15. Wycieczka

559 64 13
                                    

{810}

- Jeśli będziesz zmęczony to masz mówić, bo jak nie to będziemy się zmieniać na siłę - oznajmiłem Hayboeckowi. Ten tylko przewrócił oczami. - Michi, mówię poważnie.

- Dobrze, kochanie - zerknął na mnie. - Ale to tylko 3-4 godziny drogi z Salzburga. W Salzburgu będziemy około 20, więc myślę, że tak w okolicach północy i...

- Ale jest męcząca - przerwałem mu. - I patrz na drogę, a nie na mnie - poprosiłem.

- Mam podzielną uwagę - odparł, ale posłusznie patrzył na drogę.

- Tak? - położyłem mu dłoń na udzie.

- Owszem. To mnie nie rozprasza - uśmiechnął się. Przesunąłem dłoń wyżej na jego nodze. - Kiedy ty się zrobiłeś taki śmiały, skarbie?

- Wczoraj - odparłem.

Michi zmarszczył brwi, zapewne zastanawiał się co mam na myśli, bo wczoraj u mnie nie nocował.

- Z kim? - zapytał.

- Taki chłopak zaczepił mnie w kawiarni. I jakoś od słowa do słowa... Tak wyszło.

- Nie podoba mi się ta rozmowa.

- Widzę zazdrośniku - zaśmiałem się. - Nikt mnie nie podrywał, spokojnie - pocałowałem go w policzek i zabrałem rękę z jego uda.

- Ej, połóż z powrotem. Podobało mi się - uśmiechnął się, a ja złapałem go za kolano. - I super... W ogóle tak sobie myślałem... - zaczął.

- Nieźle się zaczyna... Bolało?

- Stef! Dlaczego mnie hejtujesz?!

Jest uroczy, kiedy się tak złości.

- Dobra, sorry - musnąłem ustami jego policzek. - O czym myślałeś? - zapytałem.

- Żebyśmy razem zamieszkali - rzucił, a mnie zamurowało.

Ale już? Tak szybko?

Patrzyłem na Micheala bez słowa... Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Po prostu... Miałem kompletną pustkę w głowie.

- Powiesz coś, skarbie? - zerknął na mnie.

- Michi... To dla mnie za szybko... Nie zrozum mnie źle, naprawdę cię kocham, ale...

- Rozumiem - uśmiechnął się. - Naprawdę. To był tylko luźny pomysł.

- Nieprawda. Zabolało cię to. Widzę to, Michi.

- Co nie zmienia faktu, że rozumiem i nie zamierzam naciskać... W sumie i tak prawie ze sobą mieszkamy - zauważył.

To prawda. Częściej nocuję u Michaela niż u siebie, ale jak widać mu to nie przeszkadza. Jakby tak było nie dał by mi kluczy od mieszkania i nie wziąłby do mojego.

- Chodzi też o to... - zabrałem rękę z jego uda i zacząłem wyłamywać palce. - Po prostu trochę się boję, że popsuje się to co jest teraz... Bo to, że byśmy razem mieszkali wiele by ułatwiło, ale... Boję się, że coś się popsuje.

- Ale co miałoby się popsuć? - zapytał. - Kochanie... Jakbyś miał jakieś dziwne nawyki, który by mnie drażniły i na odwrót to już byśmy je znali, tak?

- Mówisz przez sen po alkoholu - oznajmiłem.

- Słucham? - zerknął na mnie zaskoczony. - Mówisz poważnie?

- Tak. Ale mnie to nie denerwuje. Bardziej śmieszy...

- Dobrze wiedzieć - zaśmiał się. - A co mówię?

- Ostatnio cały czas powtarzałeś, że bardzo mnie kochasz i nikomu mnie nie oddasz - te ostatnio było po pogrzebie jego mamy.

- W sumie mnie to nie dziwi. Na trzeźwo też to mówię. Nie ukrywam tego, że cię nie oddam.

Tak mniej więcej wyglądała cała podróż do Udine. Michi co jakiś czas zaczynał taki temat żeby się ze mną pokłócić, ale przynajmniej się nie nudziliśmy.

Do hotelu dotarliśmy kilka minut przed północą. Michael nie chciał tego przyznać, ale był cholernie zmęczony. Widziałem to po nim. Zwłaszcza, gdy recepcjonista próbowała z nim flirtować, a on nawet się do niej nie uśmiechnął.

Gdy weszliśmy do pokoju, blondyn od razu padł na łóżko.

- Kotku - stanąłem nad nim - chociaż się rozbierz zanim pójdziesz spać - stanąłem między jego nogami i pochyliłem się nad nim, opierając ręce o materac.

- Zaraz pójdę pod prysznic.

- Zaraz to ty zaśniesz - zaśmiałem się. - Wstawiaj, wstawaj - pocałowałem go lekko i się odsunąłem. Michael usiadł na łóżku i popatrzył na mnie. Westchnął ciężko i wstał. Wyjął z walizki swoje rzeczy i wszedł do łazienki.

Zdjąłem z siebie kurtkę, rzuciłem ją na krzesło i podszedłem do łóżka. Zdjąłem z niego kapę i poduszki ozdobne oraz odsunąłem kołdrę na bok.

Michi wyszedł z łazienki mając na sobie tylko bieliznę, uśmiechnął się do mnie szeroko.

- Czemu tak patrzysz? - zapytał.

- Wszystko ok? - upewniłem się.

- Tak. Prysznic to był dobry pomysł - położył się na łóżku. - No co? - roześmiał się.

- Nic, zaraz wracam - rzuciłem i wyjąłem z walizki potrzebne rzeczy, a następnie poszedłem do łazienki.

Wziąłem szybką kąpiel i wróciłem do Michaela. On leżał na łóżku i wpatrywał się w telewizor zawieszony na ścianie na przeciwko łóżka. Ręce miał założone za głowę, a pilot spoczywał na jego płaskim brzuchu.

- Nie śpisz? - zdziwiłem się.

- Czekam na ciebie - odłożył piloty na szafkę i uniósł się na łokciach.

- Uroczo - podszedłem do łóżka i położyłem się przy moim chłopaku. Michi objął mnie ramieniem. - Przeszło ci zmęczenie? - zapytałem, a on ziewnął w tym czasie. - Widzę, że nie.

- Musiałem się dotlenić - zaśmiał się. - I mi nie przeszło... - przekręcił się na bok, więc leżał twarzą do mnie. - A ty nie jesteś zmęczony?

- Trochę jestem... Idziemy spać - podniosłem się i sięgnąłem po pilot, a następnie wyłączyłem telewizor.

- Dlaczego spać? Ja lubię z tobą rozmawiać - oznajmił.

- Spać. Jutro rano idziemy pozwiedzać - pocałowałem go lekko i się odsunąłem na drugi koniec łóżka. Odwróciłem się do niego plecami i ułożyłem wygodnie. Oczywiście, Michi od razu się do mnie przysunął i przytulił.

It's me, your Stefan | KraftboeckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz