereklamowane. Nie można się poddawać.

Westchnęłam. Łatwo jej mówić... To nie ona leży teraz ledwo żywa w łóżku w szkole pełnej potężnych czarodziejek chcących ją zamordować...

--Łatwo ci mówić! Równie dobrze mogłam ci nie pomagać! To ja wtedy zawołałam Florę! Gdyby nie ja ta chora czarodziejka morfiksu by cię ubiła jak psa!!!- krzyknęła Arcadia

-Dzięki za pomoc.- szepnęłam i uśmiechnęłam się- No to pora wstawać.

Przeciągnęłam się na łóżku i powoli opuściłam nogi na bok łóżka. Otworzyłam cicho drzwi i wyszłam na boso z sypialni. W salonie nikogo nie zastałam. Usidłam ciężko na kanapie i pocierałam stopami dywan. Jest miły w dotyku. Pochyliłam się do przodu aby poczuć to samo w dłoniach. Przyjemne ciepło, kiedy dłonie szybko pocierają dywan. Zeszłam z kanapy i położyłam się na dywanie. Jaki on jest mięciutki... Przymknęłam oczy. Z błogiego stanu wybudził mnie mój burczący brzuch. Jaką ja mam ochotę na żurek...

Podniosłam się powoli z podłogi. Pora wyruszyć na poszukiwanie jedzenia! Nie mam zamiaru umierać z głodu!

--Bo jak umierać to z chonorem.- uśmiechnęła się Arcadia

Kiwnęłam zgodnie głową. Jak ummierać to nie z głodu. Śmierć głodowa jest najgorzą ze wszyskich i najbardziej bolesną.

2#Witamy w Alfei!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz