A po eliksirach chodziliśmy na żubrówki

1K 111 16
                                    

Uczniowie znieruchomieli. I tym razem nie była to zasługa mojego sikora. Gapili się na mnie podejrzliwie i zaczęli szeptać coś między sobą. Paru Ślizgonów parsknęło kpiącym śmiechem. Trochę mnie to podkurwiło, nie powiem. Bo ja tu im ogłaszam Drugwart, nową erę czarodziejów, a oni mi tu się śmieją. Zerknąłem na grono nauczycielskie. Profesor Longbottom gapił się na mnie z otwartym ryjcem. Pewnie nie chciał wyjść na ćpuna przed Minerwką, że niby nie chce ani Drugwartu ani tym bardziej Imperium Narkotykowego. Ale każdy wiedział, że hoduje nielegalnie ziółka w Szklarni nr 12, więc niech się nie zgrywa, no na brodę Merlina. McGonagall też wyglądała na zdezorientowaną, za to Czarnuch rozpromienił się cały i poklepał mnie po ramieniu.

- To niesłychane! Tylko kilka sekund urzęduje na stanowisku a już przeprowadza takie reformy! Może chcesz dodać coś jeszcze, panie ministrze złociutki?

- Wymawia się „Złoty", murzynie ty.

Uczniaki dziwnie się na mnie patrzyły. Chyba oczekiwali wyjaśnień co do tych narkotyków. No aż mnie trema wzięła, nie powiem. Czarnuch jednak dodał mi siły a nawet bystrości i wsparł mnie dość duchowo i trochę przez fizyczne poklepywanie mnie po ramieniu więc zacząłem mówić, prosto i prawilnie.

- Jako nowy zastępca ministra magii chciałem przeprowadzić reformę szkolnictwa. I tak żaden z was, zjeby, nie uczęszcza na zajęcia tylko ćpa. Nie musicie się ukrywać, wujek Sebek wszystko wie. Wykorzystamy wasz narkotykowy potencjał, misiaczki. Teraz zamiast chodzić po towar do Hogsmeade, będziemy ten towar tam sprowadzać. Na eliksirach będziecie się uczyć jak produkować amfę, na zielarstwie jak dbać o marihuanę a na transmutacji, kochani, nauczycie się jak przemieniać pudełka na zapałki w skrzynie. Gdzieś musimy układać towar, co nie. No nie mówcie, skubańcy, że to wam się nie podoba!

Przez Salę przeszedł kolejny szmer. Wiedziałem, że mało brakuje do złamania ich woli. No bo kto by nie wolał spędzać czasu przy narkotykach zamiast uczyć się o buntach goblinów z siedemnastego wieku.

- Minerwka - wskazałem na zjaraną dyrektorkę i mrugnąłem do niej porozumiewawczo - Myślę, że czas na nowe outfity dla naszych Drugwartczyków. Co ty na to?

Minerwa wyjęła różdżkę i wskazała na tłum uczniów, mrucząc pod nosem zaklęcia. Po chwili standardowe, czarne szaty młodzieży zniknęły a każdy miał na sobie dres w kolorze swojego domu. Muszę to przyznać raz jeszcze - jestem łobuzem z miękkim sercem. Widok tylu osób w moim ukochanym typie ubrań sprawił, że aż mi się łezka w oku zakręciła. Rozczuliłem się. No ja pierdolę. Prawie się poczułem jak w mojej rodzinnej Gdyni, jak tak patrzałem na tych zdresowanych Angoli. Cud miód amfetamina.

- Wasze nowe mundurki! - zawołałem łamiącym się głosem. Kurwa, Sebek, weź się w garść. Bo pomyślą, że z ciebie jakiś pedzio. A ty twardy chłop jesteś. Polak twardy. A nie jakiś pizda Niemiec. A tfu. Nie będzie Niemiec pluł ci w twarz ni Sebix się rozczuli.

Uczniowie zaczęli wiwatować. Wiedziałem, że mama miała rację, gdy powtarzała mi jako gówniakowi: Przez ciuchy do serca. Kupiłem ich tym definitywnie. Nawet Ślizgoni wyglądali na mniej niezadowolonych. Dodatkowo chyba nalewki skrzatów domowych, które kazałem podać na początku uczty, zaczęły działać. Niemal każdy student trzymał wesoło po szklanie domowego alkoholu, a wśród głosów radości i aprobaty dało się słyszeć też pijackie przyśpiewki grupki Gryfonów, wyjących coś, co podejrzanie przypominało Krawczyka. Moi koledzy z wymiany to już w ogóle wyglądali na podjaranych tą sytuacją bardziej ode mnie. Czułem, że dziś w Drugwarcie będzie niezła inba.

