20. Upadek Sali Lumiose! Część 2

30 2 0
                                    

Perspektywa Scottiego
Lumiose Poniedziałek, 31 sierpnia
- No i co my teraz zrobimy? - zawołałem histerycznie.
- Poczekajcie, nie panikujcie, może sobie przypomnę - powiedziała pocieszająco Alexa.
- Może - mruknął Martyn nieco niezadowolonym tonem.
- Chyba to jednak inaczej leciało - zastanowiła się dziennikarka, próbując trzech innych kombinacji, ale każda z nich skończyła się niepowodzeniem.
- Coś czuję, że to trochę potrwa - wyszeptała Fiona do nas. - Jaka była ta pierwsza kombinacja cyfr, którą wypróbowałaś?

Alexa spojrzała na nią, a potem powiedziała:
- 2846.

Sartell podeszła do czytnika i wpisała te cyfry. W pewnym momencie zrozumiała, że wpisała 5 zamiast 6.

- Niech to, będę musiał od no... - nie dokończyła, bowiem czytnik zamigotał na zielono, a drzwi się otworzyły. - O, udało się! - wykrzyknęła zadowolona.
- Ja nie wierzę w to, co się dzieje - wymamrotała załamana dziennikarka.
- Dobra, koniec gadania. Wchodzimy - powiedział Martyn i poszedł naprzód, chociaż później i tak Alexa musiała objąć prowadzenie, bo tylko ona znała drogę do Sali.

***

Naszym oczom ukazała się wielka hala, która była nieoświetlona z oczywistych powodów. Na ziemi siedział jakiś chłopak o blond włosach i niebieskich oczach; ubrany w niebieski kombinezon z żółtym kołnierzem oraz tego samego koloru paskami przy udach i nogawkach. Po jego minie widać było od razu, że był przygnębiony.

- Hej, Clemont! - zawołała dziennikarka. - Już jestem. A raczej jesteśmy.

Blondyn spojrzał na nas ze smutkiem w oczach i poprzestał jedynie na zwykłym „cześć".

- Nie smuć się tak - pocieszyła go Alexa, gdy usiedliśmy obok niego.
- Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Ja po prostu w to nie wierzę. Nie wierzę, żeby to był przypadek! - ostatnie słowa Clemont, jak się okazało, dosłownie wykrzyknął.
- Mnie też się tak nie wydaje - wtrąciłem.

Lider Sali chyba dopiero teraz zrozumiał, że Alexa nie przyszła tu sama i spojrzał się na nas zaciekawiony i spytał:
- Kim jesteście?
- Ja jestem Martyn, a to są Fiona i Scottie, moi przyjaciele - przedstawił siebie i nas Pokémon Emanacja.
- Miło mi was poznać - uśmiechnął się lekko blondyn. - Ja mam na imię Clemont. Jestem liderem tej Sali. A przynajmniej na razie nim jestem.

Rozumieliśmy, o co mu chodziło. Ktoś prawdopodobnie chciał go stąd przegonić, więc czemu się tu dziwić, że był w takim humorze?

- Doceniam fakt, że chcielibyście mi pomóc, ale obawiam się, że sierżant Jenny nie będzie chciała przyjąć waszej pomocy.
- To tylko przypuszczenia - stwierdziła Fiona.
- Ale jakże trafne - zauważył Martyn. - Mimo to proponuję, byśmy i tak poszli na posterunek i się spytali ją o to. Może istnieje jakaś szansa.
- Może - mruknął blondyn, chociaż po jego tonie można było stwierdzić, że miał kiepskie przeczucia. Ja również najlepszych ich nie miałem.

***

Razem z Alexą poszliśmy na posterunek. Sierżant Jenny znała jedynie Martyna i Alexę, których serdecznie powitała. Później przedstawiliśmy się i zaczęliśmy tłumaczyć jej, co i jak. Tak jak myślałem, policjantce w ogóle nie uśmiechała się praca z nami.

- Nie, nie i jeszcze raz nie! - krzyknęła wściekła sierżant Jenny. - Mówię wam po raz kolejny, że sprawa jest już rozwiązana i nie będę pracować z wami!
- Ale dlaczego? - Alexa również nie rozumiała tej całej sytuacji. - Co jeżeli na przykład następnego dnia ten ktoś zrobi jakąś krzywdę Clemontowi lub jego Pokémonom?
- Przecież ta osoba może być naprawdę niebezpieczna - zauważyła Fiona.
- No właśnie, moja droga! - zawołała sierżant Jenny. - Może, ale to są tylko przypuszczenia.
- Równie dobrze moglibyśmy też tak pomyśleć o pani wnioskach - wymamrotałem pod nosem, odzywając się podczas tej rozmowy po raz pierwszy.

Pokémon: Przygody Teamu KalosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz