Nic nie szło po jego myśli. Teraz praktycznie nikt nie odwiedzał jego sklepu. Był samotny, nie miał nikogo a w dodatku jego interes rozpadał się niczym domek z kart. Sam już nie wiedział czemu ciągle tam chodzi mając nadzieję że ktoś jednak przyjdzie. Po prostu był przyzwyczajony do chodzenia od sklepiku do mieszkania każdego dnia. Stało się to dla niego codziennością, obowiązkiem który musiał codziennie wykonywać.
Z każdym dniem popadał w coraz większą paranoję. Nie wiedział co ma robić by jakoś sprowadzić klientów. Nawet dzieci zaczęły go omijać na ulicy widząc jego stan. Bały się go. To już nie był ten sam miły zabawkarz co wcześniej.
Po prostu mu odbiło.
We wszystkich widział wrogów lub ludzi którzy nie brali go na poważnie. To go bolało. W końcu włożył w swoją pracę tyle serca, czułości, czasu, wysiłku... A ludzie i tak mieli to gdzieś.
Jak zwykle wstał, ubrał się, wyszedł z mieszkania zamykając je na klucz i udał się do swojego sklepu. Jak zawsze usiadł za biurkiem i czekał na klientów, którzy jak zwykle się nie pojawiali. Ta okolica stała się szara i smutna a dookoła nie mieszkał zupełnie nikt, albo nikt nie chciał wychodzić z mieszkania wiedząc że napotka czerwonowłosego.
Siedział bezczynnie za biurkiem jak zwykle aż do godziny 14:06 kiedy to usłyszał typowy dźwięk dzwoneczków, takich jakie przeważnie są w sklepach by poinformować właściciela że ktoś przyszedł. Zdziwiony Jason podniósł wzrok i zobaczył chłopca patrzącego na półki z zabawkami. Chłopczyk miał może jakieś 10-11 lat. Nie był pewny. W końcu kto mądry by pytał o wiek dziecka gdy wchodzi do sklepu?
-Może w czymś pomogę?- zaproponował Jason wstając zza biurka z szerokim uśmiechem.
-Dzień dobry! Ja chciałbym kupić misia dla siostry. Jutro ma urodziny.- uśmiechnął się słodko.
-Skoro to urodziny twojej siostry to ten miś powinien być wyjątkowy, nie uważasz? Akurat mam takiego. Poczekaj chwilę.- powiedział mężczyzna i zniknął w magazynku.
Gdy miał pewność że nikt go nie usłyszy ani nie zobaczy, chodził cały czas w kółko. W końcu to była jego szansa żeby w pewnym sensie zemścić się na mieszkańcach miasta. Na tych którzy nie doceniali jego dzieła.
-Ale... To jeszcze dziecko... I co z tego?! Ehh... A może jednak dam mu spokój... A chociaż... Tak! Zrób to!- bił się z własnymi myślami.
Podniósł głowę i zobaczył zwykłe drewniane krzesło. Stało tam od zawsze. Obok były jego nożyczki do materiału, swoją drogą, były to bardzo ostre i duże nożyczki.
Jason uśmiechnął się szerzej i powrócił na sklep do chłopca.
-Chodź za mną. Myślę że znalazłem coś odpowiedniego.- uśmiechnął się.
Chłopczyk pobiegł w jego stronę uradowany nie mając w ogóle pojęcia co zaraz miało się zdarzyć.
Zabawkarz razem z chłopcem udali się na zaplecze. Ku zdziwieniu chłopca światło było zgaszone a w pomieszczeniu panowała ciemność. Zaczął się bać.
-Emm... Halo? Proszę pana...?- pytał i rozglądał się dookoła.
Po chwili do uszu dziecka dobiegł dźwięk zamykanych drzwi oraz przekręcanego klucza. Chłopczyk zrobił kilka kroków do tyłu gdy nagle jego plecy coś napotkały. Odwrócił się i zauważył złote oczy zabawkarza w których można było zauważyć iskierki zieleni. Jason uśmiechnął się sam do siebie i zapalił światło. Spojrzał na przerażoną minę dziecka i przykucnął obok niego.
-Boisz się?- zapytał.
Chłopczyk tylko niepewnie skiną głową na znak że się boi.
-I słusznie.- powiedział czerwonowłosy i zaśmiał się przerażająco.
CZYTASZ
My Perfect Doll |JASON THE TOYMAKER| ZAKOŃCZONE
Fanfiction-Kupię ci lalkę. -Po co? -Bo będziesz się mógł nią pobawić, a gdy ci się znudzi odłożyć w kąt, bo ona w przeciwieństwie do innych nie ma uczuć. Ale czy na pewno?