8. Wyjazd

695 78 19
                                    

{1368}

Dla PaniFornal

Ze snu wyrwało mnie pukanie do drzwi. Usiadłem zaspany na łóżku i zerknąłem na budzik.

Kto normalny budzi ludzi w sobotę o siódmej rano?

Wstałem z łóżka i jak stałem chciałem iść otworzyć drzwi, ale zawahałem się i zlustrowałem swoje ciało. Miałem na sobie tylko czarne bokserki. Rozejrzałem się po pokoju i zobaczyłem koszulkę, która leżała na komodzie. Założyłem ją i wyszedłem z sypialni, stwierdziłem, że o tej porze to może być tylko Maya, więc bez wyglądania przez judasza, otworzyłem drzwi.

Jakie było moje zaskoczenie, kiedy zobaczyłem Michaela.

- Michi? - zdziwiłem się. - A co...? Coś się stało? - zapytałem cicho. Chłopak nic nie odpowiedział, tylko ściął mnie spojrzeniem. Zrobiło mi się gorąco.

- Wystawiasz moją samokontrolę na bardzo silną próbę - wyszeptał i wszedł do mieszkania. - Wyglądasz jednocześnie mega uroczo i cholernie seksownie - dodał, a ja nie wiedziałem, co mam na to powiedzieć.

- Pójdę się ubrać... A ty zrób sobie kawę... I dla mnie też - odparłem.

- Dobra - szepnął.

Ruszyłem do sypialni, cały czas czując na sobie jego wzrok. Gdy byłem w pokoju, szybko założyłem spodnie, poprawiłem włosy i poszedłem do łazienki. Musiałem umyć zęby, bo Michael na pewno będzie chciał mnie pocałować, a nie chcę mieć nieświeżego oddechu podczas pocałunku. Wypłukałem usta i wróciłem do Hayboecka.

- Zrobiłem ci - podał mi kubek z gorącą kawą.

- Dzięki ci - wyszeptałem, oparłem się o blat i wziąłem łyk kawy. - Co tam?

- Przepraszam, mogłem zadzwonić. Nie chciałem cię obudzić - blondyn podszedł do mnie i oparł dłonie o blat szafki za mną.

- Nic się nie stało - spojrzałem mu w oczy. Odstawiłem kubek na bok i położyłem dłonie na jego szyi. - Coś się stało?

- Nie. Tylko chciałem cię zabrać w jedno miejsce - oparł czoło o moje.

- Dokąd? - szepnąłem.

- Zobaczysz. Tylko musisz się ciepło ubrać.

- A jedziemy już teraz, czy mamy jeszcze trochę czasu?

- Możemy jechać za godzinę, ale nie później, bo to kawał drogi.

- To znaczy ile? - zmarszczyłem brwi.

- Jakieś 3 godziny. - Chłopak uśmiechnął się. - Jedz śniadanie i pakuj się, wrócimy jutro.

- Jak to jutro? Ale...

- Nie panikuj - pocałował mnie lekko. -  Będę trzymał ręce przy sobie. Obiecuję - znowu złączył nasze usta.

- Nie jestem głodny, więc się spakuję i możemy jechać... I naprawdę nie powiesz mi gdzie?

- Powiem jak będziemy w drodze - uśmiechnął się.

- No dobrze - uśmiechnąłem się. Zabrałem ręce z szyi blondyna, ale ten zamiast się odsunąć, objął mnie ramionami w pasie i przycisnął mnie do siebie.

- Nikt nie nazywa mnie Michi - oznajmił, a ja zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc. - Powiedziałeś tak do mnie, kiedy przyszedłem.

- Naprawdę? - zaśmiałem. - Jeśli nie lubisz to nie będę tak mówić - przytuliłem się.

It's me, your Stefan | KraftboeckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz