8. Co jest z tobą?

486 25 7
                                    

Przebrana już w suche ciuchy siedziałam z Brian'em przy strumieniu na drzewie. Schroniliśmy się w cieniu liści przed gorącym słońcem. Staś został wezwany przez swojego tatę do pomocy.

— Co tam, księżniczko? — zwrócił się do mnie Brian, siedzący gałąź nade mną.

Prychnęłam na słowo księżniczka.

— Kto normalny mówi do obcej dziewczyny ,,księżniczko"? — pokręciłam głową z rozbawieniem.

— Czy ja kiedykolwiek mówiłem, że jestem normalny? — odpowiedział ,,księciunio".

Westchnęłam i odchyliłam głowę do tyłu, by spojrzeć na bruneta. Promienie słońca wdarły się na moją twarz, przez co byłam zmuszona zmrużyć lekko moje szare tęczówki.

— W każdym razie — chłopak zaczął schodzić z drzewa. — Idziemy się przejść — uśmiechnął się i kiedy był już na ziemi, podał mi dłoń, by pomóc mi zwlec się z drzewa.

— A gdzie? — stanęłam obok brązowookiego, który wzrostem górował nade mną.

— Przed siebie! — krzyknął chłopak i zaczął iść.

Zaśmiałam się i ruszyłam za brunetem. Podczas spaceru i rozmowy chłopak nie zachowywał się już tak arogancko. Zdziwiła mnie nagła, miła zmiana bruneta.

— Co jest z tobą, Brian? — spytałam, zatrzymując się w miejscu i odwracając się w stronę Wayne'a.

— W jakim sensie? — zdziwił się chłopak, również stając naprzeciwko mnie.

— Gdzie ten Brian, u którego 85% ciała stanowi jego ego? — szturchnęłam chłopaka w ramię.

— Że co? Nie! 30% to wrodzony urok, kolejne 30% to pewność siebie, 10% to ambicja, następne 10% to dowcipność, a pozostałe 20% to, rzecz jasna, skromność.

Westchnęłam i pokręciłam głową ze śmiechem.

— W sumie, to lubię taką wersję ciebie — stanęłam naprzeciwko chłopaka i go przytuliłam.

— Abby — nagle pojawił się przy nas Staś. — Oj, sorry... Ja... Nie chciałem wam w niczym przeszkadzać...

Oderwałam się od Brian'a i spojrzałam na blondyna.

— Coś... się stało? — spytałam, wkładając dłonie w tylne kieszonki spodni.

— Ee... Nie. To znaczy... Tak — chłopak wydawał się lekko rozkojarzony. — Zwołali zebranie przed namiotem głównym.

— To idziemy — powiedział Brian i razem ruszyliśmy na "zebranie".

∆∆∆

— Słuchajcie — zaczął swoją przemowę wujek Ravilson. — Nastąpiła mała zmiana planów. Jak wiecie, za trzy dni mieliśmy wracać wszyscy razem do naszego pierwotnego obozu, ale niestety ja i pan Tarkowski zostaliśmy pilnie wezwani, by skontrolować jeden z kanałów, znajdujący się 150 kilometrów stąd.

— Więc musimy czym prędzej wyjechać — dokończył pan Tarkowski. — Wy za to wrócicie tak jak planowaliśmy. Mam nadzieję, że możemy wam ufać? — spojrzał na naszą trójkę. — Jesteście już prawie dorośli. Z Nel zostaje jej opiekunka. Oprócz niej w razie czego będą z wami także wielbłądnicy. Macie jakieś pytania?

— A będziemy mogli jeździć na wycieczki? — zapytała Nel, przedłużając uroczo ostatnie słowo.

— No cóż... — westchnął tata Stasia.

— Nie, Nel — kategorycznie zakazał ojciec małej blondynki.

— Tatoo... Nawet na takie tyci-tyci? — dziewczynka zrobiła maślane oczka.

Czasem nie mogłam uwierzyć, że miała 11 lat, jednak kiedy próbowała kogoś na coś namówić, włączał jej się tryb ,,słodkiej i biednej dziewczynki" która czarowała wszystkich wzrokiem.

— Nel, bez nas to niebezpieczne... — wujek próbował nie ulec urokowi małej "wiedźmy".

— Oj, Ravilson. Daj spokój — odezwał się pan Tarkowski. — Krótkie wycieczki im nie zaszkodzą, a poza tym będą przecież pod opieką Idrys'a, Gebrh'a i Myron'a.

— No tak, ale... Nie jestem przekonany... — mężczyzna potarł ręką czoło. — Wiem. Możecie sobie wędrować, ale tylko w obrębie 2 kilometrów od obozu.

— Jest! — krzyknęła Nel i rzuciła się, przytulić do swojego taty i pana Tarkowskiego, a ja i chłopacy wymieniliśmy się jedynie uśmiechami.

∆∆∆

Siedziałam w namiocie moim i chłopaków. Sama w sumie nie mam pojęcia, gdzie te głupki się podziały...

— Juuuhuuu! — do namiotu wszedł Brian, a za nim Stes.

O wilku mowa...

— To co? Mamy teraz trzy dni, bez starych na karku! — zaśmiał się Brian.

— Na to wygląda — uśmiechnęłam się do bruneta.

— Hej, hej, hej. Bez przesady — odezwał się Staś. — Przecież mój tata i pan Ravilson w żaden sposób nas nie ograniczali. Nawet nam zaufali, pozwalając nam mieszkać w jednym namiocie.

— Ale pożądniś — Brian szturchnął blondyna w ramię.

— Dobra, dajcie spokój — powiedziałam. — Oglądamy film!

— Horror! — krzyknął Brian.

— Nie, lepiej przygodówkę! — odezwał się Stes.

— Błagam - prychnęłam. — Czy ja was prosiłam o zdanie? — chłopacy spojrzeli na mnie zdezorientowani. — Oglądamy komedię romantyczną i nie macie nic do gadania!

∆∆∆

Cześć, kochani!

Tu kolejny rozdzialik! Mam do Was kilka pytań i informacji:

1. Nie jestem pewna co do długości rozdziałów. Powinnam pisać dłuższe, czy takie są w porządku?

2. Jeśli widzicie gdzieś błąd, to piszcie. Często w sumie zdarza mi się, że zamiast np. "wzięłam", piszę: ,,wzięłaś". Nie mam pojęcia w sumie, dlaczego tak strasznie miesza mi się narracja w pierwszej osobie z narracją w drugiej osobie 😂

3. Mam nadzieję, że nie przeszkadza Wam to, że nie podaję nazw miast, w których bohaterowie się znajdują. Po prostu nie znam się na tym, ok? xD

4. Macie jakieś przemyślenia, prośby lub rady co do dotychczasowych rozdziałów?

~SiasiaJM

Strój Abby:

W pustyni i w puszczy...WspółcześnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz