{1199}
Maya była u mnie kilka minut po telefonie. Razem czekaliśmy na Stefana, który miał się niedługo zjawić.
Jak tylko się pojawił, musiał zażartować, że pod nieobecność Michaela sprowadzam sobie panienki. Dogadał się z Mayą, więc oboje sobie żartowali.
Przewracałem tylko oczami na ich docinki.
Kiedy Stefan pojechał, schowałem dokumenty od samochodu, a kluczyki rzuciłem na komodę.
- Wezmę prysznic, ogarnę się i możemy wychodzić - rzuciłem i spojrzałem na zegarek który wskazywał 20:40.
- Dobra - odparła i usiadła na łóżku w sypialni, włączając telewizor. Poszedłem do łazienki. Umyłem się szybko i wysuszyłem włosy. Ubrałem bieliznę i ciemne dżinsy, które zostawiłem wcześniej w łazience i wróciłem do sypialni. - Tak idziesz? - zapytała Maya. - Michael może być zazdrosny.
- Na pewno upiłbym się za darmo - zaśmiałem się. - Ta - wyciągnąłem z szafy ciemnozieloną koszulę - czy ta? - i czarną.
- Czarna - oznajmiła. - Bardziej podkreśli ramiona. Wydasz się bardziej umięśniony.
- Spoko - założyłem koszulę.
- A ta błękitna - wskazała na szafę - twoja czy Michaela?
- Michiego. Ja nie noszę takich kolorów - zauważyłem.
- Fakt... Mam wścibskie pytanie - oznajmiła, kiedy wywijałem rękawy koszuli.
- Dawaj - uśmiechnąłem się.
- Zrobiłeś mu kiedyś loda? - zapytała. Czułem jak moje policzki robią się gorące.
- Nie - pokręciłem głową. - Nie zrobiłem.
- A masz zamiar? W sensie, czy chcesz spróbować?
- Nie zastanawiałem się nas tym... - zamknąłem szafę. - Chociaż... W sumie to tak. Chciałbym spróbować.
- I mam jeszcze jedno pytanie - powiedziała, a ja się zaśmiałem. - No co? Ty mnie o wszystko wypytałeś - przypomniała jaki ja potrafię być wścibski.
- Pytaj.
- Używacie prezerwatyw?
- Nie. Po co? Nie boimy się, że zarazimy się czymś nawzajem... W ciążę też nie zajdę... Po co?
- No tak, fakt - przyznała. - Idziemy?
- Tak, moment - złożyłem skarpetki, a potem czarne adidasy. Ubraliśmy kurtki, wziąłem portfel i klucze i wyszliśmy z mieszkania. Maya nie chciała jechać taksówką i stwierdziła, że to ona nas zawiezie. Było mi to na rękę, bo nie chciałem jechać Subaru Michaela. Zwłaszcza bez niego. Maya się z tego śmiała, ale odkąd mieszkam z Michim mało prowadzę, nie licząc pracy. Ale i to się zmieni niedługo, bo znalazłem inna pracę. Mała firma telekomunikacyjna szukała kogoś, nawet bez doświadczenia. Pomyślałem, że warto spróbować i dostałem ta pracę. Zaczynam za dwa tygodnie. Michi uważał tak jak ja, że trzeba wykorzystywać sznase, zwłaszcza, że to praca związana z moimi studiami i nabiorę doświadczenia.
Maya zaparkowała pod klubem, gdzie ledwo znalazła miejsce. Jak zawsze w sumie. Dlatego chciałem jechać taksówką. Weszliśmy do klubu bez kolejki, bo bramkarz to dobry kumpel Michaela. Kupiliśmy bilety, zostawiliśmy kurtki w szatni i weszliśmy na salę.
- Idę do łazienki - Maya powiedziała mi do ucha.
- Będę przy barze - odparłem, a on pokiwała głową.
Podszedłem do baru i usiadłem na stołku. Michi uśmiechnął się do mnie, a po chwili podszedł.
- Cześć, tęskniłeś? - zaśmiałem się.
CZYTASZ
It's me, your Stefan | Kraftboeck
FanfictionHistoria o miłości ponad podziałami i nietolerancją.