Minęło kilka pijackich godzin, a inba trwała w najlepsze. Weszła nam imprezowa faza i nawet się nie kitrałem, gdy waliłem szociki z gronem nauczycielskim. Wtem jednak naszą słodką libację przerwało agresywne szturchnięcie w plecy, za które powinienem dać komuś kosę w żebra. Kto mnie będzie tak tykał, kurwa, skoro ja jestem Sebą Haraczem. Nikt. Trzeba się w życiu szanować, a nie sobie pozwalać bo inaczej to żaden z ciebie dres tylko ciota. Odwróciłem się szybko, gotów zajebać komuś lepę na ryj. Jednak zamiast jakiegoś porządnego zawodnika ujrzałem Teddy'ego Lupina. Tego, co to się nie przyznawał do używania farby z Joanny, nie znał Lewego i gardził narkotykami.

- Sebastian - zaczął gniewnym tonem Teddy - Jako prefekt Hufflepuffu żądam, abyś przestał ośmieszać tę szkołę. Czy ty zdajesz sobie sprawę, że Hogwart to placówka...

- Mordo - przerwałem mu, obejmując go ramieniem - Wiem, że ty co najwyżej paliłeś świeczki a nie trawkę, wiem, że żaden z ciebie drechol i tak dalej, ale chciałam ci to wybaczyć i jak człowiek chodzić z tobą na żubrówkę po lekcjach. Ale ty mi nie pozwalałeś, a ja nie mam siły już słyszeć twoich żali, więc jako Haracz Roku i zastępca Ministra Magii jestem zmuszony cię zdelegalizować.

Lupin spojrzał na mnie, przewracając oczyma.

- Nie możesz.

- Owszem, mogę. Jestem zastępcą ministra, kurwa, magii i wpiszę do waszej czarodziejskiej konstytucji, że jesteś zdelegalizowany. Prawda, Czarny?

Shackleboner kiwnął głową, chociaż nie wiem czy ogarniał po tych litrach wódeczki.

Lupin otworzył usta i zamknął je z powrotem. Gapił się na mnie, kretyn, jakbym go okłamywał. Sam jeszcze, muszę przyznać, nie wierzyłem w takie jaja, że taki Seba w Anglii może robić coś innego niż siedzieć w pierdlu za kradzieże, ale oto patrzcie. Niemożliwe nie istnieje, strach jest tylko w twojej głowie, etc. itp.

Chłopak spojrzał jeszcze błagalnie na Minerwę. Chyba zanim tu przylazłem to miała jakiś status, ale teraz to raczej wyglądała na starą ćpunkę z Radomia niż na elokwentną dyrektorkę prestiżowej szkoły. Lubiłem ją nawet, fajnie się z nią pali trawę, nie mogę powiedzieć, że nie, muszę to przyznać, fajna z niej babeczka, ale przeszło mi przez głowę, że jak już wykituje od przedawkowania to kolejnym dyrektorem jak nic musi zostać Winston. Ten to by tu zrobił Drugwart dopiero.

- Sorencja, panie Lupin. Niestety nie mogę nic zrobić. Słowo ministra jest prawem. Jest pan wyrzucony z szkoły i zdelegalizowany. - powiedziała McGonagall.

Teddy skrzywił się, odpiął z żółtego dresu odznakę prefekta i rzucił ją na stół nauczycielski. Chyba go nieźle podkurwiłem, bo nie tylko twarz zrobiła mu się wściekle czerwona ale też końcówki włosów. Szkoda, że chłop nigdy nie chciał z nami chlać, bo byłem pewien, że najebany Teddy oznaczał Teddy'ego z tęczą na włosach.

- Pożałujesz tego, Seba. Nie będziesz się tak rządził, nawet jeśli jesteś teraz ministrem. Zobaczysz, co znaczy drażnić się z prawdziwymi członkami Imperium Narkotykowego.

- Siemano kolano - machnąłem na Hagrida, który miętolił w ręce swoje nowe włosy - Pokaż panu drzwi, Hagriś.

W ten sposób zdelegalizowałem Teddy'ego, który naprzykrzał mi się od początku mojej wymiany. Uśmiechnąłem się na widok pijanych uczniów w Wielkiej Sali i palących trawę Minerwę i profesora Longbottoma. Postanowiłem napisać następnego dnia do mamusi, żeby sobie nie myślała, że ja jakimś debilem tu jestem w tej szkole i że może wstyd jej przynoszę. Napiszę jej: droga mamusiu co u ciebie ja jestem prawie ministrem magii w drugwarcie a co u ciebie??

Tymczasem jednak sięgnąłem po kolejnego kielona bo moje motto to oprócz "Jebać Lechię starą kurwę" to "szalej, szalej i nie pytaj co dalej". A więc nie pytałem i po prostu lałem.

Masz jakiś problem? Hogwart - historia prawdziwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz