24. To już rok

480 67 30
                                    

{703}

Chwilę zajęło nam przeniesienie wszystkich moich rzeczy do Michaela.

Odkąd się do niego wprowadziłem, nie wpadłem na Daniela na parkingu, ani pod klatką.
Do spotkania doszło w dniu mojej pierwszej rocznicy z Michim, kiedy wychodziłem rano z klatki.

- Więc teraz jesteśmy sąsiadami? - usłyszałem za sobą. Odwróciłem się.

- Jak widać... Na którym piętrze mieszkasz?

- Na drugim. W 14 - powiedział.

O cholera. A jak nas słyszał?! A zwłaszcza mnie?! Przecież te ściany są tak cienkie.

- To super. Będziemy się częściej spotykać...

- Mam nadzieję.

- Muszę iść... Spieszę się.

- Jasne. Widzimy się na siłowni?

- Oczywiście, że...

- Kochanie... - z klatki wyszedł Michi. - Nie wziąłeś telefonu - podał mi go.

- Dzięki, skarbie - uśmiechnąłem się do niego.

Michael całkowicie zignorował Daniela. Nawet na niego nie spojrzał. Może i lepiej, przynajmniej nie zaczepiał go prowokacyjnie.

- Jedziemy? - zapytałem.

- Tak - Michi puścił mi oczko i podszedł do mojego auta, które już otworzyłem.

- Cześć - rzuciłem do Daniela.

- Na razie - mruknął.

Wsiadłem do auta i odpaliłem. Po drodze do pracy, odwiozłem Michaela, którego wracając miałem też zabrać. O dziwo udało mi się nawet namówić go na siłownię. Nie wiem czy to dlatego, że miał dziś dobry humor, czy dlatego, że wiedział, że Daniel też tam będzie.

Ale po południu, na siłowni spotkaliśmy się z Mayą, nie wiem czy była bardziej zaskoczona, czy rozbawiona tym, że Michi jest zazdrośnikiem. Nie dała po sobie niczego poznać.

Chociaż na samej siłowni wcale tego nie okazywał. Owszem, cały czas był przy mnie, ale nic więcej. Dopiero, gdy pojawił się Daniel, coś się zmieniło.

Oczywiście wiedziałem co on robi. Musiał mu pokazać, że to on jest górą, że jestem jego. Maya tylko patrzyła na to rozbawiona, ćwicząc na bieżni koło mnie.

- Muszę ci coś powiedzieć - oznajmiła w pewnej chwili.

- Coś się stało? - spojrzałem na nią.

- Rozmawiałam z Maćkiem... Dałam mu jeszcze jedną szansę - oznajmiła, a ja zatrzymałem się gwałtownie, prawie spadając z bieżni, na szczęście Michi złapał mnie za ramię.

- Co jest? - zapytał mój chłopak, rozbawiony.

- Wróciłam do Maćka - odpowiedziała mu Maya. - Dlaczego jesteś w takim szoku? - spytała go. - I dlaczego ty wcale nie jesteś zdziwiony? - spojrzała na mnie.

- Spotkajmy się jutro wieczorem to ci coś powiem - zaproponowałem.

-  Wpadnij na kolację - uśmiechnąłem się.

- No dobrze - posłała nam uśmiech. - A co robicie dziś wieczorem?

- Niespodzianka - Michi objął mnie od tyłu.

- Zaplanowałeś coś? - zdziwiłem się.

- Myślałeś, że tego nie zrobię? - zaśmiał się.

- Myślałem, że razem coś wymyślimy.

- Niestety... Ja to zaplanowałem już dawno temu - pocałował mnie w głowę.

Maya roześmiała się głośno, patrząc na nas. Pokręciłem głową i stwierdziłem, że lepiej żebyśmy się stąd zebrali. Tak zrobiliśmy.

- To co zaplanowałeś? - zapytałem Michaela w domu.

- Spodoba ci się... - objął mnie w pasie. - Wiem, że nie lubisz restauracji, więc cię tam nie zabiorę... To będzie randka plenerowa.

- Podoba mi się ten pomysł - przytuliłem się  do niego.

- Więc ubierz się ciepło, skarbie - pocałował mnie w głowę i się odsunął.

Ubraliśmy się, Michi wziął jakąś torbę i poszliśmy do auta. Byłem podekscytowany, bo wiem, że Michael wymyślił coś fajnego.
I ekscytowałem się coraz bardziej, gdy zobaczyłem, że wyjeżdżamy z miasta.

- Dokąd dokładnie jedziemy? - położyłem mu rękę na udzie.

- Zobaczysz - zjechał z głównej drogi. Przez chwilę jechaliśmy w stronę jakiejś mniejszej miejscowości, a potem Michi zjechał w drogę gruntową.

- Powienienem zacząć się niepokoić? - zaśmiałem się.

- Spokojnie, nie chcę cię zabić - pokręcił głową ze śmiechem, a po chwili wjechał w jakąś polną dróżkę i zatrzymał auto. - Chodź - wysiadł.

- Co tu robimy? - zapytałem, gdy wziął torbę z tylnego siedzenia.

- Pokażę ci coś - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę jednej z działek.

- Tylko ty mogłeś wpaść na pomysł pilnika w marcu - roześmiałem się głośno, kiedy Michael zatrzymał się.

- Ale jestem oryginalny.

- Jesteś, kochanie - wtuliłem się w niego.

Randka z oglądaniem gwiazd to świetny pomysł. I nawet nie było mi zimno, bo Michael cały czas obejmował mnie ramionami.

A przywiózł mnie tutaj, bo ten teren należy do jego rodziny, więc nie musieliśmy się martwić, że ktoś nas stąd przegoni. Dlatego siedzieliśmy na kocu piknikowym, piliśmy szampana i sok jabłkowy, i rozmawialiśmy szeptem.

Gdy Michael powiedział, że ma dla nas plany, bardzo bałem się, że się oświadczy. Na szczęście tego nie zrobił.

Zgodziłbym się, ale to moim zdaniem za szybko. Jesteśmy razem rok. Mam jeszcze czas, jesteśmy młodzi. Nie musimy się nigdzie spieszyć.

Wierzę, że i tak spędzimy razem resztę życia.

It's me, your Stefan | KraftboeckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz