Miałam ten rozdział dodać po Nowym roku, ale dostałam prośbę żeby dodać wcześniej, jeśli jest taka możliwość... Możliwość jest więc dodaję, kochani :-D
Miłego czytania :-D
Praca kuriera nie była moim marzeniem, ale na czas studiów była dobra. Pozwoliła mi odłożyć trochę pieniędzy na operację. No i w między czasie mogłem się dalej uczyć.
Ale miała też wady.
Nigdy nie wiedziałem do kogo tak naprawdę jadę. Niby znam imię i nazwisko, ale co z tego? Przecież to tak naprawdę niewiele mi mówi. Jeśli nie znam osoby, to jej dane nic dla mnie nie znaczą. O tym, czy jest wartościowa, decyduje przecież jej charakter.
Jednak... Przesyłka, którą miałem dostarczyć jako ostatnią... Imię chłopaka wyglądało znajomo.
Michael.
Mogłem się tylko łudzić, że to nie ten chłopak, który dzwonił trzy razy, a ja za każdym razem go olałem.
Ale przecież nie mam aż takiego pecha, prawda?
Michael.
Ładne imię. Takie... Męskie.
Z ogromnym stresem wziąłem telefon i zerknąłem na dane chłopaka, które miałem spisane.
Powoli sprawdzałem każdą liczbę po kolei. Numer się zgadzał.
Oparłem głowę o kierownicę. Nie wiem czym się tak przejmuję. Przecież nic mu nie obiecywałem. Nawet nie dałem mu mojego numeru. Maya to zrobiła. Tylko dlaczego i tak mam poczucie winy?
- Do cholery! Stefan! Zachowuj się jak facet! To nic, że po części jesteś jeszcze kobietą. Męskość tkwi w pewności siebie i sposobie bycia, a penis to tylko dodatek - powiedziałem do siebie. Wziąłem głęboki oddech i na telefonie służbowym wybrałem numer. Z mocno bijącym sercem czekałem aż odbierze.
- Tak, słucham? - rozległ się jego głos.
- Dzień dobry, firma kurierska DHL, mówi Stefan, przesyłka, którą pan zamawiał będzie dostarczona w ciągu 20 minut.
- Świetnie. Czekam w takim razie - oznajmił.
- Do widzenia.
- No cześć - rzucił i się rozłączył.
- Aha... No hej - zaśmiałem się. Rzuciłem telefon na siedzenie i wyjechałem z miejsca parkingowego.
Nie musiałem wpisywać adresu Michaela do nawigacji. Dlaczego? Bo mieszka dwie ulice ode mnie. To dziwne, że nie wpadliśmy na siebie w sklepie. Kiedy 15 minut później zaparkowałem pod dużym blokiem, zacząłem się stresować.
A co jeśli będzie miał mi za złe, że go tak olałem? Może powinienem był odebrać jak dzwonił?
Ale po co? Przecież i tak nic by z tego nie było!
A skąd wiesz? Może on jest inny niż wszyscy?! Może by zrozumiał? Nie wiesz tego!
Nic by nie zrozumiał! Nikt nie rozumie! To trudne!
Ale dlaczego nie chcesz dać mu szansy? Co ci szkodzi? Może to fajny facet? A ty go tak olałeś!
Gratuluję ci, Stefan. Teraz się jeszcze z samym sobą będziesz kłócił.
Jasne. Mam bogatą osobowość to się kłócę.
To się leczy.
- Och... Boże... Jaki ja jestem głupi... Kłócę się sam ze sobą o faceta, którego nie znam - z rozmachem oparłem głowę o kierownicę, co spowodowało, że uruchomił się klakson. - Kurwa - poderwałem się szybko. - Super.
Wziąłem głęboki oddech i wysiadłem, zabierając tablet. Podszedłem do tyłu busa i wyciągnąłem stamtąd paczkę, która była dla Michaela. Powoli podszedłem do klatki schodowej i wcisnąłem numer mieszkania.
- Tak? - rozległ się głos domofonu.
- Kurier - oznajmiłem.
- Zapraszam, 2 piętro - rzucił i usłyszałem dźwięk otwierania drzwi.
Ekstra...
Powoli wchodziłem po schodach. Chciałem to odwlec. Nie byłem przekonany jaką strategię powinienem przyjąć.
Udawaj, że go nie pamiętasz.
Nie! To głupie!
Dlaczego? Masz prawo go nie pamiętać. Widziałeś go raz. I to w barze. Tam było ciemno.
Nie. Zachowam się jak dorosły facet...
Zostawisz paczkę pod drzwiami i uciekniesz?
Nie... Chociaż to jakiś plan... Ale zachowam się profesjonalnie.
Chętnie to zobaczę.
Stanąłem przed drzwiami i zadzwoniłem dzwonkiem. Stresowałem się.
Oby mnie nie poznał.
Drewniana konstrukcja się uchyliła i zobaczyłem blond czuprynę chłopaka.
- Dzień dobry - uśmiechnąłem się.
- Cześć - rzucił. - Widzę, że wolisz osobisty kontakt zamiast telefonu...
No i wszystkie nadzieje na to, że chłopak mnie nie rozpozna, prysły.
- Ja ci nie dałem numeru - postawiłem paczkę pod jego nogami. - Podpisz - podałem mu tablet i rysik.
- Dlaczego jesteś niemiły? Nic ci nie zrobiłem.
- Co nie zmienia faktu, że nie szukam faceta - odpowiedziałem oschle.
- A przyjaciela? - oddał mi sprzęt.
- Dlaczego?
- A dlaczego nie?
- Odpowiedz.
- Jak wypijesz ze mną kawę - uśmiechnął się.
- Myślisz, że aż tak bardzo zależy mi na odpowiedzi?
- Tak.
- Mylisz się. Muszę iść.
- Mogę zadzwonić? - zapytał.
- To wolny kraj - wzruszyłem ramionami i zacząłem schodzić w dół.
- Odbierzesz? - wyszedł na klatkę.
- Nie wiem - odparłem szczerze.
- To zadzwonię... Lepsze to niż odmowa - posłał mi szeroki uśmiech.
- Cześć - rzuciłem.
- Pa.
Brawo, kurwa. Świetnie rozegrane. Witamy mistrza spławiania ludzi. Stefan Kraft udziela korepetycji! Za darmo!
Nie chciałem go spławić. Jest miły.
Więc dlaczego wcześniej go olałeś?!
Bo nie chcę się z nikim spotykać.
Bzdura!!! Boisz się! Jesteś tchórzem! Boisz się zaangażować, bo sądzisz, że nikt nie jest w stanie cię pokochać takiego jakim jesteś!
Dobra! Tak właśnie jest. Ale umiem tak żyć. Lubię być sam.
Nieprawda. Chcesz mieć się do kogo przytulić. Chcesz mieć kogoś koło siebie. Dlaczego próbujesz się oszukiwać? Przecież każdy szuka tej drugiej osoby.
Bo tak jest łatwiej. Koniec z oszukiwaniem siebie. Nadszedł czas szczerości z samym sobą i ze światem.
Pośpiesznie wsiadłem do samochodu. I oparłem ręce na kierownicy.
- Ja pierdolę... Co teraz?
CZYTASZ
It's me, your Stefan | Kraftboeck
FanfictionHistoria o miłości ponad podziałami i nietolerancją.